Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Lunatyczna wędrówka przez pogranicza

O wystawie "The castle in the air. Seans wyobraźni" czynnej w CK Zamek pisze Aleksandra Glinka

Javier Téllez "Caligari und der Schlafwandler", video, 2008 r. - grafika artykułu
Javier Téllez "Caligari und der Schlafwandler", video, 2008 r.

Neoromańska bryła dawnego Zamku Cesarskiego przypomina kres pruskiego panowania w Wielkopolsce, pomnik kryptologów wywołuje duchy Uniwersytetu Poznańskiego, neoklasyczne wnętrza przywołują dzieje krwawej okupacji hitlerowskiej. Mury szepczą o Piłsudskim i robotnikach z Cegielskiego. Historia dwudziestowiecznego Poznania zapisała się w nich tak wyraźnie, że trudno jest się od niej uwolnić.

W połowie grudnia, wraz z ukończeniem przebudowy kompleksu Sali Wielkiej, Zamek pokaże odmienione oblicze. Już 22 listopada wernisażem wystawy "The castle in the air. Seans wyobraźni" otwarto nowe przestrzenie wystawiennicze. Adam Budak, kurator wystawy, podjął śmiałą próbę "zdjęcia historii" z zamkowej architektury i uwolnienia jej od bolesnych wspomnień.

Wejście do świata podniebnego zamku prowadzi przez "Kulisy" Ulli Von Brandenburg. Instalacja z grubych kotar należących kiedyś do warszawskiej Opery Narodowej znajduje się w Holu Kolumnowym, tuż przy drzwiach prowadzących do nowych przestrzeni wystawienniczych. Po wynurzeniu się spomiędzy masywnych fałd materiału czuję się troszkę jak Alicja po drugiej stronie lustra.  Staję się uczestnikiem spektaklu wyreżyserowanego przez Adama Budaka. Inaczej niż Teatr Usta Usta, który w spektaklu "Szepty-szmery-krzyki czyli glosolalia" zabierał widzów na wycieczkę do przeszłości zamku, kurator "The castle in the air" proponuje błądzenie po pograniczach: przeszłości i przyszłości, rzeczywistości zmysłów i wyobrażeń, rozumu i irracjonalnych fantazmatów, eksperymentu i paranaukowego żartu.

Gładkie ściany nowej części lśnią bielą, w powietrzu unosi się jeszcze lekki zapach świeżej farby. Z projekcji João Marii Gusmão i Pedra Paivy wyrasta dżungla. Na jej tle artyści ustawili stół, na którym leżą i nad którym lewitują owoce o kubicznych kształtach. Czy to geometryczny koszmar, jak sugeruje Sergiej Jansen na wiszącym obok obrazie czy raczej magia minimalistycznej konstrukcji ze świetlówek Navida Nuura, która zaszyfrowanym zaklęciem "Hocus Focus" zmieniła rzeczywistość? Na planie filmu Elada Lassry  między ubranymi w żółte i niebieskie kostiumy tancerzami i tancerkami pojawia się czarna półprzezroczysta postać, która powtarza ruchy innych sylwetek i nakłada się na nie. Z niewielkich ciemnych płócien Tima Eitela, jak z oparów mgły ledwo wyłaniają się głowy i twarze niewyraźnych, odrealnionych postaci. Mam wrażenie, że obserwują mnie duchy. Chcąc ukryć się przed ich spojrzeniem, odwracam się w stronę wideo "8" Ulli Von Brandenburg i znajduję się we francuskim barokowym zamku. Kamera jednym ujęciem przeprowadza mnie przez kafkowski labirynt korytarzy, mijane postaci we współczesnych ubraniach wydają się być w nim uwięzione.  Korzystając ze swojej uprzywilejowanej pozycji odwracam się, wychodzę i znów jestem w Holu Kolumnowym.

Zamek Cesarski na pierwszy rzut oka wygląda jak zawsze, jednak to tylko pozory. Seans trwa dalej już w historycznej scenografii. Fernando Sanchez Castillo w "Arquitectura para el caballo" filmuje jeźdźca na białym koniu spacerującego przestronnymi korytarzami i zaglądającego do sal wykładowych Uniwersytetu Autonomicznego w Madrycie. Przypomina o tym, że w czasach Franco szkoła została tak zaprojektowana, żeby mogły do niej wjechać oddziały konnej policji zdolne stłumić ewentualne protesty studentów. Artysta sięga do wypartych przez współczesnych Hiszpanów fragmentów zbiorowej pamięci i pokazuje, że niewinnie wyglądająca architektura może być głęboko uwikłana w mechanizmy władzy.

Kai Althoff odwraca się od "poważnej" historii. Z zainteresowaniem przyglądam się dwóm marionetkowym mężczyznom biorącym udział w "Stigmata aus Grossmansucht". Jeden z nich stoi i trzyma w ręku sznur od dzwonu. Drugi siedzi naprzeciw niego u stóp pochyłej drewnianej rampy nabitej gwoździami. O tym, że właśnie po niej zjechał świadczą pozostawione na drewnie smugi krwi. Stylizowane na arystokratyczne kostiumy postaci sugerują ich przynależność do sekretnego bractwa. Althoff w groteskowy sposób przedstawia ich pozę, wyśmiewa atmosferę patosu i otaczającej ich tajemnicy.

João Maria Gusmão i Pedro Paiva zaadaptowali Salę Kominkową na swoje laboratorium.  Na trzech ekranach wyświetlane są wyniki pseudonaukowych eksperymentów. "Solar, the Blindmen Eating a Papaya" jest zwolnioną dokumentacją jedzenia papai przez niewidomego człowieka. Artyści podkreślają intensywność przeżywania świata za pomocą zmysłu smaku, ale jednocześnie doprowadzają ją do absurdu: mężczyzna wygląda jakby z rozkoszą pożerał zieloną galaretę. W "Wheels" Gusmão i Paiva przyspieszają rzeczywistość i odwracają perspektywę: kręci się nie koło, ale świat wokół niego.

Oglądając "Gondę" Ursuli Mayer trafiam do rozbitego świata kulturowych mitów. Jak w kalejdoskopie, ujęcia samotnej postaci w opuszczonych krajobrazach przeplatają się z migawkami z uwięzienia między skałami, a zdjęcia z pokazów mody z urywkami rozmów grupy transwestytów na temat ideału kobiety i jej reprezentacji. Holenderska modelka Valentijn de Hingh, która wciela się w rolę Gondy, mówi o sobie jako o kimś obcym, narrację przerywa dodatkowo autorka dzieląc film na mniejsze fragmenty i zapętlając je.

Schodząc po schodach spotykam na parterze piankowe rzeźby Michaela Blazy, które zabierają mnie do rzeczywistości fantazji. Z plastykowych kubłów, generowane przez specjalne urządzenia, wolno wypełzają białe języki. Blazy masywnej bryle Zamku przeciwstawia lekką, efemeryczną strukturę "Fontaine", która drga przy każdym ruchu powietrza i rozpada się przy każdym dotyku.

Za "Fontaine" fantazja przekształca się w somnabuliczny sen. Javier Téllez w "Caligari und der Schlafwandler" nawiązuje do niemego horroru Roberta Wiene'a. Artysta w roli aktorów obsadził pacjentów kliniki psychiatrycznej Vivantes w Berlinie, których sfilmował w modernistycznej wieży Einsteina w Poczdamie. Film opowiada historię psychotycznego doktora Caligari, który hipnotyzuje somnabulika Cezara, żeby uzyskać kontakt z istotami pozaziemskimi. Téllez analizuje rolę filmu jako hipnotycznego medium wciągającego widza w wykreowaną przez siebie iluzję. Odwraca porządki rzeczywistości snu i zdrowego rozsądku, normalności i szaleństwa.

To już ostatni przystanek wycieczki po podniebnym Zamku, który na chwilę stał się sceną prezentacji mitów zbiorowej pamięci. Tak, jak filmowy Cezar "chciałabym się obudzić". Czekam na magiczny pstryk, pojawiają się napisy, seans wyobraźni dobiega końca. Budzę się wśród oswojonych przestrzeni i znanych historii...

Aleksandra Glinka

  • "The castle in the air. Seans wyobraźni"
  • Wystawa czynna w przestrzeniach CK Zamek do 21.12 w godz. 11-19
  • Bilety: 8 zł, 5 zł, grupowe 4 zł (minimum 5 osób), dzieci do lat 7 - wstęp wolny