Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ENTER. Chłodny festiwal

Organizatorzy Enter Festivalu nie mają szczęścia do pogody. Mimo że w tym roku przeniesiono go z maja na czerwiec, trzy festiwalowe dni nie należały do najcieplejszych. Miałam nadzieję, że od chłodnej aury uratuje nas muzyka. Niestety, ciekawie i porywająco zrobiło się dopiero ostatniego dnia.

. - grafika artykułu
Koncert Glorii Campaner i Leszka Możdżera, fot. B. Paczkowski

Drugą tegoroczną niespodzianką - prócz wspomnianej zmiany daty - było to, że tym razem muzyczne święto z fortepianem w roli głównej trwało nie dwa, a trzy dni. Rozpoczęło się bowiem koncertem otwarcia już w poniedziałek, 12 czerwca. Główną rolę odgrywały w nim... mrówki farmerki, zamknięte w specjalnych, przeszklonych gablotach. Nagłośnionych ultraczułymi mikrofonami, dodajmy. W ten sposób dźwięki wydawane przez pozostające w nieustannym ruchu 8 tys. owadów były wyraźnie słyszalne i mogły stanowić tło dla zespołu SHIMB (Symultaniczna Hybryda Muzyki Improwizowanej z Bioartem) z liderem Irkiem Wojtczakiem na czele i grającej muzykę elektroniczną grupy JAAA! Muzykom i mrówkom asystował przy fortepianie dyrektor artystyczny festiwalu Leszek Możdżer.

Przyznam, że sama idea pokazania szerszej publiczności faktu, że w przyrodzie tak naprawdę nigdy nie panuje cisza (ponoć nawet na biegunach cisza ma swój "dźwięk"), okazał się bardzo interesujący. Podobnie jak idąca dalej tym tropem, filozoficznie urzekająca myśl, że być może i nas, ludzi, ktoś (coś?) większy od nas obserwuje i podsłuchuje z zaciekawieniem. Niestety, idea okazała się w tym wypadku pociągająca bardziej od samej realizacji. W efekcie ponadgodzinny koncert pełen improwizowanych dźwięków bez wiodącego motywu momentami dłużył się i nużył, a sytuację ratowały jedynie widoczne w zbliżeniach kamery, intrygujące mrówki.

Pomysł to nie wszystko

Dzień drugi, tym razem wypełniony już trzema pełnowymiarowymi koncertami, również nie zachwycił mnie tak, jak w poprzednich latach. Jako pierwsi na scenie pojawili się artyści z grupy Kwadrofonik, w towarzystwie kilkunastu zaproszonych gości. Wspólnie wykonali wielopiętrowy utwór Music for 18 Musicians Steve'a Reicha. Dalej przyszła pora na dwa kameralne duety: znanej z żywiołowej i eksperymentalnej gry na fortepianie Barbary Drążkowskiej w towarzystwie indyjskiego bębniarza BC Manjunatha oraz Leszka Możdżera i włoskiej pianistki Glorii Campaner. Niestety. Tu również powiało nudą. Dwa pierwsze koncerty oparły się na wykorzystaniu ludzkiego głosu i jego możliwości w roli instrumentu - co samo w sobie jest oczywiście niezwykle ciekawym zjawiskiem, jeśli jednak wyśpiewywane frazy nie podlegają częstym modyfikacjom i zmianom, nie pozwalają słuchaczom "wejść" w utwór i zainteresować się jego dynamiką. Najlepszym dowodem tego, że publiczność docenia tego rodzaju eksperymenty jest choćby znakomicie przyjęty w ubiegłym roku występ czeskiej skrzypaczki i wokalistki Ivy Bittovej, który dosłownie porwał publiczność. Tego sukcesu nie powtórzyli jednak ani Kwadrofonik i goście, ani polsko-indyjski duet. Sytuację uratował dopiero występ Możdżera i Campaner - harmonijnie dobrany mariaż improwizacji i klasyki.

Chopin i Lufthansa

Bardzo udany okazał się na szczęście ostatni dzień muzykowania nad jeziorem. Wprawdzie organizatorzy musieli zmienić początkowy układ koncertów, kiedy okazało się, że Michael Wollny nie dojedzie na czas z powodu komplikacji na lotnisku w Monachium (kiedy już się pojawił, po trwającej łącznie 10 godzin podróży, swój pierwszy utwór zadedykował Lufthansie), jednak nowa kolejność podziałała zbawiennie na całokształt środowych koncertów. Najpierw w dobry nastrój wprowadzili słuchaczy Vassilena Serafimova na marimbie i akompaniujący jej na pianinie Thomas Enhco, którzy dali tym samym swój pierwszy występ w Polsce, promując właśnie wydaną płytę Funambules. W swoim repertuarze znaleźli przestrzeń zarówno dla sonat Mozarta, jak i przepięknie zaaranżowanych tradycyjnych pieśni bałkańskich.

Następnie na scenie pojawiły się aż cztery fortepiany. Żywiołowy, pełen energii i pasji koncert (początkowo mający stanowić finał festiwalu) zagrali wspólnie Leszek Możdżer, Marcin Wasilewski, Paweł Kaczmarczyk i Piotr "Pianohooligan" Orzechowski. Do klasycznych utworów, takich jak Preludium c-moll Chopina czy Requiem Krzysztofa Komedy - zagranych rzecz jasna nieco mniej klasycznie - dołączyły popkulturowe motywy, jak choćby Rosemary's Lullaby wspomnianego Komedy. Jeszcze bardziej porywająco zakończyli Enter Festival pianiści Iiro Rantala (pierwszy raz na festiwalu) i Michael Wollny (zaproszony już po raz czwarty). Czy to w przepięknej balladzie Moonlight, czy dynamicznej rumbie Chicka Corea albo finałowym Imagine Beatlesów, wspólnie z Możdżerem udowodnili, że to co najpiękniejsze w muzyce fortepianowej to prawdziwa pasja i nieskrywana miłość do czarno-białych klawiszy.

Anna Solak

  • Enter Enea Festival
  • Jezioro Strzeszyńskie
  • 12-14.06