Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Rapsodia z tragedią i wielkimi brawami

Po piątkowym koncercie w Filharmonii Poznańskiej zadałam sobie dwa pytania - dlaczego koncerty w tej instytucji są tak nierówne oraz dlaczego poznańska publiczność nagradza tak samo entuzjastycznie wszystkie wykonania: te wielkie oraz te bardzo przeciętne. 

. - grafika artykułu
Anna Ziółkowska. Fot. materiały organizatorów

Zaczęło się dobrze. Utwór Oliviera Messiaen'a "Les offrandes oubliées" zabrzmiał świetnie. Nie wiem ile ciężkiej pracy musiał włożyć dyrygent Alexandre Bloch, ale udało mu się wydobyć z muzyków Orkiestry Filharmonii Poznańskiej sporo wrażliwości. We wstępie pierwszej części utworu, zatytułowanej "Krzyż", muzycy uzyskali bardzo piękną, jasną barwę, by chwilę później przejść do fragmentu bardziej burzliwego. Ta część zdecydowanie była najlepsza.

"Tzigane" Ravela to pierwszy utwór tego wieczoru, w którym zagrała solistka - Anna Ziółkowska. Twórczość Ravela jest dość prosta w odbiorze, nawet laikom wydaje się atrakcyjna. "Cyganka" to dzieło, które w zamiarze powinno skrzyć się wszystkimi barwami, jakie uzyskać można na skrzypcach. Słyszalne w nim stylistyczne odwołania do węgierskich melodii zazwyczaj porywają serca słuchaczy - w przypadku Ziółkowskiej o porywie nie było mowy. Nie było ani płomiennie, ani interesująco. W początkowej solowej kadencji skrzypaczka powinna zawładnąć publicznością, a tylko ociężale i w bardzo jednolitej dynamice wygrała swoje dźwięki. Nie można odmówić jej talentu, słyszałam tę artystkę niejednokrotnie, więc tym bardziej dziwi mnie ta jej ospałość i brak finezji. Technicznie radziła sobie nieźle, jednak to zdecydowanie za mało w tym i w każdym rodzaju muzyki. Mało charyzmatyczna Ziółkowska pewnie była dość trudną partnerką dla orkiestry, chociaż ta radziła sobie najlepiej jak umiała.

Po przerwie zabrzmiał "Poemat" op. 25 Ernesta Chausson na skrzypce i orkiestrę. Jako jedyny z prezentowanych tego wieczoru utworów historycznie i stylistycznie osadzony był w epoce romantyzmu. W porównaniu do Ravela, w "Poemacie" powinien wyraźnie wyróżniać się odmienny, z ducha romantyczny typ wirtuozerii skrzypcowej. Jednakże w grze Ziółkowskiej nie zmieniło się za wiele i gdyby nie przerwa pomyślałabym, że to Ravel wciąż trwa... Jej dźwięk tak mało przykuwał uwagę, że zazwyczaj zlewał się z orkiestrą. Bardzo trudno było jej przebić się przez dużo większy skład orkiestrowy. Tylko wyższy rejestr oraz powierzone prowadzenie melodii sprawiały, że mimo wszystko był to utwór z solistką. Od tego momentu orkiestra grała niestety coraz gorzej. W "Poemacie" bardzo pięknie budowali melodię, jednakże dramaturgia utworu wydawała mi się nieraz sztuczna i przesadzona.

Ostatnim utworem koncertu była "Rapsodia hiszpańska" Ravela, dzieło orkiestrowe. Niestety, tego wieczoru nie udało się już uratować. Miałam wrażenie, że muzycy po prostu zasnęli, albo zwątpili w swoje umiejętności i nie mają już nic ciekawego do zaprezentowania, poza ostatnią częścią, która z racji dużej głośności wybudziła mnie z tego nieprzyjemnego snu.

Przyznam, że nie pamiętam tak słabego koncertu w Filharmonii Poznańskiej. Jest to tym bardziej przykre, że występowała dobra skrzypaczka, świetny dyrygent, a prawie wszystko poszło nie tak. Piątkowy wieczór na pewno nie należał do Ziółkowskiej, która była w wyraźnej niedyspozycji. Orkiestra w trakcie koncertu chyba straciła skrzydła, a dyrygent starał się jak mógł. Na koniec artyści otrzymali gromkie brawa, solistka nawet zaszczyciła nas nieco wymuszonym bisem. Naprawdę nie wiem skąd tak wielkie owacje. Pragnę przypomnieć, że tydzień wcześniej na tej samej sali grała  Ji Young Lim, której gra przenosiła dosłownie w inne wymiary, a która przyjęta została z takim samym entuzjazmem. Droga publiczności, proszę się nie bać. Mniejsze brawa sprawią, że muzycy poprawią poziom.

Aleksandra Bliźniuk

  • koncert "Rapsodia z cyganką i czarnoksiężnikiem"
  • 23.10
  • Aula Uniwersytecka