Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Powrót szapoklaka

Po blisko ośmiu latach przerwy, wypatrywana i wyczekiwana przez fanów, Pidżama Porno zgrała znów koncert w Poznaniu. W wypełnionej po brzegi Sali Ziemi zaprezentowała w niedzielny wieczór znakomitą formę i świetne brzmienie.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

"Rock 'n' Roll umarł/Rock jest martwy, stary/Po co kończysz to piwo/Masz karabin zamiast gitary" - śpiewał Krzysztof "Grabaż" Grabowski na bis w euforycznie przyjętej piosence "Twoja generacja", adresowanej do młodszego pokolenia. Ta piosenka, wciąż jeden z największych hitów Pidżamy, to - jak przyznawał również jej autor - jeden z większych paradoksów w jej twórczości. Do swych o kilkanaście (i więcej) lat młodszych słuchaczy Grabowski śpiewa z goryczą: "Hej, hej jak nazywa się twój bóg/Na imię ma Zgiełk, Przypadek czy Przepaść/Hej, twój bóg/Dziwny twór o twarzach stu,/monstrum z cybernetycznego nieba"... I ta piosenka jest triumfalnie przyjmowana oraz chóralnie odśpiewana przez fanów. Czy to znaczy, że nie rozumieją co śpiewają? Czy może raczej Grabaż ocenia ich - pokolenie - zbyt ostro? Dobre pytanie. I najmniejszym paradoksem jest tu owo "rock jest martwy, stary", bo trwający ponad półtorej godziny niedzielny koncert Pidżamy to najlepszy dowód, że z rockiem nie jest wcale tak źle.

Stare, ale aktualne

Pidżama Porno jest niewątpliwe fenomenem na polskiej scenie muzycznej. Ostatni album z premierowym materiałem wydała ponad jedenaście lat temu. A zatem, dla znacznej części (większości?) słuchaczy niedzielnego koncertu, w czasach zgoła prehistorycznych, których nie pamiętają, bo byli zbyt młodzi. Tymczasem przyznać trzeba, że mają te piosenki (i to wykonanie) w sobie moc, która sprawia, że ci właśnie młodzi ludzie tłumnie przychodzą na koncert, chóralnie odśpiewują większość tekstów i traktują muzyków - na czele z Grabażem - jako autentycznych muzycznych herosów.

Dla dopełnienia obrazu przyznać trzeba, że sporo było wśród uczestników niedzielnego koncertu również starszych słuchaczy, takich - powiedzmy skrótem - z roczników siedemdziesiątych czy nawet sześćdziesiątych, którzy pamiętają twórczość Grabaża i kolegów sprzed lat, sprzed dekad. Na pewno jednak to nie oni stanowili w niedzielny wieczór większość.

W repertuarze koncertu zaś - jako się rzekło - piosenki stare i starsze. Grabaż przyznawał parokrotnie, że nie myśli (póki co?) o pisaniu nowych utworów dla Pidżamy. Zarówno jemu jak i publiczności te "stare" jednak wystarczają. Ich teksty pozostają zadziwiająco aktualne, a melodyczne walory sprawiają, że słucha się ich znakomicie.

Po ośmiu latach

Swój poprzedni koncert w Poznaniu Pidżama Porno zagrała w grudniu 2007 roku, kiedy  to na nieokreślony czas zawiesiła działalność. W ostatnich latach grupa pojawiała się jednorazowo tu i ówdzie, ale Poznań omijała.

Dzięki temu też oczekiwania tutejszej publiczności tak bardzo wzrosły, ale też nagrodzone zostały świetnym występem. Owszem, zdarzyło się w Sali Ziemi parę drobnych błędów, owszem nie wszystko było idealne, ale zespół brzmiał świetnie jak być może nigdy dotąd. Grabowski pozwolił sobie parę miesięcy temu na odważną, ale słuszną decyzję, by nominalny skład Pidżamy ograniczyć do trzech osób - obok niego są to gitarzysta Andrzej "Kozak" Kozakiewicz i perkusista Rafał "Kuzyn" Piotrowiak. Na koncercie wspierali ich "starzy znajomi" ze Strachów Na Lachy: basista Longin Bartkowiak i gitarzysta Mariusz Nalepa. Mając ich obok siebie lider może pozwolić sobie na większy komfort sceniczny, koncentrowanie się na partiach wokalnych. Muzyka za jego plecami brzmi po prostu profesjonalnie.

Jeśli chodzi o poznańskie koncerty, trudno nie wspomnieć o anegdotycznym wręcz zbiegu okoliczności. Ów pożegnalny koncert w 2007 roku Pidżama zagrała kilka tygodni po ówczesnych wyborach parlamentarnych i - skrótowo mówiąc - zastąpieniu u władzy PiS przez PO. Niedzielny, "powrotowy" koncert odbył się w dniu, kiedy to z kolei władza w kraju przechodziła w ręce PiS. Oczywiście, muzyka to, na szczęście, nie polityka. Znając jednak temperament Grabaża wiem, że to tematy, które nie są mu obojętne - dawał zresztą temu wyraz również w niedzielny wieczór.

Sala

Sporo było obaw jak w takiej mocno rockowej konwencji, w tej szczególnej estetyce Pidżamy wybroni się Sala Ziemi. Jak w tej sali, "zmieści się" prosta, dynamiczna a melodyjna, post punkowa muzyka grupy Grabaża. Okazało się, że obawy były niepotrzebne. W sali panował bardzo dobry klimat, nieźle było też pod względem akustycznym.

W repertuarze wieczoru zabrzmiały zaś nie tylko hity, ale i kilka piosenek rzadziej przed laty wykonywanych. Słuchaliśmy więc m.in. takich utworów jak "Stąpając po niepewnym gruncie", "Kocięta i szczenięta", "Taksówki w poprzek czasu", "Ezoteryczny Poznań" czy "Pasażer" Iggy'ego Popa, oczywiście z polskim tekstem Grabaża. Niektóre utwory mają dziś jakby nieco wolniejsze tempa, ale za to jeszcze więcej dynamizmu i - jak wspominałem - po prostu lepiej brzmią.

Lider Pidżamy pojawił się na scenie - jakże by inaczej - w swym słynnym, legendarnym wręcz, szapoklaku. Koncert zaś, po dwóch partiach bisów, na które złożyło się łącznie aż pięć piosenek, i zapewnieniach muzyków, że zagrali już wszystko, co mieli przygotowane, zakończył się okrzykami "dziękujemy!" i chóralnie odśpiewanym "sto lat!". 

Przypuszczam, że na następny koncert Pidżamy Porno w Poznaniu nie będziemy musieli czekać kolejne osiem lat.

Tomasz Janas

  • Pidżama Porno
  • 25.10
  • Sala Ziemi MTP