Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Pasujące do siebie obrazki z San Remo

Trzy tygodnie przed wydarzeniem zdobycie biletu graniczyło z cudem, ale ci którym się udało, mogą powiedzieć: "było gorąco!". Siedem godzin grania, siedem mini koncertów i piękne okoliczności przyrody..

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Związany od samego początku z trasą Męskiego Grania dziennikarz radiowej Trójki Piotr Stelmach, kilkukrotnie tego wieczoru powtarzał, że Poznań jest miastem wyjątkowym, którego Męskie Granie nigdy nie opuściło, a Polana Harcerza, to trzecia po dachu Starego Browaru i industrialnych wnętrzach Starej Gazowni lokalizacja cyklu koncertów.

Punkt siedemnasta na scenie pojawili się Molesta Ewenement, którzy otwierali poznańskie Męskie Granie. Choć są uznawani za legendę polskiego hip-hopu, wypadli bardzo przeciętnie. Nawet fakt, że zagrali z live bandem oraz jako gościa specjalnego zaprosili Warszawskie Combo Taneczne, z którym zagrali trzy utwory, nie pomogło im porwać publiczności, jak zapewne oczekiwali.

Po bardzo przeciętnym początku, przyszedł moment eksplozji młodości, witalności i zarażającej wręcz energii. Choć podchodziłam do ich występu z dużym dystansem, bo wydawało mi się niemożliwe, aby Dawid Podsiadło sprawdzał się równie dobrze w dwóch stylistykach, to muszę powiedzieć, że byłam w błędzie. Nie bez powodu zostali okrzyknięci jednymi z najlepszych debiutantów ubiegłego roku i to ich koncert został w całości zaprezentowany słuchaczom Trójki. Jako bonus Podsiadło postanowił zaśpiewać utwór "Elektryczny", hymn ubiegłorocznej edycji, choć sam, bez Moniki Brodki, to i tak zrobił to znakomicie.

Następna część należała do kobiet. Mela Koteluk, nazwana "pierwsza damą Męskiego Grania", skupiła się na materiale z drugiej płyty "Migracje", przy okazji prezentując zupełnie inną aranżację kompozycji "Wielkie nieba". Nie zabrakło oczywiście kilku utworów z pierwszej płyty "Spadochron". Jeden z nich, "Do domu" wykonała wspólnie z Organkiem, co było jedynym z najjaśniejszych punktów jej mini koncertu.

Drugą damą, którą pojawiła się na scenie była niezawodna Maria Peszek, kobieta dynamit, która za pomocą słów i gestów potrafi rozpalić do czerwoności scenę i publiczność. Podobnie jak Mela, Maria skupiła się na swoich ostatnich utworach i zrobiła to niesamowicie. Ponadto jej gość specjalny - Zamilska, odkrycie polskiej elektroniki, przygotowała dla niej podkłady do trzech utworów i tym samym pokazała, że sukces jej debiutanckiego albumu "Untune" to nie przypadek.

Jako przedostatni zaprezentował się Artur Rojek, i mimo mojego wielkiego sentymentu do tego artysty, muszę przyznać, że mam z nim ten sam problem, co z Moniką Brodką - nagrał świetną płytę i dał tyle koncertów promujących ją, że w pewnym momencie zaczęło się to robić nudne... Najciekawszymi momentami jego koncertu były świetne covery Johny'ego Casha i Son Luxa.

Deser, wisienka na torcie - Zbyszek Wodecki w towarzystwie Mitch&Mitch, najbardziej wyczekiwany koncert tegorocznego Męskiego Grania. Scena pełna muzyków, dwie chórzystki, eleganccy panowie i eteryczne panie, a pod sceną pary tańczące walczyki - widok jak z festiwalu w San Remo. Najpiękniejsze jest to, że wszystko do siebie pasowało, a zmęczona po 5 godzinach koncertowania publiczność, spokojnie bujała się w rytm i z uśmiechem na ustach słuchała debiutanckiej płyty Wodeckiego, nagranej od nowa. A on grał na fortepianie, trąbce, skrzypcach i śpiewał z lekkością i radością.

Ostatnia godzina tradycyjnie należała do Orkiestry Męskiego Grania, która zaprezentowała hymn tegorocznej edycji "Armaty" oraz wzorem poprzedniej, kultowe utwory polskiej sceny muzycznej takie jak: "Spalam się", "Jestem sam" czy "Zaopiekuj się mną". Kolejne Męskie Granie już za rok, oby nie zabrakło na koncertowej mapie Poznania.

Magdalena Brylowska

  • Męskie Granie
  • Polana Harcerza nad Maltą
  • 1.08