Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

OFF CINEMA. Dwa spojrzenia na Warszawę

Dwa dokumenty w zupełnie różny sposób spoglądające na Warszawę przyciągnęły naszą uwagę w kolejnym dniu festiwalu Off Cinema - piszą Ania Solak i Aleksandra Glinka.

Kadr z filmu "Pałac" - grafika artykułu
Kadr z filmu "Pałac"

Nierozerwalne więzi z pałacem

Pierwszy to "Pałac" Tomasza Wolskiego, reżysera który na swoim koncie ma już statuetkę Srebrnego Zamku festiwalu Off Cinema. Otrzymał ją w 2009 r. za film "Szczęściarze". Tym razem Wolski zabiera nas do wnętrza Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie przez ponad godzinę dyskretnie podglądamy wewnętrzne życie tego miejsca. Miejsca, które mieści w sobie tak wiele instytucji (teatry, kina, basen, księgarnie, Muzeum Techniki czy Muzeum Ewolucji PAN). Zza pleców reżysera przyglądamy się pracy sprzątaczek, ochroniarzy, techników czy instruktorów pływania w czasie ich codziennych obowiązków. Nuda? Nic podobnego. Film momentami wzrusza, innym razem śmieszy - podczas tego festiwalu po raz pierwszy byłam świadkiem tak żywej reakcji publiczności. Przypadkowe obrazki jakie wychwytuje dla nas oko kamery to tylko pozory. Za nimi kryje się cała tajemnica tego miejsca, pełnego reliktów przeszłości. Kiedy wraz z operatorem schodzimy do piwnicy gdzie do dziś leżą kamienne części Pałacu zdemontowane po zmianie ustroju lub kiedy kamera przybliża nam instrukcję obsługi maszyn pisaną cyrylicą. Jest pani obsługująca dla pasażerów windę i logo Coca-Coli w  jednym z pomieszczeń służbowych, a na fasadzie budynku także socrealistyczna rzeźba z nazwiskami "Marks Engels Lenin". Co ciekawe, pierwotnie znajdowało się tu także nazwisko Stalina, skute później przez mieszkańców stolicy z oczywistych względów. Tak czy owak, budynek przez złośliwych nazywany "snem pijanego cukiernika" (w nawiązaniu do jego kształtu, nieco przypominającego tort weselny) mimo, iż od 1955 roku kiedy został oddany do użytku jako "dar narodu radzieckiego", wzbudza tak wiele negatywnych emocji, nieodmiennie pozostaje najbardziej rozpoznawalnym punktem na mapie stolicy. A przy okazji - czego dowodzi film Wolskiego - jest także swego rodzaju żywym organizmem, "państwem w państwie" dla wszystkich związanych z nim ludzi.

Anna Solak

Miłość w czasach couchsurfingu

Drugi film: "Dzisiaj w Warszawie, jutro gdzieś w świecie" Grzegorza Brzozowskiego w 20 minutach pokazuje dzień spotkania Stephane'a i Very. Oboje mają po 20 lat. On jest belgijskim studentem, który przyjechał do Warszawy w ramach wymiany Erazmus i mieszka w niej już jakiś czas. Ona jest pół-Niemką, pół-Polką, odwiedza Stephane'a poznanego przez couchsurfing - portal internetowy, na którym nieznani ludzie z całego świata umawiają się na gościnę lub wspólne zwiedzanie. Stephen oprowadza Verę po swoich ulubionych zakątkach na Pradze. Zagląda z nią na nieco szemrane podwórka, przeprowadza przez nadwiślańskie chaszcze, wyszukuje skarbów na nielegalnym wysypisku, częstuje ostatnim znalezionym w sklepie pączkiem. Wieczorem Vera w zamian przyrządza ze Stephanem swoją ulubioną gorącą czekoladę z chilli.

Można łatwo zauważyć, że dokument Brzozowskiego nawiązuje do kultowej już fabuły Richarda Linklatera "Przed wschodem słońca". Może najbardziej wtedy, kiedy Vera i Stephane udają, że dzwonią do swoich znajomych i "opowiadają im" o tym, co ich spotkało. Brzozowski przyznaje, że inspirował się Linklaterem, ale sam przebieg wydarzeń to pomysły bohaterów dokumentu. W obu filmach oglądamy intensywne spotkanie dwojga ludzi, którzy wiedzą, że mają bardzo mało czasu. O ile Jesse i Celine z fabuły Linklatera obiecują sobie na dworcu, że zobaczą się ponownie i widz wychodzi z kina z nadzieją, że im się to uda, w prawdziwym życiu - czyli w przypadku Very i Stephane'a - jest to bardziej skomplikowane. Wprawdzie ich wędrówka jest pełna wygłupów, a wesoły nastrój podkreśla muzycznie "Calling" Pauli i Karola, jednak ich wieczorne spotkanie jest bardziej refleksyjne. Widać, że Vera i Stephane są sobą zafascynowani. Kamera rejestruje narastające między nimi napięcie. Czy to dlatego, że mają świadomość, że może już się więcej nie zobaczą?

Michał Łoziński powiedział ponoć, że "Dzisiaj w Warszawie, jutro gdzieś w świecie" to najpiękniejszy film o miłości, jaki widział. Dla mnie jest o strachu, który widać w spojrzeniach wymienianych ponad parującą czekoladą. O tęsknocie za miłością od pierwszego wejrzenia, która będzie mieć dalszy ciąg. Jest również wskazówką, że w globalnej wiosce trzeba cenić to, co wydarza się teraz i to może być piękne. Nawet jeśli "happily ever after" nigdy później nie nastąpi.

Aleksandra Glinka

  • Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych Off Cinema
  • 21-25.11
  • Kino Muza, CK Zamek
  • organizator: CK Zamek