Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Odkrywanie Japonii według własnego przepisu

To było niesamowite spotkanie kultury japońskiej, nurtu free improve i europejskiej tradycji. Wacław Zimpel i dwoje muzyków z Japonii zagrali porywający koncert.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Dość niewielkie było grono słuchaczy, którzy zjawili się w zimny piątkowy wieczór w Scenie na Piętrze. Szkoda, bo był to koncert godny wielkiej oprawy i dużej publiczności. Z drugiej strony jednak, właśnie ta dość kameralna grupa odbiorców, którzy w pełni świadomie przyszli na ten, a nie inny koncert, współtworzyła klimat tego niezwykłego koncertu. Jeśli było "familiarnie", to w tym kontekście, w jakim żartował ze sceny Wacław Zimpel: "połowa publiczności to rodzina, reszta to przyjaciele". Granie było jednak bardzo bezkompromisowe, pełne pasji i wewnętrznej siły.

Muzyczne tradycje

Wacław Zimpel to muzyk, którego sympatykom muzyki improwizowanej w naszym kraju nie trzeba przedstawiać. Pochodzący z Poznania klarnecista  jest od dobrych kilku lat jednym z najaktywniejszych instrumentalistów i liderów, a efekty jego działań są zazwyczaj znakomite. Uznanie dla nich przychodzi nie tylko z kraju, ale i zagranicy. Docenienie klasy artysty skutkuje nie tylko koncertami w różnych miejscach świata, ale również  współpracą z rosnąca liczbą wybitnych muzyków.

Sam Zimpel przyznawał w wywiadach już przed kilkoma laty, że czymś co pasjonuje go nie mniej niż wielka historia jazzu jest muzyka tradycyjna różnych stron świata. Oczywiście, nie muzyka przetworzona, ale ta rdzenna, naturalna, autentyczna. W swych podróżach po świecie dokonuje więc prywatnych odkryć, którymi później dzieli się ze słuchaczami. W Poznaniu mieliśmy już zatem m.in. jego wspólne koncerty z marokańskim muzykiem Maallemem Mokhtarem Ganią, a wiosną tego roku występował z  artystami z Indii. Teraz przyszedł czas na wspólny projekt z dwojgiem znakomitych japońskich muzyków.

Japońskie źródło

Z Michiyo Yagi i Tamaya Hondą spotkał się po raz pierwszy ponoć trochę ponad rok temu. Przypadli sobie do gustu, bo też każde z nich, mając za sobą już współpracę z wieloma artystami o międzynarodowej sławie, pozostawało oryginalną osobowością. Każde szukało własnej drogi poza utartymi ścieżkami (nawet tymi utartymi w konwencji free jazzu). Każde z wielkim szacunkiem i emocją odnosiło się do tradycji.

Tam gdzieś, na skrzyżowaniu ich osobowości i fascynacji powstała ta muzyka. Co prawda, nominalnie komponowana (przez wszystkich troje członków formacji), w rzeczywistości stająca się jednak zaczątkiem porywających improwizacji: czasem dynamicznie motorycznych, kiedy indziej transowo uduchowionych. Zgodnie z zapowiedziami, źródłem natchnienia dla całości była kultura japońska. Nie ograniczało się to jednak tylko do egzotycznie wyglądającej, i takoż brzmiącej, harfy koto, na której grała Michiyo Yagi. Z brzmieniem tego instrumentu wspaniałe instrumentalne dialogi prowadził Zimpel na klarnetach. Cała muzyka była zdumiewająco "japońska", pozostając jednocześnie jazzową czy improwizowaną opowieścią z silnymi echami kultury europejskiej.

Barwy instrumentów

Harfy były zresztą na scenie dwie. Yagi gra bowiem zarówno na tradycyjnej wersji koto, jak i na jego nieco współcześniejszej basowej wersji. Artystka zachwycała zarówno umiejętnościami technicznymi, szybkimi wirtuozowskimi partiami, jak i umiejętnością kreowania nastroju, czasem pastelowym, czasem ostrym brzmieniem swego instrumentu. Yagi również w bodaj dwóch utworach śpiewała. Jej wieloletni partner sceniczny Tamaya Honda opanował z kolei do perfekcji grę na dość niebanalnie traktowanym zestawie perkusyjnym. Zaprezentował bowiem szeroki arsenał perkusyjnych patentów, z graniem smyczkiem na talerzach i łańcuchem na bębnach, z umiejętnością generowania przeróżnych szmerów i niestandardowych brzmień. A kiedy już się rozpędził w tradycyjnej grze perkusyjnej, pokazywał niesamowitą, zgoła punkową energię. Obok tego wszystkiego, czy może raczej nad tym wszystkim, był Wacław Zimpel ze swą własną narracją: harmonijną, uduchowioną, ale i nie stroniącą od chropowatych brzmień, płynących z głębi serca. Poznański artysta grał też na laotańskim (choć znanym również w Japonii) bambusowym instrumencie khaen, który - jak to zgrabnie ujął - jest "tamtejszym prototypem harmonijki ustnej". Brzmiał w tym etno-improwizowanym kontekście niezwykle intrygująco.

Magia chwili

Przed kilkoma laty w jednym z wywiadów Zimpel przyznawał (pokornie zachowując proporcje, opisując postawy, a nie porównując legendy artystów), że w swym artystycznym myśleniu jest pod jednym względem dokładnym przeciwieństwem Glenna Goulda. Ten gigant fortepianu porzucił wszak, u szczytu sławy koncertowanie, w przekonaniu, że studyjne realizacje są najdoskonalszym pomysłem na kontakt z muzyką. Zimpel mówił, że z nim jest odwrotnie, on dopiero podczas koncertów żyje, rośnie, dostaje twórczego rozpędu. Warto pod tym względem prześledzić dyskografię klarnecisty, nie przypadkiem większość jego płyt to dzieła koncertowe, gdzie muzyka rodzi się w żywym kontakcie z innymi ludźmi, a atmosfera, nastrój współtworzą magię chwili.

I również dlatego warto było przyjść w piątkowy wieczór do Sceny Na Piętrze. Dlatego, że choćby ci trzej artyści zagrali razem jeszcze wiele koncertów, drugiego takiego jak ten już nie będzie.

Tomasz Janas

  • Yagi Zimpel Honda
  • Scena Na Piętrze
  • 28.11