Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Z poczucia straconej miłości

Dziewięć miłosnych, niebanalnych piosenek zaprezentuje Michał Kmieciak w klubie Meskalina. Wszechstronny pianista i kompozytor właśnie ruszył w trasę koncertową promującą najnowszy album "Lost Love". Jego muzyka zdaje się stać zupełnie niedaleko najpiękniejszych utworów Ólafura Arnaldsa, Nilsa Frahma czy Ludovica Einaudiego.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Muszę napisać, że już od kilku dobrych lat muzyka klasyczna, która przysparza mi najwięcej muzycznej przyjemności to ta utrzymana w nurcie "contemporary classical". Twórczość przedstawicieli tego sądzę, że dość intrygującego nurtu, zwykle można umiejscowić gdzieś pomiędzy współczesną muzyką poważną i elektroniczną - ambientem, techno, a nawet house. Ta wyraźnie zauważalna szara strefa istniejąca pomiędzy klubem (nawet takim z dyskotekową kulą) a majestatyczną aulą jest coraz chętniej zagospodarowywana przez artystów albo znużonych akademickim podejściem, albo znudzonych beztroskim łupaniem w metrum 4/4.

Z tej nudy mogą zrodzić się czasem wspaniałe rzeczy. Wielkie utwory, jak choćby wielominutowy "Says" wspomnianego już przez mnie hamburskiego pianisty Nilsa Frahma, z którego arpeggiami zalecam zapoznać się każdemu. Tak zresztą jak i z dorobkiem reszty tworzących scenę wrażliwców, którego islandzka melancholia multiinstrumentalisty Ólafura Arnaldsa naprawdę jest zaledwie jednym z przykładów. Bo przecież tak samo wiele dobrego można powiedzieć o Dustinie O'Halloranie i Peterze Brodericku, nie mówiąc już o reprezentantach starszego pokolenia w rodzaju Maxa Richtera czy prekursorskiego dla "contemporary" Philipa Glassa.

A jak na ich tle wypadają Polacy? W tym momencie warto wspomnieć choćby o związanym z Poznaniem Szymonie Kaliskim. Pamiętam jak pięć lat temu występował przed koncertem Brodericka w "Minodze", pamiętam też to maciupeńkie mini-CD z "Without Breaking", które ku mojej nieskrywanej radości wręczył mi na koniec tego niezapomnianego wieczoru. Niestety, od jakiegoś czas słuch o nim zaginął, myślę więc, że dziś uszy powinny być zwrócone w stronę Michała Kmieciaka. Jego "Lost Love" wypełnia lokalną niszę, choć już po pierwszym przesłuchaniu albumu apetyt raczej nie zostaje zaspokojony, ale tylko wzrasta.

Jak mówi pianista o swojej płycie: "Opowiadam [nią] historie, których pewnie nie odważyłbym się opowiedzieć w żaden inny sposób". Jednak nawet nie mając wiedzy na temat pobudek autora, między jedną melodią kontrastującą z drugą, można domyślić się, że to, co zawarł na krążku to głównie "rzeczy osobiste". Uczucia słodko-gorzkie, przypominające śmiech przez łzy. Nie każdy potrafi opisać dźwiękiem istotę miłości. Zwłaszcza jeśli używa do tego skromnych narzędzi. Pompatyczną orkiestrą nietrudno wprawić ciało odbiorcy w drżenie, zmasowaną siła instrumentów łatwo wywołać w nim sensualne wrażenia. A tu? Nieśmiałe muśnięcia, czasem tylko uderzenia w fortepianowe klawisze...

Choć dotąd Kmieciak lubił grać albo w pojedynkę, albo w ramach indie popowego zespołu Hello Mark, to jednak tym razem swoją muzykę prezentuje w towarzystwie dwóch pięknych i utalentowanych artystek, absolwentek poznańskiej Akademii Muzycznej. Na skrzypcach zagra więc Dominika Dołżyńska, być może znana bywalcom tutejszego Teatru Wielkiego, zaś na wiolonczeli Aleksandra Walczak, która miała już okazję dzielić scenę z takimi postaciami jak Ray Wilson czy Kev Fox. Wspólnie z pianistą składają nam propozycję nie do odrzucenia. Ostatnia niedziela października musi zakończyć się w klubie Meskalina!

Sebastian Gabryel

  • Michał Kmieciak
  • Meskalina (Stary Rynek 6)
  • 30.10, g. 19
  • bilety: 15 zł