Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Końce i początki

Różne estetyki, kilka pozornie niezależnych części, mnóstwo historii, wiele przeplatających się wątków i jeden tancerz na scenie. Peter Pleyer z chaosu buduje spójną opowieść pt. "The Ponderosa Trilogy".

. - grafika artykułu
Fot. Jakub Wittchen / mat. Art Stations Foundation

Leitmotivem performance'u, który odbył się w sobotę w Studio Słodownia +3, jest śmierć, która staje się pretekstem do podróży przez historię sztuki drugiej połowy dwudziestego wieku. Wówczas to epidemia AIDS zaczęła zbierać obfite żniwo wśród artystów. Peter Pleyer nie tylko snuje opowieść o szerzącej się chorobie oraz dyskryminacji i społecznym piętnowaniu, z jakimi zmagały się osoby na nią cierpiące, ale też sięga po utwory muzyków, którzy odeszli zachorowawszy, m.in. szerzej nieznanego Antónia Variaçõesa. Bohaterowie tych anegdot zostają symbolicznie przywróceni do historii sztuki, z której zostali wykluczeni.

Taniec ze śmiercią

Zainteresowanie śmiercią, które przejawia performer, nie ogranicza się do AIDS, ponieważ, jak sam wyznaje, chce mówić o wszystkich, którzy umarli przedwcześnie. Wielokrotnie przywołuje postać Freda Herko - legendarnego tancerza związanego z Fabryką Warhola, który w wieku 29 lat popełnił samobójstwo, wyskakując nago z okna, przyjąwszy baletową pozycję. Jemu też poświęca jeden ze swoich tańców.

Temat umierania powraca bezustannie, w spektaklu kontrapunktuje go jednak motyw narodzin. Artysta uzasadnia fascynację okresem lat 60. tym, że wówczas przyszedł na świat i czuje nić pokrewieństwa z ówczesnymi artystami. Snuje nawet fantazję, że mógłby być synem Roberta Rauschenberga i Steva Paxtona, którzy w tym okresie stanowili parę i często bywali w ojczyźnie performera.

Publiczność improwizuje

Bez wątpienia monologi stanowią spoiwo spektaklu, za pośrednictwem którego Pleyer łączy najodleglejsze wątki. W sobotę pomiędzy częściami zapowiadał, co się wydarzy, uzasadniał poszczególne elementy scenografii, wyjawiał historie związane z kostiumami. Dzięki temu widz oglądał nie tyle gotowy, raz na zawsze ustalony występ, ale stawał się świadkiem procesu twórczego. Performer zabiegał o zbudowanie kontaktu z publicznością, pytał w trakcie, czy wszyscy znają angielski dostatecznie dobrze, by zrozumieć jego opowieści, zwracał uwagę, jeśli któreś z rekwizytów zostały znalezione w Poznaniu.

Rola widzów nie ograniczała się tylko do obserwacji, Pleyer wielokrotnie zachęcał ochotników do czynnego udziału. Początkowo niewiele osób wydawało się skorych, żeby wkroczyć do akcji. Szczęśliwie sytuację uratowali uczestnicy Alternatywnej Akademii Tańca, którą artysta prowadził w Starym Browarze. Stopniowo publiczność stawała się coraz śmielsza, by w ostatniej części niemal wszyscy spotkali się na scenie w improwizowanym tańcu przy dźwiękach piosenki wspomnianego już Variaçõesa.

Potrafię latać

Ochotnicy zostali też zaangażowani do współtworzenia przedostatniej sceny, w której performer czyta tekst opisujący prywatne doświadczenie spalania archiwalnych fotografii. Gest, który przywołuje na myśl odejście, zacieranie po sobie śladów i odrzucanie wizualnej pamięci opierającej się na zdjęciach, może dawać też poczucie wolności i stać się symbolicznym wejściem w nowy etap. Wtedy też na scenę wkroczyło kilku śmiałków, którzy na prośbę performera podnieśli go i przenieśli przez całą salę. Wówczas padła newralgiczna deklaracja, że teraz już potrafi latać.

Tematy narodzin i śmierci nieustannie spotykają się w tym performansie, który pomimo niezliczonych dywagacji pozostaje działaniem bardzo osobistym. To rytuał, w trakcie którego, przywracając pamięć artystów, artysta uzasadnia jednocześnie własne miejsce na scenie. A widzowie są świadkami, a czasami i współuczestnikami tej niezwykłej i przejmującej podróży.

Agnieszka Dul

  • "The Ponderosa Trilogy" Petera Pleyera
  • Studio Słodownia +3, Stary Browar
  • 16.05