Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Pozostaną niezapomniani

Grażyna Wrońska wspomina tych, którzy odeszli w ostatnim roku.

. - grafika artykułu
fot. freeimage.com

Antoni Kończal (1946-2014)

Zapamiętamy go jako człowieka zawsze uśmiechniętego. Swym sposobem bycia zdawał się mówić "choć burza huczy wokół nas", nie poddawajmy się rzeczywistości, tylko ją na miarę naszych możliwości zmieniajmy, bądźmy optymistami. Tak mówią o nim poloniści ze studiów na UAM, koledzy ze Studenckiego Teatru Nurt, wreszcie współpracownicy i przyjaciele z dawnego Marcinka i dzisiejszego Teatru Animacji. Zaczynał jako inspicjent u Leokadii Serafinowicz, ale też dostępował szczęścia występowania na scenie. Był najdłużej urzędującym dyrektorem teatru w Polsce. Doskonale rozumiał artystów, bo sam nim był, cenił pasję, oddanie pracy, umiał znajdować kompromisy, przyznawać się do błędów i budzić zaufanie. Adresatem teatrów, z którymi związał się Antoni Kończal, były zresztą nie tylko dzieci, repertuar uwzględniał również propozycje dla dorosłych widzów.

Sława Kwaśniewska (1928-2014)

Powiedzieć, że miała silną, magnetyzującą osobowość, to za mało. Gdziekolwiek się pojawiła, emanowała niezwykłą energią. Krakowianka z urodzenia, łączniczka AK, po wojnie pochłonięta przez teatr. Dla młodszych kolegów była mistrzynią - życzliwą, bezpośrednią, ale i wymagającą. Po studiach w Krakowie związała się kolejno ze scenami Częstochowy, Sosnowca, Zielonej Góry i wreszcie - od 1963 roku - Poznania. Jej domem dziesięć lat później stał się Teatr Nowy. Stworzyła tu wiele niezapomnianych kreacji, m.in. w Balladynie czy Operze za trzy grosze. Jej talent zabłysnął też w wielu filmach - w Wodzireju, Aktorach prowincjonalnych, Poznaniu 56, w serialach telewizyjnych, jak Boża podszewka czy ostatnio Lekarze. Doceniana przez recenzentów i uwielbiającą ją publiczność - m.in. w 2004 roku wyróżniona została Nagrodą Artystyczną Miasta Poznania, a przed rokiem złotym medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Umiała i rozśmieszyć, i zmusić do łez, ale zawsze skłonić do refleksji.

Wojciech Deneka (1946-2013)

Zakochany w teatrze od młodych lat. Swoją karierę rozpoczął jako osiemnastolatek w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie w 1964 roku. Potem była praca w teatrach dla dzieci: w Rzeszowie, w Bielsku Białej, Opolu, Słupsku i Szczecinie. Był lalkarzem i pokazywał się na scenie również jako aktor. Jego talent poznała też publiczność Gorzowa, Zielonej Góry, Elbląga, no i Poznania. Jako artysta przemierzył prawie całą Polskę... Z teatrem dla dzieci pożegnał się 30 lat temu. Z naszym Nowym związany był od 1997 roku do końca swoich dni. Nie zagrał już w wymarzonym Wiśniowym sadzie w reżyserii Izabelli Cywińskiej... Był mistrzem ról charakterystycznych, drugoplanowych, obdarzonym ciekawym głosem. Podziwiali go telewidzowie w Bożej podszewce czy Wiedźminie, a także słuchacze radia Merkury. Niepełnosprawni kochali go za to, że stworzył dla nich teatr w ośrodku "Przylesie". Miał duże poczucie humoru, które - podobnie jak życzliwość - towarzyszyło mu na co dzień.

Jan Berdyszak (1934-2014)

Nie można chyba wyobrazić sobie piękniejszego pożegnania z twórczością i życiem niż wystawa Horyzonty grafiki w Muzeum Narodowym. Był rzeźbiarzem, malarzem, pedagogiem, grafikiem, teoretykiem sztuki, autorem instalacji w wielu polskich miastach. Debiutował w słynnym studenckim klubie "Od Nowa" w 1960 roku, studiował rzeźbę w Poznaniu, a samodzielnie malarstwo. Był odkrywczym scenografem w awangardowym pół wieku temu Marcinku. Z poznańską uczelnią, którą potem współreformował jako prorektor, związał się w 1965 roku. Swych studentów traktował bardzo poważnie, zawsze miał dla nich czas. Uwielbiali z nim dyskutować. Był człowiekiem o rozległych horyzontach, obcy konwencjom w sztuce, zwolennik przenikania się różnych dziedzin twórczości plastycznej. Doskonale zorientowany w nowoczesnych technikach. W czerwcu świętował swoje 80 urodziny. Był wielkim rewolucjonistą w sztuce i bardzo pracowitym, skromnym i życzliwym człowiekiem.

Leszek Knaflewski (1960-2014)

Nawet jeśli ktoś niezbyt interesuje się sztuką nowoczesną, z pewnością musiał słyszeć o Kole Klipsa. Działało w trudnych latach 80., Leszek Knaflewski był współzałożycielem tej ciekawej grupy artystycznej. Swoje artystyczne pomysły, nietuzinkowe i śmiałe, wzbudzające dyskusje i podziw wśród krytyków i publiczności, która powoli m.in. dzięki nim dojrzewała do odbioru awangardowej sztuki, kontynuował już jako pedagog na macierzystej uczelni. W swych instalacjach używał przedmiotów zadomowionych w codzienności. Udatnie łączył sztuki wizualne z muzyką, współpracował z wieloma zespołami muzycznymi, budował też obiekty-instrumenty, wśród których wybijała się niekonwencjonalna w każdym calu trumna elektryczna. Był ponadto autorem fotografii, obrazów, filmów, słowem - artystą multimedialnym.

Marian Kouba (1920-2014)

"Muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale i pozwala długo i pięknie żyć" - mógłby powiedzieć ten znakomity polski tenor. Marian Kouba urodził się we Lwowie i już tam zaczął szlifować swój talent, biorąc lekcje u legendarnego Adama Didura. Po maturze trafił do Szkoły Podchorążych na poznański Golęcin i jako podchorąży brał udział w kampanii wrześniowej. Okupację przeżył w niewoli niemieckiej, a po wojnie w Krakowie kontynuował naukę śpiewu i tam w 1948 roku debiutował rolą Jontka w Halce. Od roku 1953 aż do 1991 mogliśmy podziwiać go w wielu rolach w gmachu pod Pegazem. Związany był też z Operą Narodową w Warszawie i Staatsoper Unter den Linden w Berlinie. Miał w swym repertuarze 60 partii operowych. Jego kreacje w Strasznym Dworze czy Aidzie zostały zapisane w historii sztuki wykonawczej. Koncertował w wielu krajach świata, był też świetnym pedagogiem.

Klemens Mikuła (1931-2014)

Żartował, że Maltę wymyślił dla siebie, bo kocha pływanie i wiosłowanie. Ta miłość zaowocowała zresztą wielokrotnym mistrzostwem Polski w wioślarstwie. Równie silna była pasja do budowania i przekształcania krajobrazu. Klemens Mikuła architektem został po studiach politechnicznych w Poznaniu i we Wrocławiu, a jego koronnym osiągnięciem był kompleks rekreacyjno-sportowy na Malcie. Budowa przypadła na trudne lata 80. Dziesięć lat budowy to przysłowiowa droga przez mękę, ale absolutnie trzeba ją było przejść. Nikt nie wyobraża sobie obecnego Poznania bez Malty! Projektant otrzymał od Polskiego Komitetu Olimpijskiego Złoty Wawrzyn Olimpijski. Uhonorowany został również prestiżowym tytułem "Zasłużony dla Miasta Poznania". W pamięci przyjaciół pozostanie jako człowiek dowcipny, życzliwy, świetny gawędziarz. Żal, że na ulicach Poznania nie spotkamy już postaci z charakterystyczną burzą siwych włosów...

Krzysztof Wilkus (1947-2014)

Ostatni raz grał na katedralnych organach 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, krótko przed śmiercią. A codziennym i wielkim wydarzeniom w bazylice archikatedralnej towarzyszył swą muzyką przez czterdzieści lat. Według znawców stworzył własny styl akompaniamentu zgodny z niełatwymi wymaganiami liturgii. Uświetniał m.in. uroczystości związane z pielgrzymkami Jana Pawła II i inne ważne momenty w życiu religijnym archidiecezji. Był też kompozytorem. Jego utwór otwierał w 2000 roku Wielki Jubileusz Chrześcijaństwa w naszej katedrze. Inne rozbrzmiewały i rozbrzmiewają w wielu sanktuariach w kraju i za granicą. Przed trzema laty został Tytularnym Organistą Archikatedry w Mohylewie na Białorusi. Zostawił po sobie wiele nagrań radiowych i płytowych, m.in. z Poznańskimi Słowikami, a także jeden z najbogatszych i najciekawszych prywatnych zbiorów muzykaliów organowych i kościelnych. W 2005 roku otrzymał medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

Grażyna Wrońska