Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Największa za ludzkiej pamięci

Bóg najlepszy i największy zesłał tę plagę, chcąc przywołać nas do uznania i wyznania naszych (...) grzechów" - tak tłumaczyli sobie poznaniacy wielką powódź w 1551 r.

. - grafika artykułu
Tak mogła wyglądać wielka powódź w Poznaniu. Na reprodukcji: fragment obrazu nieznanego autora - Ratusz poznański w czasie powodzi z ok. 1830 r., własność Muzeum Narodowego w Poznaniu

Roku Pańskiego 1551 w miesiącu marcu tak podniósł się poziom wód w rzece Warcie, że pamięć ludzka nie notowała podobnego zdarzenia. Z Nowej Grobli i ulic Rybaki, Pisaki, Gąski, i domostw całego Chwaliszewa [woda] wypierała ludzi i bydło, (...) przekraczała wysokość niektórych budynków (...) i zatapiała wiele domów" - tak rozpoczyna się relacja z Kroniki poznańskich pisarzy miejskich o tym wydarzeniu. " (...) Owa masa wód napłynęła nieoczekiwanie i nagle (...) dnia 10 marca (...) i nie przestawała przybierać aż do 24 dnia tego miesiąca".

Wielkanoc u Górków

Tymczasem 24 marca, zgodnie z kalendarzem liturgicznym, przypadał akurat Wielki Piątek. Ponieważ "pełne były wody kościoły św. Marii Magdaleny, św. Stanisława, Dominikanów, św. Katarzyny", a także katedra, msze i nabożeństwa na Ostrowie Tumskim odprawiano w pałacu biskupim, a w obrębie murów - w Wadze (woda sięgnęła jedynie "pod główne jej wejście"). Ta ostatnia jednak nie była w stanie pomieścić wszystkich wiernych. Szykowały się pełne prowizorki święta Wielkiej Nocy!

Uroczyste i godne, mimo klęski powodzi, świętowanie wydarzeń Wielkiego Tygodnia stało się możliwe dzięki Górkom, którzy mieszkańcom Poznania udostępnili swój pałac. "[Andrzej Górka] ze szczególną starannością zawiesił na dziedzińcu domu ogień i pochodnie w żelaznych uchwytach, ozdobił też na czas Wielkanocy dziedziniec kosztownymi kobiercami, ustawił ławki i podnóżki (...). Wszystko, co wydawało się potrzebne dla honoru Boga i dla godności każdego [z wiernych], zostało zarządzone i przygotowane". Po każdym nabożeństwie z pałacu do Wagi szła procesja ze śpiewem.

Na koszt miasta

Kłopoty z uroczystym świętowaniem Wielkanocy nie były największymi, jakie dotknęły poznaniaków podczas powodzi. Brakowało "ryb, mięsa, jak i chleba oraz wszelkiej żywności". Kilka tysięcy najuboższych żywiły władze na koszt miasta. Ucierpiały nieruchomości - "wiele domów na przedmieściach zawaliło się, wiele też woda (...) w samych fundamentach wzruszyła". Po zalanym (wraz z rynkiem) Poznaniu poruszano się łódkami, uruchomiony też został prom, na który wchodziło się "z fosy miejskiej niedaleko Bramy Wronieckiej". Płynął on "na Zagorze, w stronę wsi Zegrze (...). Wielu ludzi nienawykłych do przeprawy topiło się w rzece".

Wody zaczęły powoli opadać po "niedzieli Rogacionum" (3 maja). W mieście panowały fatalne warunki sanitarne - w czasie powodzi woda "wyrywała z posadzki kościołów nagrobki, nosiła (...) liczne ciała zmarłych", po Wielkanocy nastały chłody, które utrudniały wysychanie zalanych terenów. Trudno się dziwić, że w 1552 r. "okropne powietrze morowe" w Poznaniu "sprzątnęło kilka tysięcy ludzi z tego świata...".

Daina Kolbuszewska