Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Bezczelny i z poczuciem humoru

- Był strasznie czarno-biały. Nie miał tej masy półcieni, co jego fotografie - wspomina jego wnuk, Marek Ulatowski. Udźwignąć organizację pierwszej w odrodzonej Polsce ogólnokrajowej wystawy fotografii artystycznej w 1923 r. i podjąć próbę zebrania środowiska w jednym, ogólnopolskim związku fotograficznym był w stanie tylko on, gejzer energii: Roman Stefan Ulatowski (1881-1959).

. - grafika artykułu
Port rzeczny na Warcie, 1924 r., fot. R. S. Ulatowski ze zbiorów Miejskiego Konserwatora Zabytków

Do pracowni przy Al. Marcinkowskiego wszedł oficer w mundurze SS. Ulatowski wyprostował się jeszcze bardziej niż zwykle. Z berlińską bezczelnością w tonie i akcencie spytał go o życzenie. Niemiec spojrzał żywo i rzucił kilka uwag na temat pierwszorzędnych reprodukcji malarstwa w witrynie atelier. Ulatowski, patrząc mu w oczy, wyraził opinię o niekwestionowanej wieczności sztuki mistrzów i marnym przemijaniu każdego człowieka, kładąc akcent na każdego. Niemiec uśmiechnął się niespodziewanie, wyraził uznanie dla znajomości niemieckiego Ulatowskiego i pochwalił się swoją znajomością kilku języków obcych, na co fotograf rzekł: "Ale rosyjskiego pan nie zna". - "A jednak" - odpowiedział Niemiec triumfalnie. - "To paszoł won!"

Trzeba umieć patrzeć

Ojciec Marka Ulatowskiego był świadkiem tej okupacyjnej sceny. Myślał, że esesman wyciągnie pistolet i strzeli, a on wyszedł. Obyty, bezczelny, z piekielnym poczuciem humoru - na portretach Ulatowskiego seniora wszystko to widać. Silna osobowość bez wątpienia wynikała z jego życiorysu, wszystko osiągnął zupełnie sam.

Urodził się w rodzinie wiejskiego murarza. Rodzice przysłali go do Poznania, by tu wyuczył się na fryzjera. Nieopatrznie ulokowali go jednak u wuja, Bolesława Samolińskiego, fotografa i właściciela Atelier Rubens, znanej w Poznaniu pracowni fotograficznej po E. Mirskiej. Gdzież czar fryzjera do magii starych technik fotograficznych! Piętnastoletni Ulatowski postawił się wszystkim i zaczął terminować u wuja.

- Dziadek twierdził, że do fotografii trzeba mieć talent malarski. Po pierwsze trzeba umieć patrzeć, a nie być technicznie uzdolnionym - wspomina wnuk. Wyrażał się zawsze zdecydowanie, nawet jeśli popadał w sprzeczności. Właśnie za techniczną solidność miał szacunek do niemieckich fachowców fotografii, twierdząc: "To jest warunek pierwszy". A był obeznany z warsztatem niemieckim imponująco. Siedemnastoletni zaledwie, wyjechał w 1898 r. do Drezna, które po jakimś czasie zamienił na Monachium i Berlin. Wybrał miasta znane z bogatego życia artystycznego, wielkich zbiorów muzealnych i świetnej architektury, żeby nauczyć się pracy w zakładach fotografii artystycznej. Ich rola polegała wówczas w ogromnym stopniu na wyszukanej dokumentacji sztuki i portretowaniu związanych z nią osobowości. Modne były pocztówki z widokami, reprodukcjami, portretami rodziny cesarskiej, karty wizytowe z wizerunkami właścicieli itp. Terminujący jako asystent i operator Ulatowski trafił ostatecznie (w 1903 r.) do słynnego atelier nadwornego fotografa cesarza Juliusa Corneliusa Schaarwächtera, który w Berlinie miał aż dwie pracownie. W ich witrynach wystawiał kolejne zdjęcia dorastających latorośli cesarza Wilhelma II i całej rodziny, a na rewersie karty wizytowej wymieniał listę złotych i srebrnych medali, zdobytych na wystawach w świątyniach sztuki Hamburga, Wiednia, Filadelfii...

Społecznik i erudyta

W 1914 r. bardzo podobnie anonsował własne "Atelier fotografii artystycznej" w Dzienniku Poznańskim: "[...] tuszę sobie, iż pod każdym względem będę mógł zadowolić choćby najwybredniejsze wymagania swoich Szanownych Odbiorców". Jak nie grzeszył półtonami, tak i skromnością. Na dobre do Poznania przeniósł się w przededniu I wojny światowej i zdumiewał otoczenie.

- Dziadek miał olbrzymią bibliotekę, z której korzystał - celnie ujmuje rzecz Ulatowski wnuk. Szczególną wiedzą operował z zakresu historii sztuki, "po fragmencie obrazu umiał poznać nieomylnie epokę, a nawet autora dzieła". Pozycję zawodową zdobył jako doskonały portrecista, wykonawca najlepszych reprodukcji dzieł sztuki oraz fotograf zabytków Poznania i Wielkopolski, o które zabiegali wydawcy. Zaczął także pisać w tygodniku Praca, próbował konsolidować środowisko. W tym celu zaraz po odzyskaniu niepodległości utworzył w Poznaniu Zachodniopolski Związek Fotografów Zawodowych (ZZFZ). To był szalenie ciekawy czas. Należało nagle scalić tereny trzech byłych zaborów, z których każdy działał dotąd według innego prawa, przepisów, inna była mentalność ludzi. Ulatowski zderzył się z nią w sposób wyjątkowy, gdy w 1923 r. zwołał zjazd fotografów do Poznania, by dogadali się w sprawie utworzenia jednej, "wszechpolskiej" - jak wtedy mówiono, organizacji fotograficznej. Miała zadbać o poziom fotografii polskiej "we wszystkich jej gatunkach". Delegacja warszawska zażądała niezrozumiałego dla reszty wyłączenia z takiego związku fotografów żydowskich (tzn. prawie połowy fotografów w Polsce!).

To, co zależało od samego Ulatowskiego, udało się jednak wyśmienicie: w przeddzień zjazdu ukazał się miesięcznik Światłocień, otwarta została ogólnopolska wystawa o tym samym tytule. Wobec szalejącej inflacji Ulatowski - redaktor i wydawca, uznał publikację czasopisma za "niezwykły czyn obywatelski". Miał prawo czuć satysfakcję. W 1924 r. udało mu się jeszcze zorganizować konferencję fotografów z całej Polski i powołać do życia Centralny Związek Stowarzyszeń Fotograficznych, lecz w tym samym roku z powodów finansowych upadł Światłocień, a po kilku latach rozpadł się również CZSF. "Środowisko było słabe" - stwierdził. I zajął się pracą, a poznańskie mieszkanie przy atelier zapełnił aktorami, malarzami, literatami i muzykami. - Miał filuterny uśmieszek, gdy ich wspominał - zdradza Marek Ulatowski. W latach 1926-1932 wydał 24 teki ze zdjęciami zabytków Poznania i Wielkopolski oraz dzieł sztuki z Powszechnej Wystawy Krajowej 1929 r. - jedyny tak dokładny zbiór ikonograficzny regionu.

Monika Piotrowska

  • Cytaty nieprzypisane w tekście Markowi Ulatowskiemu za Ignacym Płażewskim w: "Spojrzenie w przeszłość polskiej fotografii", PIW, 1982 
  • "Dawny Poznań. Fotografie Romana Stefana Ulatowskiego" do kupienia w Salonie Posnania i sklepie internetowym sklep. wmposnania.pl