Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Pułapka transparentności

Wyobraź sobie świat, w którym śledzony jest każdy twój ruch. Każde słowo, gest, grymas twarzy, nawet tętno i oddech. Przerażające? Być może, ale pretensje możesz mieć tylko do siebie, bo przecież sam wyraziłeś na to zgodę. Brzmi jak koszmar senny? A czy właśnie do tego nie zmierzają nowoczesne technologie, z Facebookiem i Google, a nawet Spotify czy Endomondo na czele?

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Młodziutka Mae Holland, bohaterka filmu "The Circle. Krąg", pracuje w firmie, w której musi upominać niesfornych klientów, że przelewając pieniądze za rachunki pomylili się o 30 centów. Kiedy więc nadarza się okazja wzięcia udziału w rekrutacji do pracy w międzynarodowej firmie informatycznej o sławie na niespotykaną skalę, nie waha się ani przez moment. Udaje jej się przejść rozmowę kwalifikacyjną, która ociera się o absurd, i oto staje się członkiem community, społeczności, w której nikt nie jest anonimowy. Bycie (ważną - jak na każdym kroku podkreśla charyzmatyczny Bailey, założyciel The Circle) częścią większej całości początkowo wydaje się kuszące. Nie dość, że zarobki są oszałamiające, a firma zapewnia opiekę medyczną nie tylko pracownikom, ale i ich rodzinom, to jeszcze jest samowystarczalnym "państwem w państwie", w którym można mieszkać, jeść, iść na basen, do kina, na jogę albo koncert znanej kapeli. W tej pracy wszyscy nie tylko razem pracują, ale i razem spędzają czas wolny. Samotny spacer czy spędzenie weekendu z rodzicami jest odbierane co najmniej podejrzliwie. Nie integrujesz się? Wyszłaś z pracy w piątek wieczorem, a wróciłaś dopiero w poniedziałek rano? Pewnie masz coś do ukrycia. Tutaj to największa zbrodnia.

"The Circle" porusza bardzo ważną kwestię tego, jak daleko są w stanie posunąć się twórcy nowoczesnych technologii, którzy jednocześnie ułatwiają i utrudniają nam życie. Nie sposób dyskutować z argumentami o przydatności wielu rewolucyjnych funkcji czy programów, które pomagają nam w życiu - od tych banalnych, liczących za nas kalorie czy ilość konserwantów w przetworzonej żywności, po naprawdę ważne, pomagające ratować ludzkie życie czy odnaleźć zaginione dziecko. Sęk w tym, że każdy wynalazek ma zawsze dwa oblicza - ciemne i jasne. Alfred Nobel w dniu, w którym wynalazł dynamit, musiał zdawać sobie sprawę, że ludzkość nie będzie go używać wyłącznie do kruszenia skał.

Film Jamesa Ponsoldta fabularnie pozostawia niestety wiele do życzenia. O ile do połowy seansu historia trzyma się logiki i wciąga widza, o tyle potem wymyka się spod kontroli i dryfuje w stronę oczywistości. Widzimy więc wypalenie zawodowe jednej z pracownic, która poświęciła firmie kilka lat życia, a teraz jest na skraju wyczerpania i załamania nerwowego. Śledzimy osobistą tragedię Mae, która musiała się wydarzyć (czy aby na pewno musiała?) i jej przewrotny pomysł, który może zbawić świat od tragedii. Wszystko to ze sporą domieszką patetyzmu, na który amerykańskie kino tej skali cierpi od zawsze. W tym kontekście dobrze się składa, że główne role przypadły w udziale Emmie Watson (Mae) i Tomowi Hanksowi (Bailey), którzy robili, co mogli, żeby nie zgubić po drodze ważnego przesłania tego filmu.

Mimo to, wizja Ponsoldta to i tak ważny głos w dyskusji nad siłą nowoczesnych technologii, infiltracją w sieci i manipulacjami, jakim codziennie, po części nieświadomie, jesteśmy poddawani, choćby w formie reklamy. Za nami sprawa Edwarda Snowdena, o której słyszał cały świat, a mimo to nadal ulegamy ukrytym mechanizmom. To, co widzimy na dużym ekranie, jeszcze się nie dzieje. Ale może wydarzyć się w najbliższej przyszłości, jeśli nie zorientujemy się wystarczająco wcześnie. A wtedy nie będzie już odwrotu.

Być może już go nie ma.

Anna Solak

  • "The Circle. Krąg"
  • reż. James Ponsoldt