Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Cukierek, psikus albo życie

Michael Myers to obok Jasona Voorheesa z serii "Piątek trzynastego" oraz Freddy'ego Kruegera z "Koszmaru z ulicy Wiązów" najsłynniejszy  slasherowy morderca epoki VHS - do dziś terroryzował w święto Halloween amerykańskie przedmieścia już bodajże dziesięć razy. Najnowsza odsłona ignoruje jednak wydarzenia z wszystkich poprzednich sequeli i bezpośrednio kontynuuje wątki oryginalnego, niezwykle klimatycznego "Halloween", nakręconego przez Johna Carpentera dokładnie 40 lat temu.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Po tragicznych wydarzeniach sprzed czterdziestu lat, Laurie Strode nie miała łatwego życia. Choć została matką, a później babcią, to jednak rodzina się od niej odwróciła. Kobieta przez cały ten czas żyła bowiem w strachu, niczym w amoku przygotowując się do ewentualnej kolejnej konfrontacji z Michaelem Myersem - tkwiącym w zakładzie zamkniętym psychopacie, uznawanym przez wielu lekarzy za wcielenie zła. W przeddzień święta Halloween jej koszmar zaczyna się urzeczywistniać. Michael wydostaje się na wolność i kierowany morderczym instynktem rusza w stronę Haddonfield - miasteczka, w którym wszystko się zaczęło.

Mówi się, że jeśli widziałeś jeden slasher, to widziałeś wszystkie. Coś w tym jest - temat spragnionego krwi psychola, zarzynającego rozwiązłych amerykańskich nastolatków siłą rzeczy nie może mieć przesadnie dużo odświeżających gatunek wariantów. Kiedy więc idziesz do kina, to doskonale wiesz, czego się spodziewać - lepszego czy gorszego operowania światłem, cieniem i zamkniętą przestrzenią, imprezowych licealistów, wytypowanych przez tajemniczą reżyserską siłę do roli ofiar, wbiegania po schodach, by odciąć sobie drogę wyjścia i co najmniej kilku brutalnych mordów zawsze dokonywanych bronią białą. Jest też oczywiście final girl, czyli ta, która chcąc nie chcąc stawia czoła złu, by móc powstrzymać krwawy pochód, przynajmniej do czasu powstania kolejnego sequela.

Wcielająca się zarówno w 1978, jak i w 2018 roku w rolę Laurie Strode Jamie Lee Curtis jest już bardziej grandma niż girl, na dodatek tym razem uzbrojona po zęby niczym John Rambo tudzież inny przygotowany na koniec świata preppers, ale wciąż nie na tyle, by mieć choć odrobinę przewagi nad trzymającym nóż kuchenny w ręku Myersem. Przedmieścia znowu więc spływają krwią, napięcie sięga zenitu, a skryty w cieniu, nieuchwytny i niepowstrzymany boogeyman przez jedną noc zaszczepia nieusuwalne traumy w głowach okolicznych mieszkańców.

Zignorowanie wszystkiego, co zdarzyło się po wydarzeniach ukazanych w oryginale Johna Carpentera zdecydowanie wyszło nowemu "Halloween" na dobre. Nic dziwnego - film Davida Gordona Greena to właściwie powrót do dawnych czasów, opowieść w starym stylu, w którym większe znaczenie ma budowanie atmosfery niż reinterpretowanie historii. Mamy tu więc festiwal odniesień do pierwowzoru, parę nielogiczności i kretyńskich zachowań bohaterów, które są obowiązkowym elementem każdego slashera, a przede wszystkim klimatyczny soundtrack przygotowany przez samego Carpentera, z genialnym wiodącym motywem muzycznym całej serii. Nie mam wątpliwości, że najnowsza odsłona historii o mordercy w groteskowej masce to najlepszy sequel "Halloween", jaki do tej pory powstał. Inna sprawa, że konkurencji nie miał zbyt imponującej.

Choć "Halloween" ogląda się wyśmienicie, to jednak nie sposób nie zauważyć, że jest ono filmem hermetycznym, nakręconym przede wszystkim dla fanów oryginału, którzy od razu zwrócą uwagę na sposób nakręcenia sceny wydostania się Michaela na wolność, szkolnej lekcji literatury, na której trwa dyskusja o przeznaczeniu czy nawet powiewających w nocy na wietrze prześcieradeł. Biorąc pod uwagę zaangażowanie Jamie Lee Curtis i samego Carpentera, a także paru innych osób, które maczały palce przy pierwowzorze, trudno wyobrazić sobie lepsze domknięcie historii. Oby domkniętej raz na zawsze, bo będący bardzo sprawnie zrealizowanym, zamaszystym ukłonem w stronę oryginału film Gordona Greena udowadnia przy okazji, że nic nowego nie da się już z opowieści o Myersie wycisnąć. Podobno nie można zabić boogeymana, ale już najwyższy czas, by złożyć go do grobu.

Adam Horowski

  • "Halloween" (2018)
  • reż. David Gordon Green

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018