A to bardzo prosta, melancholijna, nasycona cierpkim dowcipem historia chłopca o przezwisku Cukinia, który przypadkowo zabija swoją matkę - pijaczkę i trafia do domu opieki. Tutaj poznaje inne dzieci z bagażem złych doświadczeń. Opuszczone bądź wykorzystane przez swoich krewnych. Ojciec jednej z dziewczynek zastrzelił żonę, a potem popełnił samobójstwo, tata innej z postaci napadł na bank i trafił do więzienia...
Barras dyskretnie wprowadza nas w świat dziecięcych traum i tragedii (w końcu to jednak kino familijne), akcentując raczej specyficzne poczucie humoru i przyjaźń małoletnich outsiderów. Odchodzi też od stereotypu, zgodnie z którym sierocińce są pozbawioną miłości przechowalnią nieletnich. Dla bohaterów filmu "bidul" jest szansą na odzyskanie równowagi, zaleczenie ran i życie, w którym przynajmniej od czasu do czasu pojawi się przebłysk radości.
Niemniej Nazywam się Cukinia daleko do wizji dzieciństwa jako krainy idyllicznej i niewinnej. Smutne lalki z wielkimi oczami poruszane tradycyjną techniką poklatkową przywodzą na myśl raczej oniryczno-depresyjne klimaty dzieł Schulza czy Hasa niż słodkie pastele Disneya. Film powstał na podstawie autobiograficznej książki To ja, Matołek Gilles'a Paris, scenariusz napisała zaś Celine Sciamma, autorka i reżyserka znana z subtelnych a wnikliwych portretów dzieci i młodzieży (Chłopczyca, scenariusz do Mając 17 lat André Techinégo). Także jej wrażliwość niewątpliwie przyczyniła się do sukcesu tej animacji.
Bartosz Żurawiecki
- "Nazywam się Cukinia"
- reż. Claude Barras
- premiera: 2.06