Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Duch się unosi, materia oporna

Z Piotrem Libickim, plastykiem miejskim, o pierwszym roku uzdrawiania miejskiej przestrzeni, rozmawia Jakub Głaz.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Z niebytu powróciło przed rokiem stanowisko plastyka miejskiego. Mnożyły się wtedy nadzieje, ale i znaki zapytania. Co uda się zrobić? Za ile lat będą efekty? Czy jeden urzędnik ma szansę przywrócić jakość poznańskiej przestrzeni? Sprawdźmy więc, co zrobił przez minione 12 miesięcy miejski plastyk Piotr Libicki.

Ciężki był pierwszy rok w urzędzie?

Myślałem, że będzie trudniej. Udało się przeprowadzić zaskakująco wiele rzeczy.

Co okazało się najłatwiejsze?

Wypromowanie nowych, stonowanych barw infrastruktury: słupów, ogrodzeń, miejskich mebli. Nie ma jeszcze bardzo widocznego rezultatu, ale sukcesem jest przekonanie odpowiedzialnych za tę dziedzinę ludzi do nowych rozwiązań. Dziś jaskrawy, zielony kolor sieci trakcyjnej budzi już zastrzeżenia sporej liczby osób. Przed rokiem tak nie było.

Prasa donosi nawet, że chcesz urządzić Poznań "na szaro", lecz zdaje się to rozumieć. Przyzwyczajeni do żywych barw internauci i czytelnicy mają jednak zastrzeżenia.

Dlatego należy im się wytłumaczenie. Że to nie widzimisię plastyka, a powszechnie obowiązująca zasada. Tak jest w Warszawie, Wrocławiu, Berlinie czy Lille. Infrastruktura nie jest przecież najważniejszym elementem przestrzeni, powinna być dyskretnie obecna - stąd kolor grafitowy. To ludzie i architektura muszą być na pierwszym planie.

Od intensywnej edukacji zamierzałeś rozpocząć swoje działania. Udało się?

Jeśli szeroko ująć temat, to tak. Codziennie prowadzę przecież niezliczone rozmowy z kilkudziesięcioma osobami odpowiedzialnymi za różne decyzje w urzędzie. I ja przy tym bardzo dużo się uczę od innych. Sporo udało się też chyba osiągnąć za pomocą kontaktów z mediami. Gorzej wyszło z konkretnymi przedsięwzięciami, jak np. edukacyjna akcja dla dzieci. Była zbyt szybko przygotowana i niedoinwestowana. Moja w tym wina. Gdy będę miał kogoś do pomocy, to akcja Miasto ciasto ruszy na nowo w dopracowanej już formule.

Ale wciąż działasz sam. Radni poparli zatrudnienie dodatkowych osób, lecz były prezydent tego nie zrobił.

Czułem jednak z jego strony pełne wsparcie, a wzmocnienie mojej funkcji było planowane. Cieszy mnie, że nowy prezydent wspomniał już, że skromne jednoosobowe biuro plastyka miejskiego wymaga poszerzenia.

Brzmi pięknie, ale naprawdę nigdy nie usłyszałeś słynnego urzędowego "nie da się"?

Zdarzały się opinie, że prawo na coś nie pozwala, ale gdy przebrnąłem przez przepisy, okazywało się, że możliwe jest osiągnięcie celu. Zresztą nie realizowałem niczego, na co nie pozwoliłoby prawo. A obecnie testujemy kreatywne, w pełni legalne rozwiązanie, które skomplikuje życie tym, którzy zaśmiecają naszą przestrzeń nielegalnymi reklamami. Zobaczymy, jak wyjdzie.

Twoje działania nie budziły zdziwienia w urzędzie lub podległych mu jednostkach?

Raczej nie. Z Biurem Promocji Miasta przygotowaliśmy zresztą prosty zestaw wytycznych dotyczących infrastruktury. To podstawowe przykazania estetyczne promujące minimalizm, kolorystyczną neutralność, przyjazne oświetlenie, ograniczone oznakowanie urządzeń logotypami, zawężoną liczbę wzorów, w tym miejskich mebli itp. Duch tych zapisów unosi się już w urzędzie i jest rozumiany.

W miejskiej materii zmian jest jednak niewiele.

Nie wszystkie łatwo zobaczyć. To np. kwestia zbyt wielu znaków drogowych psujących przestrzeń. ZDM zaczyna powoli ograniczać ich liczbę. Trudno jednak zauważyć, że nie tyle coś z ulicy zniknęło, ile w ogóle się nie pojawiło. Ale już nowy grafitowy kolor infrastruktury spotkamy na Strzeleckiej, Czajczej czy - w przypadku nowych skwerów - na Głogowskiej. Jeśli chodzi o kwestie reklamowe, to udało się zmienić dwa symboliczne budynki. Ze Stadionu Miejskiego zniknęły wielkie reklamowe szmaty. Nie pojawiły się materiały promocyjne na odnowionym Arsenale.

Ale na przeszklonym Holu Wschodnim MTP przy moście Dworcowym wciąż wieszają wielki banner.

Tu sukcesu brak. Ale odbyło się już pierwsze obiecujące spotkanie w tej sprawie. Będą kolejne.

Ilu takich spotkań trzeba, by zdjąć płachtę, z którą konserwator zabytków walczyła już 8 lat temu?

Sądzę, że około pięciu. Miasto ma tylko 30 procent udziałów w MTP, więc wpływ mamy mniejszy. Mam nadzieję, że nowy prezes MTP pomoże bardziej niż ustępujący, który wypowiadał się na temat złego stanu ul. Głogowskiej, ale nie widział oszpecania swojego budynku.

Wróćmy do plusów. Co jeszcze się udało?

Sporo rzeczy powiodło się dzięki współdziałaniu wielu osób w urzędzie, ale też mediów i stowarzyszeń. Dziś nie dopuszczamy już żadnych nowych reklam w tzw. pasie drogowym, czyli wzdłuż ulic, a stare są w miarę możliwości systematycznie usuwane. Zarzuciliśmy zwyczaj wieszania reklam na barierkach przejść dla pieszych, kładkach czy mostkach. Wydział Gospodarki Nieruchomościami usuwa nielegalne bannery z miejskich płotów, odrzucając teraz wnioski o ich legalizację. Wiele szkół, które rozumieją, że bez estetyki nie ma dobrej edukacji, nie przedłuża umów na nośniki reklamowe na ich terenie. Ogród Jordanowski przy Solnej zdjął wszystkie reklamy wiszące na ogrodzeniach. ZKZL kieruje wynajmujących lokale handlowe do mnie, by uzgodnić wygląd szyldu. Zniknęły szpetne nośniki ze słupów na Św. Marcinie...

Na którym kilkanaście metrów dalej pomalowano inne słupy. Na zielono, nie na szaro, brudząc przy tym potwornie chodnik!

Tak być nie może, choć przyznaję się, że zabrakło mi orientacji, by tej sprawie dokładniej się przyjrzeć i właściwie zainterweniować. Zresztą dostaję gorączki za każdym razem, gdy widzę złe wykonawstwo. Interweniowałem w przypadku wadliwych płyt na moście Teatralnym. To była drobna korekta, a mankamentów w mieście jest więcej. Brak mi czasu, by się nimi zająć.

Nie masz czasem ochoty tupnąć nogą? Nakazać poprawę zamiast rozmawiać i tłumaczyć?

To nie mój styl. Raz zadziała, ale może przynieść straty w przyszłości. Ale raz byłem do tego zmuszony, choć nie sam.

Mocno tupnąłeś?

Tak. W sprawie wyglądu nowych biletomatów. Wspomogło mnie w tupaniu Biuro Promocji Miasta. Urządzenia miały być niebieskie, ale udało się to zmienić. Udało się też zapobiec przypadkowemu wyglądowi elektronicznych tablic systemu ITS. Efekt zobaczymy już za kilka miesięcy, gdy staną na przystankach.

Lasu nowych zielonych słupów na Kaponierze nie udało się jednak przemalować.

Niestety. Według projektu miały być grafitowe. Z Kaponierą związane są też prace nad nowym systemem informacji miejskiej, którego przedsmak dają tablice w przejściu pod ulicą Matyi. To nowa estetyczna jakość, z którą wiążę duże nadzieje.

Urzędowe jednostki idą Ci na rękę. A jak z prywatnymi podmiotami?

Tu jest trudniej. Przyznam, że nawet nie zabrałem się do walki z nielegalnymi reklamami na prywatnych gruntach i budynkach, bo pochłonęłoby to cały mój czas, a rezultat mógł być bardzo ułomny. Dlatego też odłożyłem na później planowaną przeze mnie sanację szpetnej ul. Gwarnej.

Chaos na placu Wiosny Ludów też jest nie do ruszenia?

Rodzi się koncepcja działań na tym terenie, ale to etap tak wstępny, że wstyd o tym wspominać.

Układa się za to współpraca ze społecznikami. Przede wszystkim na Wildzie

Tak. Akcja Wilda na glanc jest modelowa. To układ idealny, w którym działają mieszkańcy reprezentowani przez stowarzyszenia, Urząd Miasta oraz lokalny biznes, który zaczyna dostrzegać wagę estetycznych zmian. Podobna sytuacja ma miejsce przy przekształcaniu starego koryta Warty. Jeśli wszędzie stanie się podobnie, to - mimo wielu przeszkód - mamy przed sobą nie tyle kolorową, ile ciekawą kolorystycznie przyszłość.

Rozmawiał Jakub Głaz  

Piotr Libicki ur. 1973, historyk sztuki, absolwent UAM, członek Stowarzyszenia Historyków Sztuki, od 2004 r. ekspert Instytutu Sobieskiego w Warszawie z zakresu krajobrazu, wykładowca w Instytucie Geografii Społeczno- -Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej UAM