Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Bycie reporterem to kwestia charakteru

Paraliżuje go przeszklona winda, ale nie boi się wyjechać w teren objęty działaniami wojennymi. Gościem sobotniego spotkania w ramach cyklu Zamek Reporterów był Wojciech Jagielski.

. - grafika artykułu
Fot. Leszek Jańczak / materiały Centrum Kultury Zamek

Kończąc studia nie wiedział, co chce robić, ale był pewien, czego robić nie chce - być dziennikarzem. - To wszystko jest dziwnym i szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Wiedziałem, że chcę się zajmować Afryką, ale nie wiedziałem, w jaki sposób. Wiedziałem też, że od wojska się nie wymigam, więc sam się do nich zgłosiłem. Ostatnie miesiące służby spędziłem w wartowni, gdzie miałem do swojej dyspozycji telefon. Wówczas było to coś, więc korzystałem z niego i wydzwaniałem do wszystkich miejsc, które miały w nazwie słowa "międzynarodowy" albo "zagraniczny". Ale zadzwoniłem też do telewizji... - wspominał na sobotnim spotkaniu Wojciech Jagielski.

Reporter swoją karierę rozpoczął właśnie w telewizji, ale już po pół roku stwierdził, że praca, jaką wykonuje, nie ma sensu. Szukając dalej, trafił do Polskiej Agencji Prasowej. - To był początek grudnia 1986 roku. Miałem dojechać do nich na godz. 6 rano, a pogoda była paskudna. Taka niby niesprzyjająca zakochaniu, ale jednak... Kiedy otworzyłem drzwi, to po chwili już wiedziałem, że nie chcę stamtąd wychodzić. I gdyby nie te burze, gdyby w Polsce był wieczny PRL, to z pewnością byłbym ciągle ich dziennikarzem - opowiadał.

Wojciech Jagielski, oprócz swojego długoletniego związku z PAP, przez ponad 20 lat pracował także dla "Gazety Wyborczej". Jako depeszowiec relacjonował rozpad rosyjskiego imperium, załamanie się apartheidu w RPA, połączenie Hongkongu z Chinami, zamachy stanu, upadki dyktatorów w Afryce i Azji. Wyjeżdżał w obszary objęte wojną ponad 50 razy.

Tercet egzotyczny: Mandela, Saddam i Jagielski

Napisał sześć książek: "Nocni wędrowcy", "Dobre miejsce do umierania", "Modlitwa o deszcz", "Wieże z kamienia", "Wypalanie traw" oraz najnowszą z 2013 roku "Trębacz z Tembisy", o której opowiedział podczas spotkania.

Jagielski portretuje w niej życie Nelsona Mandeli, jednego z największych przywódców XX wieku oraz przedstawia historię Freddiego "Saddama" Maake, twórcy trąbek popularnych podczas mundialu w RPA. - Ktoś, kto oglądał mistrzostwa świata czy miał jakikolwiek kontakt z piłką nożną w Afryce wie, jakie to jest nieszczęsne urządzenie. To jest sto razy gorsze niż najgorszy komentator sportowy. Nic nie przeszkadza w oglądaniu meczu tak jak wuwuzela. Pojechałem do Saddama i myślałem, że to będzie bohater trzy- może czterokartkowej korespondencji. Bohater bardziej śmieszny niż straszny. Kiedy jednak wróciłem do domu, to stwierdziłem, że jego historia może posłużyć mi do czegoś więcej - wyjaśniał Jagielski.

Reporter zauważył, że życie tego ubogiego mężczyzny, który powinien się wzbogacić na swoim popularnym wśród kibiców wynalazku, może być alegorią Afryki, która jest cały czas wykorzystywana. - To był ten jedyny raz, kiedy rzeczywiście szukałem bohatera, bo wymyśliłem sobie, że opowiadając o Południowej Afryce, powinienem opowiadać o człowieku, który żył w okresie apartheidu, ale też w nowych czasach. Nie chciałem, żeby to był ktoś, kto walczył z apartheidem czy był zamieszany w politykę, bo takich opowieści miałem dosyć - mówił dziennikarz.

W lekturze tej jednak wyraźna jest również obecność samego Jagielskiego, który w pewien sposób podsumowuje swoją karierę korespondenta i rozlicza się z samym sobą. Pojawia się w niej nie jako dziennikarz, tylko poddany swojej pracy, która jednocześnie jest pasją, reporter. - Stwierdziłem, że jedynym sposobem na połączenie tych historii będzie wplecenie w nie samego siebie. Bo dla mnie bohaterką tej książki jest pasja. A te pasje odgrywają Mandela, Freddie i ja - tłumaczył.

Kres fotoreporterów i co dalej

Podczas spotkania podjęto także temat warsztatu reportera. Jagielski opowiedział, jak długo zbiera materiały i jak mało czasu w porównaniu do pracy archiwisty zajmuje mu pisanie książek. - Bycie reporterem to bardziej kwestia charakteru niż warsztatu. Te teksty są bardzo osobiste - mówił.

Wskazał również na to, jak na przestrzeni lat zmienił się charakter pracy korespondenta ze względu na inne sposoby komunikacji. Zwrócił też uwagę na zanik zawodu fotoreportera. - Współpraca z nimi jest jedną z lepszych rzeczy, jaka mi się przydarzyła. Dla mnie ich zdjęcia były zawsze inspiracją. Ten fach jednak wyzionął na moich oczach ducha. Dziś już go praktycznie nie ma, bo wykończyły go telefony komórkowe - mówił.

Jakie plany ma teraz Wojciech Jagielski? Kolejna książka jest już gotowa. Lektura o roboczym tytule "Żyć, nie umierać" ma się pojawić w księgarniach we wrześniu. Miała to być opowieść o Gruzji, ale ostatecznie wyszła książka o ludziach, którzy tęsknią za kalifatem. Będzie to historia matki, która wysłała swoich synów do Europy, by ustrzec ich przed niebezpieczeństwem. Ci jednak po 15 latach do niej wracają.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Zamek Reporterów: spotkanie z Wojciechem Jagielskim
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 16.05