Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Brahms bez uprzedzeń

Wybitny pianista młodego pokolenia Joseph Moog wystąpił z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej w kończącym sezon koncercie "Figle i metamorfozy".

. - grafika artykułu
Fot. Antoni Hoffmann

Gdy ludzkości uda się wreszcie skończyć z fatalnym zwyczajem etykietowania tego wszystkiego, co piękne i wolne, i unosi się nad ziemią, nasz odbiór sztuki będzie z pewnością bogatszy. Verlaine pozbędzie się łatki "przeklętego", a o van Goghu pomyślimy coś więcej niż to, że cierpiał na zaburzenia psychiczne. Zanim to jednak nastąpi, udając się na koncert Brahmsa, spodziewamy się posępnego patosu, emocjonalności, która rozsadza salę koncertową, i wszystkiego tego, co ciemne, monumentalne i... nieco ciężkie.

Smaki i smaczki

Na szczęście dla melomanów, którzy w piątkowy wieczór 12 czerwca wypełnili Aulę UAM, etykiety nie interesują wybitnych wirtuozów. A takim jest bez wątpienia Joseph Moog, gwiazda ostatniego w tym sezonie koncertu Poznańskiej Filharmonii. O niemieckim pianiście młodego pokolenia krytyka pisała jako o wyjątkowo dojrzałym artyście, łączącym zalety nienagannego warsztatu gry z wrażliwością na jakość dźwięku i wyobraźnią. Moog, dwukrotny zdobywca International Classical Music Award w kategoriach Młody Artysta Roku i Instrumentalista Roku, koncertował m.in. z Bournemouth Symphony Orchestra i Colorado Symphony Orchestra, zaskakując publiczność nieoczekiwanym repertuarem, wykonywanym obok dzieł z kanonu literatury pianistycznej.

Jeśli przyjąć, że Moog lubi zaskakiwać, nie ma nic dziwnego w sposobie, w jaki zaprezentował Koncert B-dur Brahmsa. To, co mogłoby być oczywiste i proste, zostało interesująco zniuansowane. Moog napełniał frazy treścią niemal refleksyjną, szukając w koncercie momentów zawahań, szczelin w monolitycznej formie. Ta strategia niosła za sobą ryzyko chwiejności i niekonsekwencji, ale pianista, balansując na niebezpiecznej krawędzi, ani na chwilę nie stracił równowagi. Jego wnikliwość i subtelność były bowiem podszyte głęboką, natężoną emocją, która, wyczuwalna pod warstwą zaskakujących rozwiązań, znajdowała wyraz w potężnych kulminacjach. Indywidualizm Mooga z pewnością nie ułatwiał zadania orkiestrze. Towarzyszenie pianiście wymagało podążania za migotliwymi wskazówkami i imponującej czujności. Pełne porozumienie udało się osiągnąć w III i IV części, gdzie brzmienie było najbardziej spójne i konsekwentne.

Figle i metamorfozy

Druga część koncertu, podczas której zaprezentowano "Symfoniczne metamorfozy na tematy Webera" Paula Hindemitha i "Wesołe figle Dyla Sowizdrzała" Richarda Straussa, okazała się zdecydowanie... głośniejsza. W gęstej atmosferze wyczuwało się już zbliżające zakończenie sezonu, które potrzebowało odpowiedniej oprawy, fajerwerków! O ile w pierwszej części koncertu nerwy trzymano na wodzy, o tyle podczas drugiej artystów wyraźnie poniosły emocje. W dosłowności forte, potężnym brzmieniu sekcji dętej i brawurowym bisie ("Mazur" z opery "Halka" S. Moniuszki) czuło się dystans filharmoników, coś bardzo ożywczego, żartobliwego. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wypracowany przez ten sezon dobry kontakt z publicznością, która była gotowa na grę z przymrużeniem oka. Nic dziwnego, że oklaskom nie było końca, a publiczność opuszczała Aulę zadowolona i rozbawiona. Dla wielu osób wakacje od Filharmonii będą bardzo długie.

Agata Szulc-Woźniak

  • Zakończenie sezonu w Filharmonii Poznańskiej: koncert "Figle i metamorfozy"
  • Orkiestra Filharmonii Poznańskiej
  • Marek Pijarowski - dyrygent
  • Joseph Moog - fortepian
  • Aula UAM
  • 12.06