Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

ALE KINO! Heavymetalowcy i ironmani

Jeśli komukolwiek wydawało się, że o relacjach rodzice-dzieci nakręcono już wszystko, niech zajrzy na festiwal Ale Kino! 

. - grafika artykułu
Kadr z filmu "Cudowne dziecko T.S. Spivet"

Przypowieść o dojrzewaniu

Jean-Pierre Jeunet to jeden z najlepiej rozpoznawalnych współczesnych, francuskich reżyserów. Autor takich filmów jak "Delicatessen", "Obcy: Przebudzenie" czy wreszcie "Amelia", powraca z kolejną baśniową i wizualnie imponującą opowieścią. Bohater filmu T. S. Spivet to dziesięcioletni chłopiec o wyjątkowych zdolnościach intelektualnych. Mieszkając na farmie z rodzicami, matką entomolożką i ojcem kowbojem, przeżywa tragiczną śmierć swojego brata bliźniaka. Kiedy dowiaduje się o wygraniu prestiżowej nagrody naukowej, przyznanej mu za projekt perpetuum mobile, w jego życiu następuje wielki przełom. Problemem jednak okazuje się odległość, dzieląca jego dom i miejsce przyznania nagrody, Instytut Smithsona w Waszyngtonie.

"Cudowne dziecko T.S. Spivet" jest w dużej mierze kinem drogi, opowiadającym o dojrzewaniu i bolesnym procesie akceptacji samego siebie. Bohater choć o genialnych predyspozycjach, czuje się odrzucony i niezrozumiany przez rówieśników w szkole, a także swoich rodziców, którzy nie wykazują dostatecznego zainteresowania i zrozumienia. Jeunet buduje bohaterów na podstawie znanych w kinie wzorców, ojciec jest surowym i małomównym kowbojem, zupełnie nieprzystającym do współczesności, matka chodzi z głową chmurach, siostra marzy o karierze aktorki. W ten sposób reżyser nadaje wszystkim wymiar symboliczny, a cała historia sprawia wrażenie bajkowej przypowieści o bolesnym procesie inicjacji. W budowaniu takiej narracji, niewątpliwie pomagają kadry utrzymane w ciepłej kolorystyce, czy pełna przepychu i szczegółów scenografia. Wszystko w "Cudownym dziecku T.S. Spivet" podporządkowane jest spójnej wizji artystycznej, tworzącej niezwykły świat, którego nie chce się opuszczać.

Pomimo poważnej tematyki, Jeunetowi udaje się uciec od taniego moralizatorstwa czy zbędnego sentymentalizmu. To także jedna z tych historii, której nie da się zamknąć w celnej puencie czy bon mocie, ale którą należy samemu wysłuchać i przeżyć.

Krzysztof Kalemba

Męska sprawa

18-letni Julien - bohater filmu "Zwycięzcy" - od urodzenia porusza się na wózku. Ze swoją niepełnosprawnością radzi sobie jednak całkiem dobrze. Trochę wbrew nadopiekuńczej mamie próbuje być samodzielny i czerpać z życia pełnymi garściami.

Z dysfunkcją syna dużo gorzej radzi sobie jego ojciec. Unika syna, niewiele ze sobą rozmawiają, spotykają się w przelocie. Ta chłodna relacja odbija się na funkcjonowaniu całej rodziny. Julien, któremu prawdziwej obecności ojca w życiu bardzo brakuje, znajduje jednak sposób, by to zmienić. Proponuje mu wspólny start w triatlonie Ironman na morderczych dystansach. Ojciec musi pokonać 3,8 km w wodzie, 180 km na rowerze i dystans maratonu biegowego, pchając wózek z synem. Wyzwanie, które wydaje się kompletnym szaleństwem, dla Juliena i jego rodziny okaże się uzdrawiające.

Wspólne treningi, pokonywanie trudności, które generuje dyscyplina zarezerwowana dla "ludzi z żelaza", zbliżają ich do siebie. W chwilach zwątpienia wzajemnie się mobilizują, czego najbardziej wymownym i wzruszającym w filmie momentem są ostatnie metry przed metą, kiedy ojca dopada kryzys. Okazuje się, że - paradoksalnie - więcej siły i determinacji ma w sobie Julien. I to dzięki niemu ostatecznie kończą triatlon. Zdobywają medale, ale nie one same ostatecznie stają się celem. W tych zawodach Julien i walczą przecież przede wszystkim o siebie. Zwyciężają zatem podwójnie.

Film w reżyserii Nilsa Taverniera warto docenić nie tylko za scenariusz, ale także za zdjęcia. Dynamiczne ujęcia sportowych zmagań najtwardszych sportowców świata, kręcone wśród nicejskich wzgórz, naprawdę robią wrażenie.  

Sylwia Klimek

Czarna rozpacz black metalu?

Islandzko-norweski "Metalhead" to film pogodny, mimo iż jego fabuła od początku kręci się wokół rodzinnej traumy. Jak to możliwe? Od dnia, w którym mała Hera widziała tragiczną śmierć starszego brata, nic nie jest takie jak przedtem. Kiedy dojrzewa, ukojenie przynoszą jej ciężkie brzmienia heavy metalu, którego wcześniej słuchał jej brat. Nastolatka całkowicie zmienia wizerunek i co rusz pakuje się w kłopoty, wciąż nie przystając do uporządkowanej społeczności niewielkiej wioski, w której mieszka. Pewnego dnia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko się zmienia. Dziewczyna zaczyna rozumieć, że życie toczy się dalej i wbrew pozorom, dzięki ludziom, których mamy u boku, może być nawet całkiem znośne.

Ragnar Bragason, mimo że na swoim koncie ma filmy, za które aż 24 razy zdobył nagrodę Edda (najważniejsze wyróżnienie w islandzkim środowisku filmowym), w rodzinnym kraju jest znany bardziej jako autor i twórca popularnych seriali. Tym razem z niezwykłym wdziękiem udowadnia, że historie realizowane pełnometrażowo również są jego domeną. Największym atutem filmu jest znakomita obsada i piękne zdjęcia surowej północnej przyrody. Minusem - momentami naiwne przedstawienie tego, jak powinien wyglądać nastoletni bunt i sztampowe potraktowanie blackmetalowej kultury. Ale nic to. Wszystkie niedoskonałości wynagrodzi widzom ostatnia scena, w której Hera i jej rodzice z dziką radością oddają się szaleńczemu tańcu pogo. Bo życie składa się właśnie z takich małych przyjemności, prawda?

Anna Solak

Ostatnia walka

W Kongo walczy największa liczba dzieci - żołnierzy, które z trudem powracają do normalnego życia. Wiele z nich jest rekrutowana siłą i brutalnie zmuszana do wzięcia udziału w akcjach, których celem jest przejęcie kontroli nad tymi najbogatszymi w zasoby naturalne regionami. To wojna o tysiące miliardów dolarów - o złoto, diamenty i ropę.

W takiej atmosferze wychowywał się bohater filmu "Szesnaście" - Jumah. Chłopak wkracza w dorosłość i mieszka z nową mamą - Brytyjką, która przez dwa lata walczyła o to, by wydostać go z afrykańskiego piekła. Nastolatek otrzymuje od losu szansę na lepsze życie, jednak wykorzystanie jej, nie jest takie proste... Jumah nie potrafi pogodzić się ze swoją przeszłością, bo ta w każdej możliwej chwili o sobie przypomina i nie pozwala mu normalnie funkcjonować. Chłopak twierdzi, że naznaczony wojną nie ma żadnych perspektyw i w związku z tym ponownie bierze udział w walkach... Tę najważniejszą jednak i ostatnią, musi stoczyć sam ze sobą. To decyzja, czy chce dalej żyć zastraszany przez okolicznych bandytów, czy może lepiej jest donieść o morderstwie, którego był świadkiem i w ten sposób chociaż spróbować oderwać się od brutalnego świata.

"Szesnaście" to długometrażowy debiut Roba Browna. Twórca filmu - w prosty sposób, bez metafor i niedopowiedzeń - pokazał młodym widzom aż nadto realny świat. Wykorzystując reguły - zarówno filmu sensacyjnego, jak i psychologicznego, zwrócił ich uwagę na to, jak wielkim problemem jest udział dzieci w konfliktach zbrojnych oraz jak wygląda ich późniejsze życie bez wojny, która jak blizna na ciele bohatera, pozostanie w pamięci na zawsze.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • 32. Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino!
  • 30.11-7.12
  • Multikino 51, Nowe Kino Pałacowe, Scena Wspólna
  • www.alekino.com