Kultura w Poznaniu

Aktualności

opublikowano:

Egzotyczna tancerka?

Niegdyś polscy krytycy pisali o niej z zachwytem, acz z perspektywy kolonialnej. Dziś japoniści ujmują wartości jej przedstawieniom uznając, iż były one zaledwie "podróbką" klasycznych form teatralnych. A tancerka Hana Umeda z empatią i delikatnością wydobywa sceniczne ciało z grobu. Spektakl "SadaYakko" zobaczymy w piątek i sobotę w Pawilonie.

. - grafika artykułu
Spektakl "SadaYakko", fot. Karolina Gorzelańczyk

Dla Hany Umedy, artystki o pochodzeniu polsko-japońskim, która dopiero jako dorosła osoba nauczyła się języka japońskiego i w Japonii próbowała odnaleźć część swojej tożsamości, odkrycie postaci Sady Yakko musiało być sporym zaskoczeniem. Ta osoba sto lat temu była członkinią japońskiej grupy teatralnej, która jako pierwsza wyjechała z kraju. Artyści z Azji na Zachodzie robili show będące swobodną wariacją na temat sztuki japońskiej, co odpowiadało też w pewnym sensie ówczesnemu, egzotyzującemu wyobrażeniu Zachodu na temat tej kultury, zapotrzebowaniu na to, co obce, "dzikie", fascynujące. Sada Yakko w okolicach 1900 roku zdobyła sporą sławę w Europie, odwiedziła też Polskę.

- Natknęłam się na nią jeszcze na studiach czytając Augusta Kisielewskiego, który napisał niewielką książeczkę "O teatrze japońskim", która tak naprawdę była poświęcona głównie Sadzie. Zetknął się z nią w 1900 roku podczas Wystawy Światowej w Paryżu, gdzie obejrzał jej występ. Później, przed spektaklami Sady Yakko na ziemiach polskich, wygłaszał prelekcje, aby przybliżyć widowni naturę i historię teatru japońskiego, a także jej postać - wyjaśnia Umeda.

Gdy zaczęła głębiej szukać kolejnych informacji o Sadzie Yakko zrobiło się jeszcze ciekawiej. - W książkach teatrologicznych jest przedstawiana jako element historii teatru bądź historii kontaktów teatralnych między Polską a Orientem. Jest ujęta wówczas jako kobieta, która - choć tylko na chwilę - zdobyła wielką sławę i była rozpoznawalną artystką. Gdy jednak natrafiałam na nią w opracowaniach japonistycznych, zawsze pojawiał się charakterystyczny element: "no dobrze, ale to nie była prawdziwa japońska sztuka". A jej mąż Kawakami Otojiro udawał, że robi teatr kabuki, do którego jednak nijak nie był przygotowany. Że to była tylko "podróbka" - przyznaje Hana Umeda.

Gdy Umeda szukała dalszych informacji przyglądając się, jaki był skład tej pierwszej japońskiej grupy teatralnej na Zachodzie, natknęła się na zastanawiające informacje. - W gruncie rzeczy ich zespół teatralny był złożony głównie z aktorów z aspiracjami tworzenia zachodniego, realistycznego teatru politycznego. Tak naprawdę nie byli to profesjonalni aktorzy japońskich teatrów klasycznych czy teatru kabuki. Z kolei Sada Yakko, zanim została żoną Kawakamiego, była jedną z najbardziej rozchwytywanych gejsz w Tokio. Wedle ówczesnych realiów do domu gejsz trafiła jeszcze jako dziewczynka. I jako gejsza, od wczesnego dzieciństwa, uczyła się klasycznego tańca japońskiego. Prawdopodobnie w całym tym zespole była jedyną osobą, która posiadała prawdziwą, tradycyjną technikę, którą mogła wykorzystać na scenie - mówi Umeda.

Sama Umeda uczyła się w Japonii tradycyjnego tańca nihon buyo i jiutamai. Zapoznając się z dziennikami Sady Yakko, a także opisami tamtych przedstawień doszła do wniosku, że artystka musiała modyfikować formę tego tańca. - Na pewno inspirowała się ówczesnymi aktorkami zachodnimi. Jest jednak też druga strona jej podejścia. Kiedy obserwowałam japońskich artystów - szczególnie tych tradycyjnych, którzy przyjeżdżali do Polski - wydawało mi się, że zawsze była w nich bardzo silna potrzeba, żeby tę tradycyjną, bardzo skodyfikowaną sztukę przedstawić w bardziej przystępny dla zachodniej publiczności sposób. Moim zdaniem reprezentują bardzo japońskie podejście. W klasycznej, tradycyjnej japońskiej sztuce nie chodzi tak naprawdę o to, by artysta wyrażał siebie i zbierał oklaski. Nie ma w niej aż tak narcystycznej postawy, jak w przypadku Europy. Artysta jest raczej właśnie tą osobą, która próbuje zadowolić publiczność - przez wzruszenie, rozbawienie, czy pokazanie tragedii. Liczy się wywołanie w widzach emocji. Dlatego Kawakami zdecydował, że nie będzie prezentował realistycznego teatru, którym dotychczas zajmował się w Japonii, a będzie wystawiać w Europie coś na kształt teatru kabuki. Wynikało to z chęci wyjścia naprzeciw oczekiwaniom zachodniej publiczności, która oczekiwała orientalnego spektaklu - tłumaczy Umeda. Z tego samego powodu Sada Yakko wykraczała poza tradycyjne formy i otwierała się na bardziej przystępny dla zachodniego widza rodzaj ekspresji.

W przedstawieniu "SadaYakko" artystka poddaje symbolicznej interpretacji postać sceniczną swojej wielkiej poprzedniczki, z którą czuje artystyczne pokrewieństwo. Punktem wyjścia do zbudowania pomostu z odległą przeszłością jest to, iż pomiędzy występami Sady Yakko a Hany Umedy taniec nihon buyo był w Polsce praktycznie nieobecny.

Marek S. Bochniarz

  • spektakl "SadaYakko"
  • 29 i 30.11, g. 19
  • Pawilon
  • bilety: 20 i 30 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019