Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Niech ten skandal wybuchnie jak najpóźniej

Lech Raczak, reżyser teatralny i założyciel Teatru Ósmego Dnia, a w tym roku także fundacji kulturalnej Orbis Tertius, opowiada, dlaczego zdecydował się wrócić do Poznania i co ma zamiar tu realizować.

Fot. K. Sikorska - grafika artykułu
Fot. K. Sikorska

Fundacja Orbis Tertius (Trzeci Świat) i projekt Trzeci Teatr. Te nazwy nie są przypadkowe, prawda?

Orbis Tertius to taki świat, który jest teoretycznie możliwy, chociaż poza jedną stroną w zaginionej encyklopedii nie ma na jego temat żadnych wiarygodnych informacji. To motyw z Borgesa. Z kolei Trzeci Teatr to jeden z projektów, które fundacja zamierza realizować. Nazwa wiąże się z tym, co powiedziałem wcześniej, ale także ma swój prywatny kontekst. To trzeci niezależny teatr, który próbuję zakładać. Pierwszym był Teatr Ósmego Dnia, drugi to Grupa Sekta na początku lat 90, a to już trzeci projekt teatralny poza istniejącymi strukturami.

Co poza Trzecim Teatrem będzie robiła fundacja?

Fundacja może się zajmować różnymi rzeczami. Na razie uzyskała częściowe dofinansowanie od miasta na projekt Trzeci Teatr, który lada dzień zaczniemy realizować. Z reguły będą to rzeczy zapisane w ciągu ostatnich lat, kiedy zajmowałem się głównie reżyserowaniem w teatrach dramatycznych, ale jakoś ciągle tęskniłem do możliwości reżyserowania w innych, niedramatycznych teatrach. Właśnie te scenariusze chcę zacząć realizować.

Czekały na dnie szuflady?

Ponieważ upłynęło już trochę czasu, wymagają na nowo przemyślenia i przerobienia, ale podstawy już są. Projekt przewiduje powstanie, stworzenie i zagranie sześciu moich autorskich przedstawień w ciągu najbliższych trzech lat oraz przeprowadzenie dwóch długoterminowych warsztatów. Jeden byłby warsztatem nietradycyjnej ekspresji aktorskiej. Chcemy go zacząć jesienią 2014 roku. A dokładnie rok później - warsztaty alternatywnej reżyserii.

Dla kogo i jak długo potrwają te warsztaty?

Poprowadzą je aktorzy sceny alternatywnej, pedagodzy od tańca, pantomimy i ekspresji głosowej oraz reżyserzy. Tacy, którzy zajmują się cielesnością aktora, ale w związku z jego duszą, a nie od strony technicznej. Cały warsztat ma być prowadzony pod kątem tego, by ta praca zmierzała do jakiegoś efektu końcowego, który - jeśli się sprawdzi - może być powtarzany. Będzie zmierzał do zamkniętej całości, choć może wynikać z improwizacji. Początek zajęć zbiegnie się z początkiem roku akademickiego, warsztaty potrwają około sześciu miesięcy. Nie ma żadnych warunków wstępnych, zakładam że będą to przede wszystkim młodzi ludzie, którzy chcieliby poznać od środka teatr niefizyczny, nietradycyjny. Ale nie muszą być to wcale ludzie młodzi, równie dobrze mogą być dojrzali.

Związani z teatrem?

Nie, wcale nie muszą być z nim związani. Wyobrażam sobie, że to będzie około 20-osobowa grupa, ale dokładniejsze informacje na ten temat podamy późną wiosną, jeszcze przed wakacjami.

Sądzi pan, że będziecie potem wspólnie realizować pana projekty?

Z aktorem tak, z reżyserem nie. W polskim teatrze jest takie przyzwyczajenie, że asystent reżysera brzmi dumnie, ale nie polecam nikomu tej funkcji. Nie wiąże się ona z podejmowaniem niezależnych decyzji.

Chodzi o zaktywizowanie młodych zdolnych?

Nie da się ukryć, w znacznej mierze zamierzam skupić się na sobie. Głównym nurtem działalności fundacji będzie przygotowanie moich przedstawień, ale we współpracy z artystami w różnym wieku. Poza tym w grę wchodzi jeszcze organizacja przedstawień w Poznaniu i innych miastach. I moich, i takich, które uważam za ważny krok, zrealizowanych przez innych ludzi. Chodzi też o zapisanie przedstawień, i tych istniejących i tych, które dopiero powstaną, na elektronicznych nośnikach. Na przykład zebranie muzyki z przedstawień, które realizowałem tutaj z Asocjacją 2006, dla Zamku, dla festiwalu Malta. Chcę to utrwalić, zapisać w pamięci.

Do tej pory się to nie udało?

Utrwalone były spektakle, które realizowałem w Legnicy. Poznań nie, więc chciałbym to jakoś zapisać.

Myśli pan, że to zadecydowało o przyznaniu grantów z budżetu miasta w otwartym konkursie na długofalowe projekty kulturalne?

Złożyłem ten projekt dosyć przypadkowo. Od dawna zależało mi na tym, by popracować trochę poza teatrami dramatycznymi, w których pracuję od ponad dziesięciu lat. Trochę mnie to zmęczyło, bo to dość silne ograniczenie. Zupełnym przypadkiem podpowiedziano mi, że jest możliwość złożenia takiego wniosku, który złożyłem wykorzystując fakt, że powstała fundacja. Został przyjęty, co naprawdę zmienia wiele w moim życiu na dobre.

Naprawdę jest pan zaskoczony?

Doceniam siebie, ale zaskoczyło mnie to o tyle, że nigdy nie robiłem czegoś podobnego. Nie da się ukryć, że nawet nie rozumiem całości języka, którym posługuje się biurokracja, dlatego musiałem nająć do tego ludzi. Projekt będzie przywiązany do Poznania, bo stąd pochodzą pieniądze. Zresztą jednym z celów założenia fundacji było stworzenie płaszczyzny pracy dla wielu świetnych poznańskich aktorów, dla których nie ma miejsca w instytucjach.

Na przykład?

No dobrze, to sprzedam. W pierwszym spektaklu Spisek smoleński, którego premiera już w lutym, zagrają m.in. Halina Chmielarz, która od czasu do czasu dorabia w Teatrze Ósmego Dnia, ale nie ma stałej pracy. Małgosia Wallas, która grywa ostatnio w Teatrze Ba-Ku. Janusz Stolarski, który także nie utrzymuje się z aktorstwa, bo nie ma w tym mieście etatu, czy Zbyszek Waleryś, który zbiera ostatnio nagrody na krajowych i międzynarodowych festiwalach. Moim celem było więc także to, by takich świetnych aktorów zebrać i zacząć z nimi współpracować. Jest ich w Poznaniu więcej, a do każdego spektaklu będę wybierał inną grupę.

Dlaczego wybrał pan akurat Poznań?

Mam tu mieszkanie i znajomych, więc wrócić było mi łatwiej. Choć jak każdy poznaniak musiałem zmierzyć się z Wrocławiem. Spędziłem tam ostatnie kilka miesięcy i chyba uznałem, że aż tak atrakcyjny nie jest. Poznań przez wiele lat był ośrodkiem alternatywy teatralnej, choć już zmarginalizowano to w znacznej części. Festiwal Malta też zmienił swój kształt, poznańskie teatry przestały być tam potrzebne. Dlatego tym bardziej cieszy mnie, że w tym samym momencie, w którym ja dostałem grant, dostały go też inne, alternatywne rzeczywistości: Strefa Ciszy, Usta Usta czy Barak Kultury. Przez to Poznań znów może stać się bardziej atrakcyjny niż Wrocław.

A co potem?

Nie wiem, zobaczymy. Ja już nie mogę planować dwadzieścia lat do przodu, bo to byłoby lekką przesadą. Na razie zatrzymajmy się przy tych trzech latach, za rok będzie można pomyśleć o czymś więcej. W ciągu trzech lat zrealizuję sześć wspomnianych przedstawień i przynajmniej trzy przedstawienia w teatrach dramatycznych w różnych miejscach w Polsce, więc ten plan jest i tak dość intensywny.

Trzeci Teatr to idea ruchoma, która ma "wychodzić do ludzi". W jaki sposób chce pan tego dokonać?

Chcę, żeby każde przedstawienie odbywało się w innej przestrzeni. Być może jedno z nich zdarzy się w klasycznej formie, na scenie, ale zależy mi na szukaniu takich form teatralnych, które mogą się sprawdzić w innych pomieszczeniach. I to niekoniecznie w tym, co do tej pory było modne i co zresztą robiłem, na przykład w przestrzeni postindustrialnej. Myślę także o przestrzeniach żywych. Pierwszy spektakl z tego cyklu chciałbym zrobić w knajpie, takiej ze stolikami, z piwem i wódką. Wchodzi się jak do teatru, a idzie się do baru.

Chce pan wejść w interakcję z widzem?

Chcę zerwać z tradycyjną formą teatralną, która zawsze zakłada jakieś oddzielenie aktora od widza. Układ kapłan-profani. Sytuację wyraźnego rozdzielenia wód. Chcę próbować takiego teatru, który tę sztuczność teatralną zredukuje do minimum. Ale nie chodzi o interakcję. To przestrzeń ma jednoczyć i zmuszać do paru wspólnych, ale zupełnie naturalnych i niewymuszonych reakcji. Jeżeli widz pije piwo i aktor chce się napić piwa to wykonują to samo, ale nie ma w tym żadnego skłaniania do zachowań.

Jak pana zdaniem zareaguje na to Poznań?

Poznań jest miastem przyzwyczajonym do tego, że przeżywało już teatr w bardzo różnych miejscach i formach. Ważne jest również to, o czym nie chcę jeszcze w tej chwili mówić, czyli to, o czym będzie przedstawienie. To tutaj tkwi niebezpieczeństwo.

Część pana działań jest owiana tajemnicą. Dlaczego? Czy chodzi o element zaskoczenia?

Jeżeli to ma być skandal, to lepiej żeby wybuchł jak najpóźniej.

Rozmawiała Anna Solak

Lech Raczak - reżyser, dramaturg, autor scenariuszy teatralnych, teatrolog. Współzałożyciel Teatru Ósmego Dnia i założyciel Fundacji Orbis Tertius (2013). W roku 2012 nakładem Wydawnictwa Miejskiego Posnania ukazała się trzytomowa edycja "Pism teatralnych".