Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Moc ma dobra opowieść

rozmowa z Andrzejem Maleszką 

Andrzej Maleszka - grafika artykułu
Andrzej Maleszka

Po światowym sukcesie filmu "Magiczne drzewo" usiadłeś do pisania książki i pisanie tak Cię wciągnęło, że wkrótce ukaże się czwarty tom magicznej serii. Czy uznałeś, że pisarz ma większą moc niż reżyser?

Film "Magiczne drzewo" wygrał niemal każdy festiwal, w którym uczestniczył, i jest oglądany na całym świecie. Można wywnioskować, że ma wielką moc. Ale coś podobnego stało się z serią powieści pod tym samym tytułem. Uznano je za najlepsze książki roku i stały się one jednymi z najpopularniejszych powieści dla dzieci. Ich moc jest więc równie duża. Myślę, że jestem żywym zaprzeczeniem konfliktu między mediami wizualnymi i książką. Reżyseruję filmy i piszę książki. Nie sądzę, żeby któraś z tych dziedzin była lepsza, ale oczywiście są wielkie różnice. Film powstaje trzy lata i jest pracą zespołową. Towarzyszy ci w niej wielka grupa ludzi. Od nich zależy, czy twoje pomysły będą na ekranie takie, jak sobie wymarzyłeś. Dochodzi skomplikowana technologia, dziesiątki maszyn i komputerów. Trzeba wielkiego uporu i wysiłku, aby ta machina nie zmieliła emocji i opowieści. Pisanie z kolei to czynność, przy której masz mnóstwo wolności i tyleż samotności. Kiedy piszę powieść, zawsze brakuje mi zespołu, ludzi, z którymi mogę pogadać. Zadręczam wtedy bliskich i znajomych, opowiadając im kolejne rozdziały powieści. Zresztą wniosłem do pisania wiele z techniki filmowej. Piszę powieści tak, jak pisze się scenariusze: dynamiczne, gęste od zdarzeń. Walczę, by słów było jak najmniej.

Opowiedz, jak powstają ilustracje do "Magicznego drzewa".

Dążę do tego, by książka opowiadała się też przez obrazy. Zapraszamy do studia dziecięcych aktorów i robimy setki fotosów. Na ich bazie tworzę ilustracje, które wyglądają jak kadry z filmu. To jest coś nowego, takie przenikanie się mediów jest bliskie młodym czytelnikom. Jeśli więc mówimy o tym, co ma większą moc - książka czy film - to powiem tak: moc ma dobra opowieść, a czy stanie się ona książką czy filmem, to jest trochę drugorzędne.

Czy to znaczy, że książki multimedialne są Ci bliższe niż tradycyjne? A może marzy Ci się jakaś nowa forma opowieści?

Jako pełnokrwisty, konkretny poznaniak traktuję marzenia jako cele do realizacji. Pracuję nad scenariuszem filmu Olbrzym i nad kolejnym tomem powieści. Film chciałbym rozpocząć w przyszłym roku. W sferze marzeń jest to, by część zdjęć była realizowana w Azji. Mam też nadzieję, że jakiś fragment będę kręcił w Poznaniu. Czwarty tom "Magicznego drzewa" pojawi się w październiku. Moi czytelnicy przyzwyczaili się, że na każdą kolejną część czekają najwyżej rok. I nie ma mowy, by ich zawieść. Jest bowiem różnica w lubieniu książki i filmu. Film ma większą moc oddziaływania, ale to 23 trwa chwilę i znika. Książka zostaje na dłużej. To coś osobistego, coś co stoi w domu i czego się dotyka. Jeśli dziecko polubi jakąś książkę, to ma z nią silny, emocjonalny kontakt. Największym komplementem, jaki usłyszałem od pewnego rodzica, było to, że "Magiczne drzewo" jest pierwszą książką, która wygrała z grami. Jednak (to z planów bardziej odległych): pracuję też nad scenariuszem gry komputerowej. Niewiele jest wartościowych gier dla dzieci. A ja uważam, że dobra gra może zintegrować literaturę, film i dziecięcą zabawę. Dzieci chcą być aktywne. Jako dzieciak zaraz po obejrzeniu filmu wymyślałem zabawy na jego temat. To było naturalne. Gra daje takie możliwości, ale to wciąż nie jest dobrze wykorzystane. Sądzę, że autorzy gier myślą zbyt technicznie, nie rozumieją emocji dzieci. Mam nadzieje, że uda mi się zaproponować nowe podejście.

Bohaterowie kolejnych Twoich książek mają dostęp do magii o coraz większej sile. Jednak czy magia totalna nie jest zbyt przerażająca? I czy taki brak ograniczeń nie ogranicza czasem wyobraźni?

To typowo dorosłe myślenie, które każe wszędzie szukać kłopotów i ograniczeń. Jak wtedy, gdy rodzic woła "nie biegnij szybko, bo się przewrócisz". A niby czemu nie mamy biegać szybko? Dzieci tak nie myślą. One chcą przeżywać przygody i próbować rzeczy niezwykłych. Dlatego zapraszam czytelników na niesamowite wyprawy. Otwieram przed nimi świat rzeczy cudownych. To rozwija ich wyobraźnię. Ale zawsze pamiętam, by niezwykłe zdarzenia łączyły się ze zwyczajnymi. Dzieci jednocześnie chcą ratować świat i pogłaskać małego kundla. W mojej twórczości zdarzenia magiczne przychodzą do zwyczajnego życia, do naszych domów. Nie musimy przekraczać bram elitarnej szkoły jak w "Harrym Potterze".

Czy książka albo film dla dzieci muszą mieć przez cały czas szalone tempo?

Absolutnie nie. Dzieci muszą mieć czas na wyciszenie, na odreagowanie. Czasem reżyserzy wkurzają się na dzieci, że śmieją się na poważnych scenach. To oznacza, że niewiele wiedzą o dzieciach. Po prostu, kiedy zostanie przekroczona bariera napięcia, to dziecko musi się śmiać, tak rozładowuje niepokój. Teraz jest na rynku masa chłamu książkowego i filmowego, który epatuje dzieci wyłącznie strachem. Nie ma tam innego pomysłu, poza straszeniem dzieciaków. A ja uważam, że musi być właściwa proporcja między niepokojem o bohatera a oczyszczającym śmiechem. Strach bywa przydatny, ale lęk nie. A śmiech jest tym cudem, który nas uczłowiecza. W "Mechanicznej Magdalenie", moim debiutanckim filmie, robotów od ludzi odróżniano w ten sposób, że tylko ludzie umieli się śmiać.

Podaj trzy powody, dla których warto mieszkać w Poznaniu. Czy natknąłeś się tu na miejsca magiczne albo spotkałeś ludzi obdarzonych magią?

Żeby poznać te powody, trzeba jakiś czas mieszkać gdzie indziej. Myślę, że Poznań jest fajny. Ma dobry rozmiar. Jest duży, ale nie za duży. Pół godziny wystarczy, żeby znaleźć się w prawdziwym lesie. Pod Warszawę jedziesz godzinę i wciąż widzisz hurtownie zamiast drzew. Poznań ma też zróżnicowaną architekturę. Gotyk, renesans, secesja, wszystko tu jest. Czuje się, że to miasto ma korzenie, że rosło od dawna. Miejsc magicznych jest w Poznaniu mnóstwo. Lubię ulicę Skrytą, okolice fary, Jeżyce i Wildę - dzielnicę, w której się urodziłem. Miejscem magicznym było dla mnie kino Wilda, niestety, już zlikwidowane. Z nim łączą się moje pierwsze doświadczenia filmowe, w tym jedno dość niesamowite. Moja mama była nauczycielką i jeden z jej uczniów został bileterem. Wpuszczał mnie za darmo na każdy film. Oglądałem wszystko, od Kurosawy do "Fantomasa". I pamiętam, że na jakimś nudnym filmie zasnąłem (miałem wtedy dziewięć lat). Obsługa mnie nie zauważyła i zamknęli kino. Ze mną w środku! Obudziłem się na pustej ciemnej widowni. W panice, w ciemnościach szukałem wyjścia. Wreszcie portier otworzył mi drzwi. Potem, juz jako reżyser, przysiągłem sobie, że nigdy nie zrobię nudnego filmu, na którym dziecko zaśnie.

Rozmawiała Dorota Latour

Napisz do redakcji: kulturapoznan@wm.poznan.pl

  • 17.05. g. 18 - IKS live: spotkanie z Andrzejem Maleszką w Salonie Posnania
  • 20.05. g. 11-17, kino Muza - przegląd filmów Andrzeja Maleszki, spotkanie z autorem