Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Głowy u nas też gorące

O źródłach i celach zainaugurowanego przez Bibliotekę Raczyńskich cyklu spotkań "Kanon wielkopolskiej nowoczesności" mówią Anna Gruszecka i prof. Przemysław Matusik.

. - grafika artykułu
fot. archiwum Biblioteki Raczyńskich

Zaplanowany na trzy lata projekt ma zakończyć się w 2018 roku, w stulecie wybuchu powstania wielkopolskiego. Tegoroczna część realizowana jest pod hasłem "Patriotyzm jutra". Czy sięganie do XIX-wiecznej tradycji naszego regionu jest ważne dla współczesnych Wielkopolan, dla naszego "jutra"?

Anna Gruszecka: Ciągle zbyt mało wiemy o naszej historii. Została brutalnie przerwana przez okupację i następujące po niej lata komunizmu. W PRL-u wykorzystywano takie nasze cechy jak solidność, dobra organizacja pracy, systematyczność, przywiązanie do tradycji. Można nawet powiedzieć, że władza eksploatowała Poznańskie aż do 1956 roku, kiedy robotnicy krzyknęli "dość".

Prof. Przemysław Matusik: Wielkopolanie czuli się - i słusznie - pomijani przez władze, uczonych, świat kultury. I wtedy, i jeszcze znacznie później wszystko, co ważne i ciekawe działo się gdzie indziej - w Warszawie, Krakowie, na Kresach Wschodnich...

A.G.: Natomiast ta przeszłość jak w soczewce pokazuje sposób myślenia i działania Wielkopolan - jak podczas wykładu w Bibliotece powiedział prof. Grzegorz Kucharczyk: rozważnych i romantycznych. Planujących, kalkulujących, ale i zdolnych, i gotowych do walki zbrojnej i romantycznych uniesień. Opartych na tradycji, dumnych, że stąd jest Polska, a równocześnie świadomych, że ciągle trzeba szukać nowoczesnych form działania i myślenia.

U nas praca, porządek, gospodarność i nuda. Brak wielkich idei, fantazji, ciekawych indywidualności i wydarzeń. A to przecież nieprawda. Niewiele wie o nas Polska, bo tak skonstruowane są podręczniki historii...

P.M.: Dopiero telewizyjny serial Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy realizowany w latach 1979-1981 pozwolił nam podnieść głowę. I kraj dowiedział się, że mamy barwne postacie, osiągnięcia w gospodarce, rolnictwie, nauce, ale i piękną kartę w walkach o niepodległość.

A.G.: Bardziej zakotwiczeni w regionalnej historii i tradycji wiedzieli o tym doskonale, ale przecież przez dziesięciolecia nie można było odwoływać się do bohaterów tamtego okresu, tego, który nas faktycznie ukształtował i w którym tkwią źródła naszej nowoczesności.

Przypomnijmy - to były lata 80. Nie było wtedy warunków, by ten impuls wzmocnić przez prasę, wydawnictwa, programy szkolne.

A.G.: Ale z pewnością wiatr w żagle chwyciły regionalne towarzystwa, które przez czas niesprzyjający lokalnym bohaterom przechowały pamięć o nich i coraz śmielej zaczęły do nich powracać. Powoli można było mówić o ziemianach, którzy, jak Chłapowski, byli pionierami nowoczesnego rolnictwa, o całych zastępach mądrych i ofiarnych księży, o kupcach z inicjatywą, odważnych nauczycielach i ofiarnych, pomysłowych paniach "z towarzystwa".

P.M.: Liderzy wielkopolskiego społeczeństwa w stawianiu na czytelnictwo, oświatę, organizacje rolnicze, rzemieślnicze, w ogóle na samoorganizację, byli bardzo nowocześni. Wiedzieli, że obranie takiej drogi prędzej czy później przyniesie sukces. A że byli konsekwentni, umieli do maksimum wykorzystywać prawo zaborczego państwa, skrupulatnie przestrzegali wszelkich przepisów, zwyciężyli w tym długim marszu. Ale nie możemy pomijać tu innego, bardzo ważnego elementu: nasi przodkowie nie odżegnywali się przecież od walki zbrojnej. Nie tylko stawiali na legalny opór, dobrą organizację, wprowadzanie postępu technicznego, oświatę. Prawie nieznana jest wielkopolska karta z konfederacji barskiej, powstań z 1794, 1806, 1846 czy 1848 roku.

A.G.: Na odgłos walk w Królestwie w 1830 czy 1863 roku też nie jesteśmy obojętni. Stawiamy się na placu boju, zbieramy pieniądze, organizujemy pomoc medyczną, przerzuty broni i emisariuszy etc. Solidarnie walczymy o niepodległość kraju. Słowem - nie tak znów bardzo różnimy się w tym względzie od mieszkańców innych regionów Polski.

P.M.: Głowy u nas też gorące. Wystarczy sięgnąć do wspomnień Antoniego Fiedlera, ojca słynnego podróżnika i pisarza, żeby się o tym przekonać. Niecierpliwi młodzi ludzie rwali się do walki już jesienią 1918. Gdyby ich nie powstrzymano, nie byłoby pomyślnego ciągu dalszego, czyli powstania wielkopolskiego...

Wciąż boli nas dominujący w kraju niesprawiedliwy obraz ostatniej wojny i okupacji w Wielkopolsce.

P.M.: Konspiracji nie było, bo była zabroniona... A przecież tutaj zaraz po wybuchu wojny powstało wiele organizacji, co prawda szybko zlikwidowanych, ale też skala terroru była tu znacznie większa niż w innych rejonach Polski. Dobrze, że o eksterminacji wielkopolskich elit przypomniała akcja Zapal znicz pamięci. Że była potrzebna, świadczy jej rozprzestrzenianie się i szczególnie żywy oddźwięk wśród młodych.

A.G.: Wiele do zrobienia mają też naukowcy. Bardzo słabo i stosunkowo późno poznańskie środowisko naukowe opisało okupację i konspirację w Wielkopolsce, na tym polu nadal jest bardzo dużo do zrobienia.

Niedoceniani, prawie rozżaleni, że w kraju sądzą nas niesprawiedliwie, niejednokrotnie się wywyższamy. Może mimo woli, ale wygląda to na mecz "my i reszta Polski".

P.M.: I to nie jest dobre zjawisko. Przykład z niedalekiej przeszłości: powstanie wielkopolskie. Wybuchło przecież dlatego, że chcieliśmy połączyć się z wolną już wtedy Polską. I przez cały okres zaborów to był nasz cel. W dwudziestoleciu z dość prowincjonalnego miasta na krańcach niemieckiego imperium staliśmy się żywym ośrodkiem kultury, sztuki, nauki. Co oczywiście nie znaczy, że na to sami nie pracowaliśmy - koronnym dowodem jest powstanie uniwersytetu w kosmicznym tempie - Komisja Organizacyjna zbiera się 11 listopada, a 7 maja 1919 inauguracja roku akademickiego! Rzeczywiście mierzono siły na zamiary. Potem ogromny sukces Pewuki, prezentacja różnorodnych osiągnięć, także tych artystycznych, nieodbiegających od europejskich trendów.

A jaką rolę odgrywa współczesna szkoła w budowaniu prawdziwego obrazu naszych dokonań, budowaniu wielkopolskiej tożsamości, czy można na nią liczyć?

A.G.: Historia w podręcznikach została bardzo ujednolicona, nie ma w niej miejsca na regionalną tradycję. Tylko w niektórych szkołach, dzięki indywidualnym wysiłkom nauczycieli, jest obecna i nieraz w bardzo ciekawym kształcie. Wiele zależy od samorządów, od ich świadomości i polityki oświatowej. Chcemy, aby nasz program, rozpisany na trzy lata, trafił do jak najszerszego kręgu.

Także spoza Wielkopolski?

A.G.: To jest nasze marzenie i cel. Na razie rozpoczęliśmy już wykłady wybitnych znawców XIX wieku połączone z dyskusjami - bardzo żywymi, spacery edukacyjne, też bardzo udane, planujemy wydarzenia naukowe, wydawnictwa edukacyjne, wystawy. Chcemy uzmysłowić społeczeństwu, że nowoczesny Wielkopolanin narodził się w trudnym, ale jakże ciekawym wieku XIX, że nasi przodkowie umiejętnie łączyli tradycję z modernizacją, i to na różnych polach, indywidualny sukces ze zbiorowym, potrafili wybierać właściwe metody prowadzące do wymarzonego, a przedtem dobrze obmyślonego celu. Wszystko to - mam nadzieję - pozwoli nam lepiej sprostać wyzwaniom współczesności.

Rozmawiała Grażyna Wrońska

Anna Gruszecka dyrektor Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu, z wykształcenia historyk. Przez kilkanaście lat pracowała w radiu Merkury, jest m.in. laureatką Nagrody Dziennikarskiej "Ślad" im. Biskupa Jana Chrapka.

Przemysław Matusik profesor UAM, historyk, pracownik Instytutu Historii UAM w Poznaniu, od 2012 r. zastępca dyrektora ds. naukowych, sekretarz generalny Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, redaktor naczelny "Kroniki Miasta Poznania".

  • "Kanon wielkopolskiej nowoczesności"
  • Biblioteka Raczyńskich
  • czerwiec 2016-grudzień 2018