Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Poznań na talerzu

Nie wiecie, gdzie zjeść w Poznaniu? Mnie też czasem od możliwości kręci się w głowie. Mało kto przypuszczał, że nasze miasto tak się zmieni kulinarnie. Gdybyśmy przyjęli, że codziennie jeden z posiłków jemy w innej restauracji, kawiarni czy barze, lokali pewnie starczyłoby na rok.

. - grafika artykułu
rys. Alicja Waśkiewicz

- To chyba najgorętszy kulinarnie w tej chwili region w Polsce. To, co się dzieje na waszych terenach, jest absolutnie niewiarygodne - mówiła w czerwcu o Wielkopolsce i Dolnym Śląsku Justyna Adamczyk, redaktor naczelna polskiej edycji przewodnika Gault & Millau. To drugie, obok przewodnika Michelin, prestiżowe wydawnictwo recenzujące restauracje na całym świecie.

Trudno się z jej opinią nie zgodzić - Poznań w ostatnich latach przeszedł niebywałą metamorfozę gastronomiczną. Byliśmy miastem, które kojarzyło się z pyrami, ewentualnie kaczką z pyzami i niespecjalnie wyszukanym menu w restauracjach. Miastem, z którego trzeba było raczej wyjechać, by zjeść coś innowacyjnego, świeżego czy autorskiego. W ciągu ostatnich czterech-pięciu lat sytuacja diametralnie się zmieniła - dziś samych knajp i restauracji z Jeżyc starczyłoby, by obdzielić nimi małe miasto. Rozkwitła również przestrzeń knajpek i kafejek zakładanych przez pasjonatów jedzenia, pieczenia czy alternatywnie parzonej kawy, ludzi, którzy swoją pracę traktują z niebywałą dbałością i potrafią opowiadać o niej godzinami. Takich, którzy traktują swoich gości niemal jak rodzinę i przyjaciół.

Poznań to teraz także autorskie restauracje na wysokim poziomie, do których można bez wstydu zabrać np. zagranicznych gości, by pokazać im polską czy wielkopolską kuchnię w najlepszym wydaniu, ale i samemu zadowolić kubki smakowe. Serwowane w nich potrawy, nawet jeśli wywodzą się z tradycji kuchni polskiej czy regionalnej, serwowane są finezyjnie, przygotowane lekko, ale przede wszystkim smacznie i z dbałością o każdy detal. Do takich miejsc przyjemnie jest wrócić.

Rozmawiając nieraz z restauratorami, którzy są w branży od lat, słyszę, że jeszcze kilkanaście lat temu nie przewidzieliby takiego obrotu sprawy - że w tej chwili restauracji i kawiarni jest nawet za dużo, a ciągle otwierają się kolejne. Trochę ich rozumiem - kiedyś w Poznaniu restauracji było niewiele, pewnie każdy z nas miał jedną czy kilka ulubionych, do których zaglądał przy okazji. Z aktualnej sytuacji - eksplozji lokali - możemy być zadowoleni my - goście, którzy szukając i testując miejsca na poznańskiej scenie kulinarnej, mamy ogromny wybór. Są tu restauracje od dawna znane i lubiane, lokale z niesamowicie modną ostatnio kuchnią azjatycką, knajpki serwujące śniadania i słodkości, dania fit, bezglutenowe czy bezlaktozowe, czy te, które za punkt honoru przyjęły sobie uraczenie gości polskimi specjałami w nowoczesnej odsłonie. Nie zapominajmy także o lodziarniach, które od kilku lat wyrastają w Poznaniu jak grzyby po deszczu. Co ciekawe, większość nowych lokali ma na siebie jakiś pomysł, bo przy tak sporej konkurencji nie wystarczy już otworzyć kawiarni z dobrym ciastem i niezłą kawą. Goście są już tak rozpieszczeni możliwościami, że po prostu oczekują czegoś więcej. Zarówno w menu, sposobie podania, obsłudze, jak i klimacie lokalu. W dobie recenzujących knajpy blogerów i ciągłego wrzucania zdjęć na portale społecznościowe zasada wyróżnij się albo zgiń zdecydowanie zyskała na znaczeniu.

(...)

Elżbieta Polcyn

Cały artykuł dostępny w najnowszym numerze miesięcznika IKS - już w sprzedaży!