Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Człowiek w białym i czarnym bucie

- Nie wystarczy mieć talent i pomysł graficzny - mówi Uwe Loesch studentom poznańskiego UAP. - Trzeba jeszcze postawić pytanie retoryczne - dodaje z uśmiechem. Czyżby grafik filozofem?

. - grafika artykułu
Uwe Loesch, Brzydki zapach z ust w Roku Języków Europejskich, 2001

Nadzwyczaj wysoki, pogodny i otwarty. Widoczny, a jednocześnie trochę z boku, mimo tych swoich butów: jednego białego, a drugiego czarnego. - Tak, one stały się od dwudziestu pięciu lat jego znakiem firmowym - przyznaje żona, uważna i jak struna czuła Koreanka z Południa. Sama jest znakiem tajemnic, jakie z niej biją; jest odniesieniem do błyskawicznego splatania odległych wątków i niewyczerpanych skojarzeń męża. Loesch stwarza swą filozoficzną naturą spore zaskoczenie jako plakacista. Pozostaje bowiem autorem prac, które wymagają od odbiorcy nabrania oddechu i podarowania sobie nieco czasu, by odczytać ich treści. Nie operuje szeroką plamą i kreską, którą z daleka widać na ulicy. Jego prace, funkcjonując w przestrzeni publicznej, oczywiście przykuwają uwagę - jakżeby inaczej w tej dziedzinie sztuki. Jednak ich czytanie trwa. Plakaty niemieckiego grafika i projektanta w zakresie komunikacji wizualnej ciągną do siebie i zarazem wstrzymują widza w pół kroku.

Co pan czyta?

Dziesiątki prac, wyrastających rok po roku jak grzyby po deszczu, a każda kolejna przykuwająca graficzną, wręcz literacką formą. Rozsypane litery, które z pewnym mozołem, lecz jednak dają się ułożyć w informację lub dłuższy tekst. Litery niedbale obcięte na brzegach. Do tego np. ścinki papierów, budujące kupki jak rozrzucone zapałki - taki jest afisz do Dnia Historyków pod hasłem "Historia jako argument". Literki malutkie, które okazują się zasadniczą wskazówką do rozszyfrowania myśli zawartej w obrazie. Ten obraz to szarość z sypiącą się na pionowej osi garścią czerwonych znaków, a dokładniej - portret chłopaczka w mundurze i z bronią maszynową, na który nałożona zostaje dziecięca, niemiecka wyliczanka. Kończy się ona mniej więcej tak: "Jeszcze długo, długo nie wypadniesz z gry. Powiedz mi najpierw, ile lat masz ty".

Co pan czyta, panie Loesch?! - chce się pytać. Pytać z wykrzyknikiem, z niedowierzaniem i dociekliwością zarazem. Mundgeruch, czyli odór z ust. Tekst jak stempel na czystej twarzy, ujętej z profilu, z otwartych ust pręży się czarny język. Niby zaprzeczenie tego, co podano wyżej: tu formy i tekst są wielkie i wyraziste. Lecz ich osadzenie w kontekście następuje dopiero po odnalezieniu wersu w małej czcionce przy brzegu plakatu, który wyjaśnia, że to zwiastun indywidualnej wystawy Loescha Brzydki zapach z ust w Roku Języków Europejskich 2001. w  Fabrica, czyli Centrum Badań nad Komunikacją Bennetona we włoskim Trewiso. W tłumaczeniu z katalogu tytułowe słowo Mundgeruch słabnie wobec użytego przeze mnie "odoru", ale wymowa plakatu nic nie traci. Wielość interpretacji, pytań można zaledwie napocząć: autor był piętnaście lat temu prorokiem dzisiejszej sytuacji na kontynencie? Szło mu faktycznie o odwołanie do pomieszania języków w Europie Unii czy we własnym kraju? O emocje, jakie wywołuje wielokulturowość, o rasizm, o ksenofobię, czy raczej subtelniej - o stygmatyzację klasową przez jakość używanego języka? Ta czystość twarzy i bladego tła, wreszcie - ta czysta kropelka pod dolną wargą bezimiennej twarzy - oznacza złudną czystość intencji?

Poważny i kokietujący

Subtelność - ona może być kluczem. Plakaty Loescha, choć używają mocnych kontrastów i zestawień barwnych, nie krzyczą. "Projektowanie ma sens, tylko jeśli lubisz proces komunikowania i mówienia o rzeczach, które nie leżą na powierzchni" * - mawia. Przewodnik graficzny Color Design Workbook ocenia, że jego plakaty "mają mocne znaczenia i przekazy, podane w minimalistyczny sposób". Artysta to wyjaśnia: "Poczekaj chwilę. Jeśli każdy będzie krzyczał głośniej i głośniej, nikt nie będzie w stanie ani coś usłyszeć, ani w cokolwiek wierzyć. Albo zrozumie dużo mniej"**.

- Co czytam? Fascynującą biografię Cycerona. Życiorysy filozofów mówią o nich wszystko. Zresztą Schillera, Goethego tak samo, a jakież to rzeczy oni wtedy omawiali! Czytam też Przygody Simplicissmusa, w tle wojna trzydziestoletnia... Przecież to dzisiejszy konflikt w Syrii. - Loesch mówi żywo, sprawnie, tak jak przemawia graficznie. Jest retorem w znaczeniu starożytnym. Retoryka była zwieńczeniem wykształcenia, obejmowała umiejętność jasnego i zgrabnego formułowania myśli, z wykładnią sedna problemu i kształtowaniem postaw społecznych. Do legendarnych mówców należał Cyceron, retorykę wielbił Goethe. Wielbi i Loesch, to widać, gdy mówi do poznańskich studentów. Na przemian poważny i kokietujący.

Praca graficzna to kicz

Kokietuje zwłaszcza swym powtarzanym chętnie w wielu miejscach na świecie twierdzeniem: "Praca graficzna to kicz". I jeśli odnieść to do skojarzeń bezpośrednich, jakimi operuje powszechnie reklama, to ma rację. Ale przecież nie można tego odnieść do retoryki zwartych, skondensowanych i równocześnie nieskończonych treści jego prac. (Lotność myśli grafika pociągnął Andrzej Okińczyc, autor lekkiej czy wręcz wznoszącej  prace aranżacji w MNP).

Loesch urodził się w 1943 roku, spłodzony przez ojca, którego nigdy nie zobaczył (przepadł na froncie wschodnim). Jego i trójkę rodzeństwa matka, nauczycielka, wychowywała sama. Jako 14-latek samodzielnie uciekł na Zachód. Jako dwulatek przeżył zniszczenie Drezna bombami zapalającymi. Jest jak czuły sejsmograf, rejestrujący zwiastuny katastrofy. W 2000 roku zrobił plakat na międzynarodową akcję "Zaburzenia widzenia" przeciw propagandzie neonazistów: na brunatnym tle brunatny portret łysawego, gładko wygolonego mężczyzny o aparycji przedstawiciela klasy średniej. Pod nosem, na czerwono, przechodzi napis: www.scheisse.de (www.gówno.de). Już to wystarczająco mocne. A co, jeśli odkryć, że na portrecie to Hitler, ogolony w programie graficznym?

Monika Piotrowska

* Tekst Richarda Hollisa na: www.eyemagazine.com/feature/article/multiple-meanings.

** Color Design Workbook: A Real World Guide to Using Color in Graphic Design, Terry Lee Stone, Adams Morioka, Sean Adams, Nereen Morioka. 

  • Uwe Loesch - laureat Nagrody im. Jana Lenicy z 2013 r.
  • Plakaty/Posters w Muzeum Narodowym w Poznaniu
  • wystawa czynna do 22.01