Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Poznań poetów pełen

Poznań to miasto o dużym potencjale lirycznym. Widać to zarówno w dojrzałej i oryginalnej poezji Krystyny Miłobędzkiej czy Mariusza Grzebalskiego, jak i nowych wierszach Szczepana Kopyta, Joanny Roszak czy Bianki Rolando. Bo choć nie wszystko jest poezją, to poezja wszystko potrafi odmienić i uczynić ciekawym.

. - grafika artykułu
Mural z wierszem Stanisława Barańczaka u zbiegu ulic: Estkowskiego i Szyperskiej, fot. Z. Szmidt

W Poznaniu mieszkają poeci znani i nieznani. Ci pierwsi, np. Roman Bromboszcz, Mariusz Grzebalski, Adam Kaczanowski, Szczepan Kopyt, Agnieszka Kuciak, Bogusława Latawiec, Kira Pietrek, Bianka Rolando, Joanna Roszak i Dariusz Sośnicki, głównie zaś mieszkająca w Puszczykowie Krystyna Miłobędzka, różnią się od siebie. Stylem, konstrukcją podmiotu lirycznego, światopoglądem estetycznym, gatunkiem wrażliwości, stopniem wyobraźni, sposobem kontaktowania się z publicznością czy stosunkiem do kwestii społecznych i nastawieniem do tradycji literackich. Nieomal wszystkim, co istotne w wierszu. Jednak w przynajmniej jednym są do siebie podobni - mają szczęście do czytelników i krytyki. Są czytani i komentowani, brani w obronę, wymieniani wśród najlepszych twórców swego pokolenia, wyróżniani i nagradzani. Ich kolejne książki łatwo lub przynajmniej bez większego trudu znajdują wydawców i nie przechodzą bez echa.

Sukces nierychliwy, ale sprawiedliwy

A może szczęściu na imię po prostu talent? Oczywiście, to poeci utalentowani, jednak w literaturze, tak jak w sztuce, a nawet nauce, talent bywa nierozpoznany lub odkryty po czasie. Wspaniałej Krystynie Miłobędzkiej miejsce na Parnasie dostało się po bez mała trzech dekadach od debiutu. Wprawdzie od początku uważano ją za poetkę interesującą, lecz dopiero lata 90. przyniosły jej podziw i rzadko spotykane przywiązanie, prawie miłość czytelników. Również Adam Kaczanowski powoli zdobywał uznanie, teraz już niebagatelne, rozciągające się szeroko poza krąg rozproszonych po Polsce zwolenników, których miał od zawsze.

Dla odmiany Grzebalski i Sośnicki zaistnieli, już ponad dwadzieścia lat temu, niezwłocznie. Podobnie Kira Pietrek i Szczepan Kopyt - na scenę wdarli się, czy też zostali na nią wciągnięci, właściwie od pierwszych książek. Pietrek i Kopyt, nadal młodzi, stanowią dzisiaj - w pełni zasłużenie - awangardę: to oni podają tematy, rytm i etos znacznej części zaangażowanych politycznie, szukających sprawiedliwości twórców swojej generacji. W innym tempie, lecz równie skutecznie rozwijają się "kariery" - używam cudzysłowu, ponieważ poezja i kariera źle się ze sobą kojarzą - Joanny Roszak i Bianki Rolando. Pierwsza z nich uprawia wyrafinowaną intymistykę, druga - żywiołową deskrypcję, opisanie świata usytuowanego na granicach wyobraźni i języka. Jeszcze dalej, w przestrzenie wirtualne, w głąb kodów nie tylko ludzkich, przemieszcza się Roman Bromboszcz, wysoce ceniony w kręgu zwolenników tzw. sztuki cybernetycznej.

Różne rodzaje offu

Oni już znaleźli odbiorców i zwolenników, a kto jeszcze szuka? Do kogo odnosi się poręczne, choć pożyczone słówko "off", znaczące bycie poza centrum uwagi, na obrzeżu, czasami z wyboru, a często z konieczności? Łatwo zgadnąć, że w największym zakresie odnosi się do autorów młodych, niedawnych debiutantów, a ponadto tych nieco starszych, którzy z rozmaitych względów nie wykazali się determinacją, by zaistnieć. Przypominają mi się pochwały, jakie przed laty zbierał Marcin Czerkasow, kiedy czytał swe wiersze na studenckim festiwalu Muzyka do Sensu! Chwalili go najwięksi, chcieli pomóc, zachęcali, lecz młody poeta - zasłuchany w ruch wskazówek swego wewnętrznego zegara, nieskory do myślenia o poezji jako sprawczyni rozgłosu - długo zwlekał, drukował niewiele. Czy to źle? Nie sądzę, bo przecież jego tom Przede wszystkim zniszczenia (2014) sprawia mocne wrażenie rzeczy nieprzypadkowej i wartościowej. Przeczytajmy choćby ten jeden wiersz, świetnie skrojony i dający do myślenia:

Życie jako gałąź przemysłu

Pomysł, że można to odessać z powietrza

jakiegoś bezwietrznego poranka

i uczynić czymkolwiek: rzeźbą jeziora,

snem portretu, cieniem czarnej skrzynki

na listy padającym na trawnik przed domem,

w końcu wypalił. I wkrótce cała okolica

dowiaduje się o naszym w niej istnieniu

i wprowadza tę trudną ideę zwaną społeczeństwem.

Jednak ten zewnętrzny porządek

nie ma większego znaczenia, jeśli nie należy do nas.

W końcu żyjemy, aby rujnować ten system,

lecz również po to, by żywić jego racje.

A kiedy ta wiedza staje się naszym życiem,

cały ten przemysł może nas spokojnie cmoknąć,

jeśli tylko wie gdzie i kiedy.

Sieci poezji, poezja w sieci

Jeszcze większą cierpliwością wykazała się Łucja Dudzińska. Przez lata udzielała się na portalach poetyckich w sieci, trochę drukowała w czasopismach literackich, by nagle wybuchnąć serią książek zrodzonych z głębokiej potrzeby nawiązania kontaktu już nie tylko z innymi poetami, lecz także z tym tajemniczym, bezimiennym, dalekim i zarazem bliskim człowiekiem, do którego rąk próbuje trafić książka. Ekonomistka z wykształcenia i zatrudnienia dzięki poezji wykreowała dodatkowe życie.

Magdalena Gałkowska - znana z internetu, periodyków i konkursów, w których startowała z dużym powodzeniem - debiutowała zbiorem Fabryka tanich butów w 2008 roku, później zaś wydała jeszcze zbiory Toca oraz Fantom. Jej utwory wyróżnia charakterystyczna aura nieokreśloności, znamienne użyźnianie melancholii przez językową i wyobraźniową energię.

Katarzyna Klafkowska tomem Smaki sierpnia (2008) wygrała Konkurs im. Klemensa Janickiego, Paulina Korzeniewska za debiutancki tomik Usta Vivien Leigh (2011) dostała nominację do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius - obie autorki zdają się nieaktywne, oby tymczasowo, gdyż głos kobiecy mówiący w ich poezji, po staroświecku delikatny (Klafkowska) lub szorstko-czuły (Korzeniewska), w obu wariantach celny, ma szansę na bycie słuchanym. Posłuchajmy Pauliny Korzeniewskiej:

Na zachodzie bez zmian
Z przyczyn niezależnych
produkowany w Pabianicach albo w naszym
łóżku przy oknie z widokiem na zachód i małe podwórko.
Niesmak.
Mam do ciebie listę zastrzeżeń. jak chcesz
to ci skseruję.
Dlatego najlepiej jest, gdy milczymy.
Brzegi naszych ciał same obierają dogodny
dla siebie kierunek i stronę.
Zawsze jestem po twojej.

Jeden utwór, pojedynczy wers

Wiele dobrego można powiedzieć o kolejnych książkach Macieja Gierszewskiego, Katarzyny Gondek, o debiutach Jolanty Nawrot, Jakuba Sajkowskiego i Marcina Ostrychacza. W twórczości każdego z tych autorów tkwi jakiś niebagatelny powód, cały utwór albo tylko pojedynczy wers, jakiś obraz, zwrot czy pomysł, by zatrzymać się na chwilę, dać się uwieść lub uśmiechnąć. Marcin Ostrychacz:

Hiperboliczny przebłysk słabości

Nie przehalsujesz tego wiatru

Morze przestało szumieć, na złotych rantach nie gubi

wapiennych pustostanów, które przy uszach turystów

robią furorę w sezonie, nawet po latach. Chciałbym

móc zobaczyć błystkę słońca mknącą w ultramarynie

tuż za świetnym jachtem, poczuć mordewiatr, wyhamować -

zawijając patrzeć, jak klif rośnie, jak z kei macha

dziecko w żółtej bejsbolówce - ale nie zobaczę,

bo moje morze wyschło, choć wzdycha, choć słone kości

nadal rozwleka po plaży i chłopiec z żółtym daszkiem

macha do powracających kutrów, ciężkich od dorsza

srebrnego jak figura w łebieńskim kościele

św. Mikołaja, a różowy skon nakłania

do tymczasowych odcisków na brzegu nieskończoności

Ścieżka powrotna do życia

Do grona twórców szanowanych, choć zapewne w lokalnym wymiarze, którzy nie doczekali się dotąd audytorium na miarę aspiracji, zalicza się sporo autorów o swoistym i często ciekawym dorobku, takich jak Teresa Tomsia, Tadeusz Żukowski, Roman Bąk, Maciej Rembarz, Sergiusz  Sterna-Wachowiak czy Rafał Grupiński. Ostatni z nich jest przypadkiem szczególnym, gdyż doprawdy nieczęsto się zdarza, by wpływowy polityk publikował wiersze. A szkoda, bo wiersze są ścieżką powrotną do życia, ofertą bliskości, podczas gdy polityka zazwyczaj - niestety - na odwrót.

Poetów w Poznaniu, czy z Poznaniem związanych, jak Ryszard Krynicki, Edward Pasewicz, Piotr Kępiński, wreszcie poetów uśpionych, nieczynnych do odwołania, jest jeszcze dużo więcej. Czy z tego wynika, że nasze miasto wolno nazwać Miastem Poezji - jak Lublin, Kraków czy Wrocław? Wolno. Prócz twórców wymienionych i niewymienionych działa tu bowiem znakomite wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, odbywają się duże festiwale (Poznań Poetów, Festiwal Fabuły, Festiwal Frazy), pięknie owocuje Konkurs im. Klemensa Janickiego, dużo dobrego przyniosła Nagroda im. Kazimiery Iłłakowiczówny, nadzieje budzi Poznańska Nagroda Literacka, nie brakuje też spotkań z pisarzami. Jednak najważniejsze pozostaje czujne i namiętne oko poetów, zwrócone ku Poznaniowi, gdyż miasta i ludzie żyją dopóty, dopóki kogoś prawdziwie obchodzą, kogoś, kto zechce opowiedzieć ich jedyną w swoim rodzaju historię.

Piotr Śliwiński