Kultura w Poznaniu

Aktualności

opublikowano:

Leniwe - raz!

W maju 1981 roku na ekrany polskich kin wszedł świetnie przyjęty przez publiczność i zrugany przez krytyków film Stanisława Barei Miś. Wcześniej miał problemy z cenzurą, która zakwestionowała kilkadziesiąt fragmentów, m.in. słynną dzisiaj scenę z baru mlecznego Apis, w której klienci jedzą z aluminiowych misek przytwierdzonych do stołów śrubami, posługując się łyżką na solidnym łańcuchu współdzielonym z sąsiadem. Wkrótce w prasie pojawiły się opinie, że to brednie, bzdury i ciężki dowcip. Tymczasem Bareja niczego nie wymyślił, a jedynie kreatywnie rozwinął.

Czarno-białe zdjęcie pomieszczenia z kwadratowymi stolikami i krzesłami. Na ścianie blaszane tabliczki z komunikatami. - grafika artykułu
Bar mleczny Fabryczny przy ul. Dzierżyńskiego 121 (dzisiaj ul. 28 Czerwca 1956), fot. cyryl.poznan.pl

Bary mleczne pojawiły się w Polsce w okresie międzywojennym. Pierwszy powstał w 1896 roku w Warszawie. Ich szczególnie dynamiczny rozwój nastąpił w czasach PRL, gdy miały być alternatywą dla stołówek zakładowych. W niedługim czasie zyskały ogromną popularność. Wystrojem i wyposażeniem doskonale przystawały do ówczesnej rzeczywistości - były siermiężne i brzydkie. Generalnie miały same wady i tylko jedną, za to podstawową, zaletę: były tanie. Serwowały dania na bazie nabiału, mąki, kasz i warzyw, głównie ziemniaków i roślin strączkowych.

W całkiem bogatym menu dominowały różnego rodzaju naleśniki i pierogi, omlety i zupy. Mięsa nie było wcale lub występowało w śladowej ilości z prostej przyczyny - było drogie. Dania podawano na talerzach z grubej ceramiki, napoje, głównie kompoty, kefir i mleko (oferowano je także z masłem i miodem), w grubych, ceramicznych kubkach o charakterystycznym "ciężkim" kształcie z niebieskimi lub szarymi obwódkami oraz logo spółdzielni, która dany lokal prowadziła. "Zdobienia" miały uchronić zastawę przed kradzieżą, co i tak zdarzało się często, bo w sytuacji braku zaopatrzenia na rynku, kubek, nawet z największym logo, skusił niejednego klienta. Nie miało nawet znaczenia, że większość naczyń była wyszczerbiona i poobijana.

Wielu bywalców dawnych barów mlecznych do dzisiaj się zastanawia, dlaczego widelce miały powyłamywane zęby, a noże ułamane końcówki lub nacięcia na rękojeści. Powszechnie panująca opinia zakłada, że cel tych zabiegów "degradacyjnych" był podobny - ochrona przed wynoszeniem sztućców i porcelany z lokalu. Warto bowiem pamiętać, że wygranie batalii o przydział nowych naczyń stołowych graniczyło z cudem.

Klienci takich barów, głównie emeryci, renciści i studenci, czyli ci, którzy w czasach PRL-u mieli cienkie portfele, siadali przy laminowanych stolikach wspartych na metalowych, zwykle chybotliwych nóżkach, metalowych krzesłach albo drewnianych taboretach. Niektórzy zaś nie siadali w ogóle, bo część lokali miała tylko tzw. stoły barowe, ale wysokich, barowych krzeseł przy nich brakowało. Dania zamawiało się w bufecie  i zanosiło do swojego stolika, bo obsługi kelnerskiej nie było, a po zakończeniu posiłku talerz i sztućce należało odnieść do specjalnego okienka z napisem "zwrot naczyń". Podłoga z lastriko i ściany "na olejno" dopełniały obrazu szarości. W barach mlecznych obowiązywała niepisana zasada: zjeść i wyjść, co zresztą prawie wszyscy robili, bo i tak nie było na czym zawiesić oka, a atmosfera do towarzyskich spotkań nigdy się nie wytworzyła.

W pierwszej połowie lat 60. XX wieku w Poznaniu było aż 20 barów mlecznych o wdzięcznych nazwach: Robotniczy (bo przy Cegielskim), Fabryczny (wiadomo - Wilda), Parkowy (przy parku Kasprzaka, dzisiaj Wilsona), Miniaturka (rzeczywiście maleńki), Studencki (w akademiku przy ul. Dożynkowej), Wschodni (bo na Zawadach), Pływalnia (bo na pływalni przy ul. Chwiałkowskiego), Mleczko (wiadomo!), Wyborowy i Przystań (tego nie wiadomo i trudno to sobie nawet wyobrazić).

Wszystkie były prowadzone przez Poznańską Spółdzielnię Spożywców Społem. Ich czasy świetności, jeżeli nie jest to eufemizm, szybko minęły. Od "zawsze" były obskurne, przesiąknięte zapachem gotowanego mleka i wypełnione parą ze stojących na zapleczu kuchennym wielkich garów. W 1967 roku PSS Społem w niektórych barach przeprowadziła remonty. Zrobiło się trochę ładniej, pojawiły się zasłonki, firanki, serwetniki, wazoniki ze sztucznymi kwiatami, nawet wyściełane krzesła. Tak przetrwały kilkanaście, a niektóre nawet kilkadziesiąt kolejnych lat. Nieliczne funkcjonują do dzisiaj pod zmienioną nazwą albo ubrane w nowy design nawiązują do epoki PRL-u, w jednych budząc nostalgię, a innym dając lekcję historii polskiej i poznańskiej gastronomii. Jednych i drugich z pewnością zainteresuje nowa kolekcja fotografii witryn i wnętrz poznańskich barów mlecznych z bogatego archiwum Społem opublikowana przez Wirtualne Muzeum Historii Poznania - Cyryl.

Danuta Książkiewicz-Bartkowiak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024