Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Odrobiona lekcja historii sztuki

Katarzyna Kozyra, Władysław Strzemiński, Stanisław Wyspiański, Władysław Podkowiński... Liczba wielkich nazwisk polskich artystów zgromadzonych na wystawie "Choroba jako źródło sztuki" w Muzeum Narodowym jest imponująca. Śmiało możemy potraktować tę prezentację jako porządną lekcję historii sztuki.

. - grafika artykułu
fot. Adam Jastrzębowski

Trzeba przyznać, że wystawa "Choroba jako źródło sztuki" robi wrażenie. Duża przestrzeń, jasny i czytelny podział sal, w których możemy oglądać poszczególne dzieła. A jest co podziwiać, bo kurator dr Agnieszka Skalska wraz z odpowiadającym za aranżację Ramanem Tratsiukiem zaprezentowali w Muzeum Narodowym ponad 100 obiektów artystycznych. Z całą pewnością - obok galerii w Starym Browarze - nie ma w Poznaniu lepszego miejsca dla tak dużych i przekrojowych prezentacji.

Wystawa podzielona została na opatrzone komentarzem części odpowiadające różnym tropom artystycznym, którymi kuratorka wystawy łączy odległych od siebie artystów. Ów komentarz pełni funkcję edukacyjną i wprowadza w klimat poszczególnych sal; jest także swoistym informatorem, który ułatwia zrozumienie, dlaczego tak odległe od siebie obrazy, jak np. te Tomasza Tatarczyka i Maksymiliana Gierymskiego sąsiadują ze sobą. Ten naścienny przewodnik po wystawie jest zarazem najprostszą mapą zwiedzania. Wędrując pomiędzy kolejnymi muzealnymi salami możemy się oprzeć na tym, co przedstawia nam kuratorka wystawy.

Mamy poświęconą widzeniu salę z pracą Joanny Rajkowskiej "Wszystkowidzące oko" i z dziełami autorstwa Zbigniewa Rogalskiego. Jest całe pomieszczenie dedykowane nastrojowi jako wspólnemu mianownikowi prezentowanych prac, gdzie wszystko utrzymane jest w ciemnych, lekko niepokojących barwach. Jest kącik, w którym główną rolę odgrywają przestrzenie pochodzące ze szpitali i enefzetowskich przychodni, gdzie możemy wprost ujrzeć artystów-pacjentów, jak choćby na pracach Beaty Ewy Białeckiej czy Katarzyny Kozyry, dla której twórcy wystawy przeznaczyli centralne miejsce. Ogromne wielkoformatowe fotografie z flagowego cyklu warszawskiej artystki "Olimpia" zajmują całą jedną ścianę pierwszej sali (zapętlone wideo z wizyty w pokoju pielęgniarskim przycupnęło z boku, będąc jakby jedynie erratą dla zdjęć), przytłaczając pozostałych twórców.

Błędem byłoby kierowanie się po wejściu od razu w stronę "Olimpii". Można by z rozpędu pominąć ulokowane przy wejściu prace Władysława Strzemińskiego, Witolda Pruszkowskiego, a także umieszczone na bocznej ścianie małe kolaże Magdaleny Hueckel z cyklu "In my garden".

I w tym właśnie miejscu pora powiedzieć o największym problemie wystawy, który paradoksalnie jest zarazem jej siłą: ilość pokazanych dzieł. Kuratorka zgromadziła i połączyła nitkami znaczeniowymi tak wiele prac, że bardzo łatwo się wśród tego nagromadzenia pogubić. Ilość wątków poruszonych przez twórców wystawy jest przeogromna. I - na co sama zwracała uwagę podczas niedzielnego oprowadzania kuratorka - niektóre z nich potraktowane zostały tylko szczątkowo. Jednym z niedopowiedzianych tematów jest kwestia społecznego wymiaru choroby i jej odbioru przez społeczeństwo, który to temat pojawia się we wspomnianej już pracy Kozyry oraz w zebranych przez Grupę Bergamot żebraczych tabliczkach. Paradoksalnie, w tym akurat miejscu brakuje choćby zdania komentarza i odbiorca z niepasującymi do pozostałych pracami pozostawiony zostaje samemu sobie.

Ostatnia sala, do której trafi widz jest poświęcona temu, co w przypadku chorób jest nieuchronne - pogodzeniu się z życiem i śmiercią. Swoisty danse macabre,wypełnione szkieletami (Podkowiński!) pomieszczenie, którego uwiecznieniem zdaje się być rysunek Witolda Wojtkiewicza "Pogrzeb Artysty".

I tak w klasyczny podręcznikowy sposób jesteśmy poprowadzeni od początku do końca przez temat "artysta a choroba". Niczym w porządnym szkolnym wypracowaniu - mamy wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Wszystko poparte przykładami, cytatami. Można się zżymać, że brakuje jakiegoś elementu zaskoczenia czy czegoś nieoczywistego, lecz czy naprawdę tego oczekujemy po Muzeum Narodowym? W zamian dostajemy porządną lekcję historii sztuki polskiej od początków XIX wieku, aż po sztukę najnowszą.

Adam Jastrzębowski

  • Wystawa "Choroba jako źródło sztuki"
  • Muzeum Narodowe
  • kurator: dr Agnieszka Skalska
  • czynna do 11.08
  • bilety: 7-10 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019