Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Nim wszystko stało się piekielnie do siebie podobne

- Ja sam, z pewnym sceptycyzmem, wpadłem w ramiona fotografii cyfrowej chyba około 2000 - 2005 roku i dziś nie wyobrażam sobie powrotu do ciemni i do zapachów chemikaliów - przyznaje fotograf Piotr Topperzer, którego wystawę zdjęć Duński design w obiektywie można oglądać przez cały grudzień i styczeń w Holu Głównym Centrum Kultury Zamek.

. - grafika artykułu
Fotel Jajko, fot. Piotr Topperzer

Jedne z najbardziej charakterystycznych zdjęć tego wybitnego artysty fotografika to zapewne w przeważającej większości monochromatyczne portrety osobowości świata sztuki, fotografii i muzyki, które trafiły na przykład w 2012 roku na wystawę Twarzą w twarz. Fotografie Piotra Topperzera w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie (rok później można je było obejrzeć we Wrocławiu). Poetka Ewa Lipska, pianista Kenny Drew, architekt Claus Bonderup, malarz Peter Martensen... Muszę przyznać, że to właśnie w tych pracach odnajdywałem idealne, "kultowe" portrety wyobrażone tych twórców. Zupełnie tak, jakbym słyszał głośne, metaliczne kliknięcie, z którym twórczość i twarze tych artystek i artystów "zaskakiwały" na siebie, stając się na chwilę nierozerwalną całością. Chciałoby się rzec, że nie są to bynajmniej portrety psychologiczne (bo psychologia w fotografii wydaje się tanią sztuczką), lecz raczej interpretacje czyjegoś publicznego i prywatnego wizerunku, wraz z definiującą go aktywnością kreatywną. Zupełnie tak, jakby do momentu (a i po tym momencie), do którego Topperzer nie oddał w ten sposób wielkoformatowej osobowości, inni fotograficy notorycznie zawodzili na tym polu nasze oczekiwania, nie mogąc sprostać poprzeczce zawieszonej wysoko przez twórczość "modela"/"modelki". No bo przecież: wielka poezja, wspaniała muzyka, wyjątkowa architektura, osobne malarstwo... to i wizualny, fotograficzny szkic ich wytwórczyni czy wytwórcy wymaga czegoś więcej.

Choć przecież szkolił się na znawcę języków, Topperzer za granicą odnalazł swoją właściwą drogę, która później przyniosła "to więcej". - Wyjechałem do Danii dobrowolnie pod przymusem w 1969 roku. Od początku mojej pracy zawodowej człowiek stał w centrum moich zainteresowań. Były to oczywiście portrety, ale bardzo szybko zainteresowały mnie obiekty użytkowe i wzornictwo przemysłowe - wyjaśnia fotograf.

Patrząc na fotografie komercyjne Topperzera uderza to, w jak subtelny, acz perswazyjny sposób umie wydobyć z obiektów sztuki użytkowej ich najlepsze cechy, czy - w tym przypadku dosłownie - postawić je w innym świetle. Nie ma się przy tym poczucia, że te obrazy powstały po to, aby coś nam sprzedać - raczej po to, aby podzielić się z nami zachwytem nad, jak to ujął sam autor, przedmiotami "o niezwykle wysokim poziomie dopracowania, dokładności, estetyki, materiałów", rzeczach, które "są niezwykle wyszukane". Trudno mi było więc nie zadać mu trochę naiwnego, acz nurtującego mnie z tej okazji pytania o to, czy istnieje jakieś podobieństwo między fotografowaniem człowieka a przedmiotu: - Musiałem równocześnie przyznać, że aby stworzyć dobry portret krzesła czy osoby używa się wielu tych samych narzędzi. Światło, przestrzeń, kompozycje i przede wszystkim moje "opowiadanie" o obiekcie czy o portretowanym i jego historii, którą nosi w sobie. Połączenie człowieka z obiektem też wzmacnia wyraz zarówno przedmiotu, jak i portretowanego - odpisał.

Trudno uwierzyć, że zdjęcia na wystawie mają wiele lat. Można powiedzieć, że Topperzer był zwyczajnie za dobry i miał niebagatelny wpływ na fotografię reklamową. I choć swój rozdział już napisał, to nadal jest aktywny. - Portretowaniem ludzi oraz (ich) obiektów zajmowałem się głównie od mniej więcej 1980 do 2015 roku, ale dalej się zdarza, że nie potrafię odmówić i powiedzieć "nie" - przyznaje.

Czytając IV tom z serii Raport z emigracji, wydawanej przez Nadbałtyckie Centrum Kultury - tomu, którego bohaterem jest właśnie Topperzer, natrafiłem na uwagę na temat duńskiego fotografa, który pomógł mu na starcie: "Po wielu latach przeczytałem w gazecie artykuł o fotografie, do którego drzwi zapukałem z okazji jego osiemdziesiątych urodzin. Doliczyłem się, że w momencie gdy do niego trafiłem, miał sześćdziesiąt lat i wkrótce zamknął swoje atelier, bowiem wtedy (a były to lata 1969-1970) nie można już było kupić płytek filmowych na szkle i wszyscy przeszli na produkcję na celuloidzie. A on uważał, że na czymś takim nie można robić zdjęć i używał wyłącznie szklanych negatywów - rozwój technologiczny fotografii wysadził go z siodła. (Dziś znam wielu fotografów, których z kolei technika cyfrowa wysadziła z siodła. Niestety, rozwój ma miejsce cały czas i nie wszyscy się nim zachwycają)".

Zastanawiało mnie, jak sam Topperzer czuje się z fotografią cyfrową i jak dziś wypada praca fotografa komercyjnego zajmującego się tworzeniem obrazów sztuki użytkowej w świecie tak bardzo zunifikowanego, globalnego designu. A w który fotograf wszedł w czasie, gdy duński design faktycznie był unikalny. - Na fotografię komercjalną olbrzymi wpływ miała "cyfra". Było to zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem fotografii. Każdy mógł być fotografem czy nawet grafikiem. Na szczęście z czasem minęła fascynacja nową techniką i znów okazało się, że to nie aparat fotograficzny, ale my robimy zdjęcie. Niestety dzisiaj, gdy większość na przykład nowych kanap czy innych mebli jest do siebie piekielnie podobna, fotografowie i ich fotografie używają podobnych czy nawet takich samych środków wyrazu. Jest to wyzwanie zarówno dla architektów, designerów, jak i fotografów - tłumaczy.

Zachwycony pracą Topperzera z kosztownymi obiektami codziennego użytku - kosztownymi również w tym sensie, że dającymi nam niezwykle zmysłowe odczucia - czuję pewne rozgoryczenie, że fotograf nie mógł odwiedzić Poznania w tym jakże absurdalnym czasie, dla kultury wręcz dewastującym. - Obecnie, głównie z powodu tej paskudnej pandemii, mieszkam pod Kopenhagą i kontynuuję moją działalność fotograficzną razem z moim komputerem, monitorem, printerem i paroma kamerami cyfrowymi - odpowiada mi. Pozostaje więc choć zajść do Holu Głównego Centrum Kultury Zamek i nakarmić, jakże wygłodniałe z braku wydarzeń kulturalnych, oczy jego wyśmienitymi fotografiami.

Marek S. Bochniarz

  • Duński design w obiektywie Piotra Topperzera
  • kuratorka: Bogusława Sochańska
  • CK Zamek, Hol Wielki
  • czynna do 31.01

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020