Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Nie czytaj tej recenzji

Odwiedziny w Archiwum Idei, by zobaczyć FLUXUS w pigułkach, to doskonały pomysł zarówno na wycieczkę szkolną, jak i wagary. Ci, co nie rozumieją bądź nie lubią sztuki współczesnej, również powinni zajść na Żydowską 35A. W zasadzie tylko tym, którzy ją szczerze i do bólu miłują, stanowczo odradzam zwiedzanie!

. - grafika artykułu
George Maciunas - bez tytułu, 1977, "Nieustanny Festiwal Fluxusu", 1964, "Tors w futrzanym płaszczu", 1973, "Fluxusowe łazienki", 1969, "Ręka w skórzanej rękawicy", 1973 (wszystkie prace autorstwa Maciunasa), fot. Natalia Brandt

Powód ku temu jest prosty - to zbyt pyszna, przesoczysta, a przy tym nadmiernie obfita ekspozycja. Łakomczuchy sztuki przyjdą raz, wpadną drugi, trzeci, a i tak się wcale nie nasycą. Doświadczyłem tego osobiście - po dwóch wizytach, z uporczywym gapieniem się na wszystko po wiele razy, wciąż czuję niedosyt i poczucie, że zaledwie liznąłem tę wystawę, a i to przez folijkę, nie czując jeszcze nawet jej subtelnych walorów smakowych i zapachowych.

Fluxus stał manifestami, nieregularnie wydawanym pismem, działaniami i akcjami, a związani z nim artyści mieli skłonność do kpiarskiego (bądź nie) imitowania rzeczywistości w jej najbardziej trywialnych, zgoła niekojarzących się ze sztuką aspektach. Stąd nie tylko sporo jest na wystawie do poczytania, ale i jednorazowa lektura wcale nie wystarczy, by dokonać konfrontacji z pracami, zmierzyć się ze związanymi z nimi refleksjami. Odczytamy jeden tekst bądź dzieło, z góry zakładając, że to zapewne kolejny fluxusowy prank, lecz po chwili poczujemy niepokój i pomyślimy: "A co, jeśli jest to w pewnym sensie jak najbardziej serio?". Zaskoczy nas pod tym względem na pewno System prefabrykowanego budownictwa (1965) Henry'ego Flynta i George'a Maciunasa - jako zarówno genialna idea, bądź podważenie takowej.

Artyści żartujący z życia, twórcy kpiący z "artystów", sztuka ukryta w codzienności i przejmująca skrawki jej zwyczajności, aby podważyć jej normalność i przejrzystość - to główne, bardzo realne, a przy tym i trudne problemy, z którymi będziemy się mierzyć w Archiwum Idei. Obok tego będziemy popadać w iście buddyjską zadumę nad ujawnionymi przez artystów paradoksami takich obiektów jak list, karta, znaczek pocztowy, przedmiot do uprawiania sportu...

Na wystawie można odkryć, jak szeroka była skala pranksterskiej działalności George'a Maciunasa - na przykładzie kreacji jego fikcyjnej podróży dookoła świata. Przeczytamy list, który w 1977 roku wysłał do Jarosława Kozłowskiego:

"Czy mógłbyś wysłać do mnie kopertę z czystą pocztówką z Polski? (...) Napiszę na niej wiadomość, a potem wyślę Ci ją prosząc, byś ją wysłał do Prokuratora Generalnego Nowego Jorku. Robię to na całym świecie. Zupełnie go to konfuduje".

Oraz drugą wiadomość:

"Załączał pocztówkę dla mojego przeciwnika w Nowym Jorku z rządu stanowego. Czy mógłbyś nalepić znaczek zwykłej poczty (nie poczty lotniczej) i wysłać ją z Poznania? Wielkie dzięki! On naprawdę uważa, że podróżuję po całym świecie (....)".

Wykorzystywanie poczty do podważania czynności związanych z komunikacją, gry z życiem społecznym i nowoczesnością było we Fluxusie wszechobecne. Jako dawny filatelista nie potrafię ukryć wzruszenia pracami Roberta Wattsa i George'a Maciunasa Fluxpoczta (1965), którzy stworzyli autorskie projekty znaczków pocztowych. Gdybym nadal był kolekcjonerem - dygotałbym na myśl o ich ultrarzadkości, ekonomicznej wartości, a nade wszystko - wyjątkowym statusie jako znaczków fikcyjnych, raczej nieuznanych nigdy przez światowy system poczty, bo nieodpłatnych, a więc poniekąd i bezcennych. Zresztą - gdy Jarosław Kozłowski pracował nad projektem zaproszenia na wystawę artystów w Galerii Akumulatory - rzecz jasna również i on wyprodukował specjalną pocztówkę. Zapowiadane na niej atrakcje, które miały miejsce na przełomie listopada i grudnia 1977, musiały być wyjątkowe: "3 DNI FLUX ZABAWY I CZWARTY W FLUX KLINICE".

Duża część prezentowanych prac odnosi się do działań i zagadek artystycznych, oddając charakter tego ruchu, opartego bardziej na geście, akcie, rozmyślaniu i rozwikłaniu łamigłówek intelektualnych, logicznych czy innych niż na wystawianiu gotowych rzeczy do nieuważnego oglądu przez publikę. Zobaczymy również fotodokumentacje, świadectwa i ślady obecności Fluxusu w Poznaniu. Popatrzymy na zdjęcia z performansu Geoffreya Hendricksa z nagromadzonym drewnem w Galerii Akumulatory w 1986 roku. Będziemy dziwić się wyposażeniu medycznemu Flux Kliniki w Galerii Akumulatory 2 z 1977 roku, które wraz z dokumentacją prowadzonych w jej ramach czynności ma poniekąd charakter muzealny. Obok tego - zdezorientowani będziemy również podziwiać osobliwe obiekty opisane jako "sprzęt do flux sportu", który także miał miejsce w tamtym roku w Galerii Akumulatory 2.

Niech nas przy tym jednak nie zwiedzie nazwa "Archiwum Idei" czy sama tematyka ekspozycji. Dobrze zresztą o sprawie zaświadcza sam tytuł. Sygnalizuje, że dzięki wizycie można zmądrzeć, dostając kulturalną ściągawkę z Fluxusu, czyli wyjść z porcją danych "jak w pigułce" o tym "międzynarodowym ruchu artystycznym" i zaskoczyć kogoś tą wiedzą na prywatce. Stąd będę bronić stanowiska, że to doskonała ekspozycja również i dla uczniów, pomimo obecności na niej golizny. A może właśnie z tego powodu? Prezentacja Tapety Fluxusowej (1966-67) George'a Maciunasa i Yōko Ono z reprodukcją pośladków artystki jest przecież nie tylko prowokacją, ale i komentarzem na temat uprzedmiotowienia kobiet, również na polu sztuki.

Yōko Ono zrealizowała zresztą w tym okresie słynny film Pośladki, który w 1968 roku został zaprezentowany obok szokującego i brutalnego Czasu, gdy embrion rusza na łowy Kōjiego Wakamatsu na Festiwalu Filmów Eksperymentalnych Knokke-Le-Zoute w Belgii. Ten reżyser wspominał potem, że jego film "został pokazany w zestawie z innymi japońskimi filmami eksperymentalnymi. Seria zaczynała się filmem pokazującym jedynie migoczące światło, potem był krótki metraż Yōko Ono, w którym po prostu biegała ona sobie i rozkładała nogi. Widzowie musieli pomyśleć, że japońskie kino jest okropne!". Degradująca, seksistowska uwaga Wakamatsu - człowieka zajmującego się tworzeniem skandalicznego, politycznego kina erotycznego - zadziwia, jeśli oczywiście nie wiemy, iż z szyderczymi fluxusowcami łączyła go skłonność do manipulowania ludźmi i prowadzeniem ich na manowce swoimi gierkami i zmyślonymi opowiastkami. Stąd przylgnęła do niego etykietka mitomana. W Belgii Wakamatsu zaprzyjaźnił się zresztą z Ono - on częstował ją obiadami, a ona skrętami (a przynajmniej tak to opisuje Jasper Sharp w książce Za różową kurtyną. Historia japońskiego kina erotycznego).

Wieloznaczny tytuł nowej ekspozycji w Archiwum Idei odsyła też do jedynej na wystawie pracy współczesnej - drobnych, zrobionych z pigułek obiektów rzeźbiarskich Colet z 2020 roku, których przewrotny charakter jakże jest Fluxusowi bliski. Jarosław Kozłowski podsuwa nam w ten sposób pytanie o to, czy Fluxus aby naprawdę się skończył i przeszedł do historii sztuki. A może ten ruch jest poniekąd wiecznie żywy i stale w sztuce obecny, bo rozpoczął proces do dziś postępujący? Inna już zgoła kwestia tyczy się tego, czy robienie obecnie działań na modłę fluxusowców będzie równie interesujące, cenne, a dla widza prowokacyjne, co w przypadku minionych, oryginalnych akcji z lat 60. czy 70.

Te pytania towarzyszyły zresztą 24 lipca Danger Music, wykładowi performatywnemu i koncertowi utworów Dicka Higginsa w Pawilonie, zorganizowanym jako wydarzenie towarzyszące wystawie. Publiczność mogła obserwować, jak wygłaszający wykład Antoni Michnik symultanicznie golił sobie brodę, a włosy na głowie ścinała i goliła mu Klaudia Rachubińska. Wszystko to działo się z impetem, brutalnie i z pewną dozą upuszczenia krwi, przez co uwaga skupiana początkowo na interesującej i nawet ładnie (deklamatorsko) wygłoszonej prelekcji stawała się siłą rzeczy rozproszona. Energia wciąż była żywa i spora.

Nie wiem jednak, czy wartość FLUXUS w pigułkach potrafiłbym racjonalnie ocenić. Jest to rzecz jasna najlepsza wystawa tego lata w Poznaniu. Ale to samo można przecież powiedzieć o poprzednich ekspozycjach w Archiwum Idei - że w swoim czasie dystansowały resztę lokalnego wystawiennictwa. Bezdyskusyjna wada nowej wystawy cechowała niestety również i poprzednie w tym miejscu - to drażniące poczucie, że trzeba przyjść kilka razy, by wszystko obejrzeć i sobie obmyślić. A że póki co nie poczułem, iż ten proces wizytacji choć raz udało mi się z satysfakcją ukończyć, przestrzegam przed Archiwum Idei tych, którzy po wyjściu z muzeum czy galerii chcą mieć to, co zobaczyli, już za sobą. A idąc przez miasto, poczuć wygodę tego, że "tę całą sztukę" porzucili za plecami. Bo tym razem nie jest ona, zgoła niegroźna, daleko za nimi, gdzieś w tyle, ale  na widoku. I drażni.

Marek S. Bochniarz

  • wystawa FLUXUS w pigułkach
  • kurator: Jarosław Kozłowski
  • Archiwum Idei
  • czynna do 4.11

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021