Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Fotomontaże rodzinnej (nie)pamięci

Wystawa prac Ewy Kuryluk Żółty po raz ostatni prezentowana w poznańskiej Galerii Ego, to symboliczne zamknięcie żółtego okresu w twórczości artystki, skupiającego się na odkrywaniu rodzinnej historii. Żółte instalacje miały być częścią monumentalnej retrospektywy prac Kuryluk w POLIN - Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, ale organizatorzy odwołali wystawę. Kuryluk postanowiła więc zaprezentować cykl żółtych instalacji w krakowskiej Galerii Artemis (2019) i w Galerii Ego. Projekt ten został przesunięty ze względu na pandemiczne okoliczności, ale od końca maja aż do 9 lipca prace artystki można oglądać w galerii przy ul. Wyspiańskiego.

. - grafika artykułu
fot. Klaudia Strzyżewska

Za sprawą żółtych prac Kuryluk w Galerii Ego stało się coś, na co czekałam od dawna - przestrzeń zupełnie zmieniła swoje oblicze. W przypadku wystawy Żółty po raz ostatni spotykamy się z totalną transformacją, projektem pochłaniającym każdą płaszczyznę pomieszczenia. Sama wystawa, składająca się z wielu elementów układanki, które odkrywamy krok po kroku, jest instalacją per se, opowieścią wprowadzającą nas do dusznego świata, w którym momentami trudno się oddycha. Wystawie towarzyszy tekst kuratorski "porządkujący" prace artystki według kategorii pamięci indywidualnej i kulturowej oraz swego rodzaju przewodnik znajdujący się przy wejściu, a składający się z opisów poszczególnych prac.

Żółty po raz ostatni to zaproszenie do rodzinnego świata Ewy Kuryluk. Artystka, po śmierci matki w 2001 roku, zaczęła odkrywać tragiczną, rodzinną historię, którą zamknęła w trzech tomach biograficznej opowieści (Goldi, Frascati i Feluni). Kolor żółty odgrywa tu nieprzypadkową rolę - osacza nas od momentu pierwszego spojrzenia na ekspozycję, pochłania przy stawianiu kolejnych kroków, obezwładnia w połączeniu z wpadającym przez okna silnym światłem. Symbolika tego koloru z jednej strony czerpie z tradycji chrześcijańskiej, według której barwa ta, kojarzona ze światłem i słonecznym blaskiem, staje się kolorem boskim. Z drugiej natomiast odnosi się do pejoratywnych skojarzeń koloru żółtego jako brzemienia - koloru siarki, opasek i gwiazd, które musieli nosić Żydzi zamknięci w gettach. Ambiwalentność tej barwy pojawia się także w historii matki Kuryluk, która z jednej strony darzyła żółty wyjątkową sympatią (jej ulubionym malarzem był Vincent van Gogh), z drugiej zaś obawiała się tej barwy, pojawiającej się w jej halucynacjach (chorowała na schizofrenię - często widywała żółty śnieg, żółty dym z komina czy chmary żółtych ptaków).

Jak już wcześniej wspomniałam, wystawa prezentowana w Galerii Ego mogłaby być określona mianem jednej, monumentalnej instalacji opowiadającej spójną historię. Kroczymy śladem wszechobecnego żółtego, powtarzających się motywów oczu, kontrastowych niebieskich elementów i czarno-białych zdjęć. Przyglądamy się naturalnych rozmiarów ludzkim sylwetkom, za chwilę jednak skupiamy uwagę na małych fotomontażach i obiektach skumulowanych wokół szklanego stołu. Nic nie jest tu dziełem przypadku. Podwójne przedstawienie kobiet w ciąży to dwuznaczny portret będący fotomontażem zdjęcia matki Kuryluk i samej artystki: w jedwabnej, żółtej chustce z reprodukcją Łodzi van Gogha i - w bardziej zaawansowanej ciąży - z rodzinną pamiątką, czyli bursztynową broszką. Dalej dostrzegamy znajdujące się w wózku dziecko, to artystka przykryta szydełkową serwetką wydzierganą przez babcię Paulinę. Babcia z kolei spogląda na nas z prostopadłej ściany, "stoi" przy oknie, które zaklejono zdjęciem "strasznego miejsca na T" (tak mówiło się w domu Kuryluk) przedstawiającym stację kolejową w Treblince. To tam została zamordowana babcia artystki.

Kolejny z wielu rodzinnych portretów tej wystawy to instalacja na szklanym stole odwołująca się do muzycznych tradycji rodziny Kuryluk. Artystka w jej ramach przedstawia m.in. miniaturkę fortepianu dziadków, przy którym siedzi jej brat Piotr, autoportret podczas gry na skrzypcach, żółtego zajączka, który odwołuje się do słów wypowiadanych przez matkę artystki ("Pif-paf, pif-paf, ojojoj, pomirajet zajczik moj!"). Z instalacją miniaturek sąsiaduje kolejna - zbiór szklanych wazonów, w których znajdują się dwustronne fotografie, odbijających się w lustrze. Zdjęcia przedstawiają artystkę, jej matkę, Miriam, i ojca, Karola, oraz Teddy'ego Gleicha, tajemniczą postać pojawiającą się w życiu matki Kuryluk.

Zofia Gebhard, pisząc o twórczości Kuryluk podkreśla, że artystka nieustannie opowiada. "Zdarzenie, wspomnienie, sen, wyobrażenie, coś, co było, co mogło być, co nigdy się nie zdarzy. Jej twórczość uświadamia, jak blisko jedno jest od drugiego, jak płynne są granice sztuki, w której fotografia staje się malarstwem, obraz scenopisem, a wiersz tańczy pod powiekami jak ikona". Przywołane przeze mnie prace to zaledwie część tej opowieści. Odkrywanie znaczenia pozostałych dzieł, zarówno w kontekście doświadczenia indywidualnego, biograficznego, jak i społeczno-historycznego pozostawiam każdemu i każdej z Was.

Klaudia Strzyżewska

  • Wystawa prac Ewy Kuryluk Żółty po raz ostatni
  • Galeria Ego
  • czynna do 9.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022