Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Fotograf dźwięku i ciszy

Żeby usłyszeć dźwięk, potrzeba ciszy. Muzycy, szczególnie kompozytorzy, przykładają do niej dużą wagę. Dopiero w absolutnej ciszy mogą dosłyszeć własny dźwięk...

. - grafika artykułu
Janusz Nowacki, fot. K. Łyczywek

Janusz Nowacki to niepokorny indywidualista, pod każdym względem. Fotograf, który obrał drogę metamorfozy dźwięku. Zaczynał jako perkusista jazzowy, dopiero potem zszedł ze sceny, żeby to, co na scenie, fotografować. W latach 60. robił portrety muzyków na Jazz Jamboree, publikowane w prasie muzycznej. Do 1974 r. zdążył je zaprezentować  na 11 wystawach indywidualnych, miał uznanie krytyków. I to krytyków muzycznych. Fotografia o jazzie nie powie więcej niż on sam, ale na pewno inaczej. "Tak - to jest jakieś przepiękne déjà vu, gdy muzyka brzmi z fotografii, gdy zapętla się z tym, czego słuchałeś" - napisał krytyk jazzowy Dionizy Piątkowski we wstępie do wydanego w 2012 r. małego i jedynego, jak dotąd, albumu tamtych zdjęć.

Usłyszeć fotografię

Do publikacji albumowych nie miał Nowacki szczęścia. Za to zawsze miał dużo pracy. Szedł do przodu - od zgiełku jazzu przez hałas fotografii aranżowanej, szum fotografii dokumentalnej i muzykę diaporamy aż do ciszy pejzażu. Po muzykę i obraz sięgnął jednocześnie, robiąc diaporamy. Ukuł proste hasło: fotografię usłyszeć, muzykę zobaczyć. Jego Bitwa na polu lodowym, Jesienne impresje były perfekcyjnym montażem zdjęć i muzycznej ilustracji. W 1978 r. założył z Mariuszem Stachowiakiem i Jackiem Śledzikowskim studio diaporamy: Studio DiM. Sam w latach 1977-85 skonstruował dziewięć diaporam, stając się "niekwestionowanie najlepszym (ich) twórcą w Polsce" (jak pisał Stefan Wojnecki).

Społeczna rola fotografii

Fotografia aranżowana zainteresowała go jeszcze na przełomie lat 60. i 70. W rezultacie wspólnie z Maciejem Mańkowskim i Stanisławem Strzyżewskim współtworzył grupę Zbliżenie (1974-1979), animującą performerskie akcje fotograficzne. Równolegle, jako instruktor fotografii Pałacu Kultury (dziś CK Zamek), realizował autorski program warsztatów fotograficznych na terenie Wielkopolski. W latach 1973-81 odbyło się aż 19 edycji, na których te performerskie akcje, również happeningi stały się absolutnie prekursorskie. Idąc pod prąd fali fotografii, mającej związki z plastyką, orientował wszystkie warsztaty na fotografię dokumentalną i osadzał je w nurcie zwanym "fotografia poza galerią". W niewielkim Skorzęcinie powstał np. fenomenalny Atlas pozycji plażowych Mariusza Stachowiaka - rejestr póz na leżakach, przyjmowanych przez wypoczywających nad jeziorem pracowników wielkopolskich zakładów. Reportażowe portrety kobiet z fabryki we Wrześni uczestnicy warsztatów nakleili na taśmę i rozciągnęli na miejscowym deptaku. Takie realizacje wywoływały ogromnie emocjonalne reakcje społeczne. Nowacki wykorzystywał happening z fotografią dokumentalną nie w akcie buntu, lecz w celu objawienia społecznej roli fotografii. Przy okazji wychował grono znanych poznańskich dokumentalistów, jak m.in. Maciej Kuszela i wspomniany Mariusz Stachowiak. Obaj weszli później do działu fotograficznego tygodnika Wprost w legendarnej, pierwszej redakcji, mieszczącej się w kamienicy przy ul. Śniadeckich.

Misjonarz fotografii

W 1993 r. założył Galerię Fotografii "pf" w CK Zamek w Poznaniu - jedną z kilku najważniejszych galerii w Polsce po zmianie systemu. Kierował nią do 2004 r. włącznie, inicjując jednocześnie coroczne sympozja Świat fotografii. Na 100-lecie zorganizowanego ruchu fotograficznego w Poznaniu w 1995 r. zmobilizował środowisko i mieliśmy Poznańskie Dni Fotografii. W "pf" prezentował historię fotografii klasycznej i jej współczesną kontynuację, skutecznie edukując młode pokolenia publiczności i fotografów. Stworzył klimat dla powstania silnego lobby fotograficznego i sam ciągle za fotografią się ujmował. Właśnie z powodu istotnych działań na rzecz fotografii w ogóle krytyk Juliusz Garztecki nazwał go misjonarzem fotografii. Nowacki zaś ponad wszystko tworzy fotografię własną, "fotografię, na którą nanosi uparcie i konsekwentnie od lat wszystkie inne swe miłości", jak słusznie zauważył kiedyś Bogdan Konopka. Od 1980 r. koncentruje się na pejzażu, który w jego twórczości wynika z dokumentu: najpierw utrwalał pejzaż miejski w cyklu Poznań. Powstała pierwsza seria Pejzaży z drogi do ciszy. "Ciszy i przestrzeni schłodzonej bielą i błękitem" - pisał Tadeusz Żukowski. "Tak fotografowanego rodzinnego miasta nigdy wcześniej ani później nie widziałem: szerokie ujęcia pustych ulic, zaśnieżonej architektury." Do połowy lat 80. powstanie Woda, ale dopiero w kolejnej części Pejzaży z drogi do ciszy objawi się najsilniej druga "inna miłość" Nowackiego: nurkowanie. Oazą bez dźwięku była dla niego od najwcześniejszej młodości przestrzeń podwodna. Buczyny, część z lat 1982-86, powstały dosłownie dzięki wrażeniom z wynurzania - z głębin na rozświetlony las bukowy. Następne cykle to Buki (1983-86), Dęby (od 1994), Tatry (od 1985) i Karkonosze (od 1993). Tworzone równolegle lub kontynuowane nadal odsłaniają jeszcze i trzecią "inną miłość": naturę. W dążeniu do ciszy zwłaszcza łęgi rogalińskie z dębami i góry stały się trwałymi sprzymierzeńcami. Marian Kucharski, patrząc na górskie pejzaże Nowackiego, powiedział, że to maszyna do poskramiania czasu, jak mit według C. Leviego. Faktycznie, ich fenomen polega na tym, że mogły powstać w każdych innych, wysokich górach. Że miejscem, gdzie naprawdę powstały, jest dach świata. Tam, na styku ziemi i nieba, widać tylko ciszę. Absolutna cisza to ideał, pracisza, praspokój. Wieczność.

***

Nowacki jest klasykiem, pracuje w tradycyjnej technice srebrowej, odbitki wykonuje na barycie. W tym roku kończy 75 lat i świętuje 50-lecie pracy twórczej. Oby udało się utrwalić ją, a wraz z nią kawał zdumiewającej i ważnej historii poznańskiej fotografii, w retrospektywnym albumie.

Monika Piotrowska

  • Galeria Pod Lipami (ODK Pod Lipami)
  • 10 lutego, g. 19
  • wernisaż jubileuszowej wystawy Janusza Nowackiego "Twarze jazzu"