Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Baza wypadowa na Europę

- Chyba niewiele galerii działa tak jak my. W Poznaniu funkcjonujemy jako fundacja i stąd nieco bardziej niż na sprzedaż nastawiamy się na promocję sztuki współczesnej w ogóle - mówi Agata Rodríguez*, która wraz z mężem Carlosem prowadzi Rodríguez Gallery przy ul. Wodnej 13/4 w Poznaniu. 15 października świętowali 5-lecie działalności!

. - grafika artykułu
Agnieszka Grodzińska, "Summer Bankrupt", 2020, fot. Rodríguez Gallery

Kiedy wpadli Państwo na pomysł utworzenia Rodríguez Gallery?

Poznaliśmy się, studiując historię sztuki w Rzymie. Gdy zaczęliśmy praktyki w różnych galeriach i instytucjach, wpadliśmy na pomysł utworzenia własnej galerii. Praca galerzysty/galerzystki wydawała się dla nas idealna. Dojrzewaliśmy do tego działania, które stawało się powoli naszym marzeniem.

Po czterech latach pracy w Rzymie i Londynie, gdzie nabyliśmy doświadczenia i nauczyliśmy się, jak to się robi - jak wyglądają galerie i jak się w nich pracuje - stwierdziliśmy, że jesteśmy już gotowi. Był rok 2015. Postanowiliśmy, że otworzymy galerię w Poznaniu.

Dlaczego akurat tutaj?

Z kilku względów. Nie widzieliśmy sensu w tym, aby otwierać kolejną - nie wiem już nawet ilusetną - galerię w Londynie czy Rzymie. Carlos jest Hiszpanem, więc myśleliśmy również o Madrycie. W tym czasie trwał jednak w Hiszpanii ogromny kryzys i galerie raczej się zamykały, niż otwierały.

Inny powód był prywatny - powiedziałabym, że rodzinny. Pochodzę z Poznania i jestem związana z tym miastem. Długo mnie tutaj nie było, stąd miałam ogromną ochotę, aby wrócić.

Trzeci powód - i chyba z tych wszystkich najważniejszy - był związany z tym, że zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo brakuje w Poznaniu takiej galerii jak nasza. A było to kilka lat po, jak się wtedy mówiło, exodusie poznańskich galerii do Warszawy. Wydawało się nam, że pozostała po nich pustka.

Jak zareagowało środowisko?

To było ryzykowne przedsięwzięcie. Na początku mnóstwo osób pytało: "Co wy robicie?". Ale wydaje mi się, że w jakimś sensie udało się nam wypełnić tę pustkę. Do teraz czujemy się w Poznaniu potrzebni i mam nadzieję, zaspokajamy oczekiwania widzów.

Jak się Państwo odnajdują na rynku sztuki - czy w Poznaniu nie jest trochę zbyt trudno funkcjonować na tym polu?

W Poznaniu, czy w ogóle w Polsce, rynek sztuki jest bardzo mały. Powinnam w tym miejscu wyjaśnić naszą specyfikę, zwłaszcza że chyba niewiele galerii działa tak jak my. W Poznaniu funkcjonujemy jako fundacja i stąd nieco bardziej niż na sprzedaż sztuki współczesnej nastawiamy się na jej promocję. Otrzymujemy dofinansowanie z Urzędu Miasta i Urzędu Marszałkowskiego, a nasza działalność to nie tylko program wystawienniczy, ale również, tak ważny według mnie, edukacyjny. Przeprowadzamy dużo warsztatów i organizujemy wiele spotkań ze studentami sztuk pięknych czy historii sztuki.

Z kolei działania na rynku sztuki prowadzimy w większości za granicą. Poznań jest dla nas bazą wypadową na Europę - głównie na Hiszpanię i Włochy. Ten model przyjęliśmy już na samym początku. Założyliśmy wtedy, że z jednej strony będziemy mocno związani z miastem i zdecydowaliśmy się działać z myślą o lokalnej publiczności, a z drugiej strony wiedzieliśmy, że prowadzenie galerii w Poznaniu wymagać będzie od nas wielu podróży i działalności międzynarodowej.

Dlaczego główne kierunki, które Państwo wybierają, to Hiszpania i Włochy? Czy chodzi o pochodzenie Carlosa i to, że wiele łączy te dwa państwa? A przy okazji o "korzystanie"  z kontaktów nawiązanych w czasach studenckich?

Dokładnie tak, jak Pan mówi - z wszystkich tych powodów po trochu. To, że Carlos jest Hiszpanem pomogło nam tam zaistnieć, a ten kierunek wydawał się dla nas najbardziej naturalny. Z kolei do Włoch mamy spory sentyment. Poznaliśmy tam sporo osób w czasie studiów i później, gdy już pracowaliśmy w galeriach. Nie zamykamy się jednak na inne kraje i kierunki.

Które targi sztuki są dla Państwa najważniejsze?

ARCO w Madrycie. Jeszcze gdy nie mieliśmy galerii, marzyliśmy o tym, żeby dostać się na te targi, choć wtedy wydawało się nam to trudne do osiągnięcia. Oprócz tego, że uczestnictwo w dobrych targach sztuki współczesnej jest bardzo drogie, to sam fakt dostania się tam jest niezwykle prestiżowy i w jakimś sensie pokazuje "ligę", w której dana galeria się znajduje. Dlatego też zalezienie się na ARCO dało nam dużą satysfakcję. Uczestniczymy też w innych targach sztuki w Hiszpanii. To na przykład bardzo sympatyczne letnie targi Arte Santander. Odwiedzamy też Estampa, które są targami typowo hiszpańskimi, ale że jesteśmy tam postrzegani jako pół-hiszpańska galeria, ma to dla nas sens. Poza tym jeździmy również na Artissimę w Turynie, ARCO w Lizbonie czy Zona MACO w Meksyku.

Dlaczego są Państwo obecni na Warsaw Gallery Weekend? Ze względu na ich społeczno-towarzyski charakter?

Warsaw Gallery Weekend jest wydarzeniem w jakimś sensie zastępującym targi sztuki w Polsce. To nie tylko festiwal dla publiczności, bo w WGW - co jest dla nas istotne - uczestniczy bardzo wielu profesjonalnych odbiorców sztuki i czynnych uczestników życia artystycznego w Polsce. To wydarzenie, na którym po prostu "wszyscy" są.

Trzeba też przyznać, że będąc w Poznaniu znajdujemy się trochę na peryferiach tego, co dzieje się w mocno scentralizowanym świecie sztuki współczesnej. Stąd od samego początku było dla nas ważne, żeby raz w roku być w Warszawie z naszym programem i z naszymi artystami. Na WGW jeździmy od 2016 roku. Zdobywamy tam nowych widzów. Spotykamy także dyrektorów instytucji czy warszawskich i pozawarszawskich krytyków, których znamy tylko online.

Które ze zorganizowanych przez te pięć lat wystaw są dla Państwa szczególnie ważne?

Chciałabym wskazać dwie. Pierwsza nasza wystawa - Tarcie i grawitacja Jakuba Jasiukiewicza - to była dla nas zupełna niewiadoma. Nie wiedzieliśmy, czy ktoś w ogóle na nią przyjdzie i jak zostaniemy odebrani. Przez moją wieloletnią nieobecność tak naprawdę nie znaliśmy za bardzo poznańskiego środowiska. A wyszło świetnie, na wernisażu były tłumy! Zorganizowaliśmy też wtedy pierwsze oprowadzania po wystawie i artist talk.

Drugą, o której chciałabym wspomnieć, była nasza ostatnia wystawa na Warsaw Gallery Weekend. Z okazji pięciolecia działalności pokusiliśmy się o to, żeby zaprezentować wszystkich związanych z nami artystów, których reprezentujemy w większym lub mniejszym stopniu. Udało się nam pokazać, że choć różnią się od siebie, łączy ich pewna wrażliwość na sztukę i na współczesność, której tak bardzo poszukujemy w artystach.

Współpracują Państwo również z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu.

Tak, z przyjemnością współpracujemy z Uniwersytetem zapraszając studentów czy organizując gościnne wystawy dyplomowe. Nasza współpraca zaczęła się już od pierwszej wystawy Jakuba Jasiukiewicza. Mam nadzieję, że pomimo ostatnich kontrowersyjnych decyzji ciągle jest pracownikiem Uniwersytetu Artystycznego. Korzystając z tej okazji apelujemy do rektora, żeby cofnął swoje stanowisko i nie zwalniał wielu wspaniałych artystów i pedagogów, szczególnie w trudnych czasach pandemii.

Rozmawiał Marek S. Bochniarz

*Agata Rodríguez - w 2015 roku założyła wraz z mężem Carlosem Fundację Rodríguez Gallery. Współpracują przede wszystkim z twórcami młodego i średniego pokolenia. Ich głównym celem jest prezentacja oraz promocja różnorodnych i najciekawszych według nich zjawisk w sztuce polskiej. Jednocześnie rozwijają także program międzynarodowy. Przedstawiając twórczość artystów z zagranicy pragną wzbogacić panoramę artystyczną w Polsce, pobudzić widzów do zadawania twórczych pytań i poszukiwania nowych problemów. Do tej pory zorganizowali 33 wystawy programowe.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020