Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Porządek musi być

Portret Honzy Zamojskiego - współorganizatora festiwalu "Rookie", który 6 grudnia rozpoczyna się w Poznaniu.

Honza Zamojski - grafika artykułu
Honza Zamojski

Mówią o nim "człowiek orkiestra". Jego harmonogram pęka w szwach. Realizuje wiele projektów naraz. Otwarcie przyznaje się do pracoholizmu. Wydawca, artysta, grafik, kurator, felietonista...

Ma na swoim koncie wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych (pokazywał swoje prace w Berlinie, Rydze, Tbilisi, a nawet w Nowym Jorku), reprezentuje go warszawska galeria Leto. W 2011 r. zdobył tytuł Kulturysty Roku oraz został nominowany do prestiżowej nagrody Paszport Polityki. Na Wikipedii można już znaleźć jego biogram. Mimo sukcesów 31-letni Honza Zamojski pozostaje skromnym człowiekiem. Gdy idę na umówione spotkanie w modnej poznańskiej knajpce, spodziewam się czarnej marynarki i drogich dizajnerskich oprawek okularów, tymczasem wita mnie niepozorny mężczyzna w szarym swetrze i granatowych adidasach. Nie dowierzam: - To na pewno Ten Słynny Zamojski?!

Do egzaminów na ASP podchodził trzy razy. Aby uniknąć wojskowego drylu, dwa lata przeczekał na UAM, który porzucił, gdy tylko jego nazwisko znalazło się na liście przyjętych na Wydział Grafiki. Dyplom przygotował w Pracowni Znaku i Typografii prowadzonej przez prof. Krzysztofa Kochnowicza. Zaprojektowana przez niego książka We Came From Beyond/We Go Far Beyond została pokazana na wystawie najlepszych dyplomów wybranych przez kwartalnik "2+3 D". Działalność Zamojskiego sięga daleko poza Poznań, mógłby przenieść się w dowolne miejsce, jednak ceni sobie prowincjonalny charakter miasta, w którym przyszedł na świat. Jego zdaniem panująca tu nieco uśpiona atmosfera sprzyja ciężkiej pracy.

Idealista. Choć sam zapewne niechętnie zgodziłby się z taką łatką. Mając pełną świadomość brutalnych reguł rządzących rynkiem wydawniczym oraz zmierzchu ery papieru, na początku 2010 r. założył niezależne wydawnictwo MORAVA, realizujące autorskie koncepcje książkowe. - Zamojski ma doskonałą intuicję - twierdzi Karolina Sikorska, z-ca dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał. - Bez względu na to, czy projektuje i wydaje książki własne, czy też bierze pod swoje skrzydła innych artystów, efekt końcowy zaskakuje jakością wykonania. Artbooki MORAVY to majstersztyki zarówno pod względem merytorycznym, jak i formalnym. Interesują go projekty zaskakujące, trudne do sklasyfikowania, nowatorskie. Drukuje je w niewielkim nakładzie 100-500 sztuk. Największy problem sprawia mu dotarcie do odbiorców i wywołanie w nich potrzeby posiadania pięknych i ciekawych książek. Zapytany o przyczynę takiego stanu rzeczy odpowiada: - Polacy potrafią produkować kulturę, ale nie potrafią jej konsumować. Z tego względu książki MORAVY sprzedają się głównie za granicą. Jak przystało na edytora, dużo czyta. Nie uważa się za kolekcjonera woluminów, ale jego zbiory można liczyć w tysiącach. Jako mały chłopiec pochłaniał wzrokiem ryciny czaszek praludzi zamieszczone w rosyjskiej Encyklopedii Antropologii. Teraz czyta głównie kryminały, ale zachwycają go również zbiory opowiadań czeskiego pisarza Oty Pavla. Przyznaje, że ma sentyment do starych albumów fotograficznych drukowanych niepopularną już dzisiaj techniką rotograwiury. Lubi mieć pełną kontrolę nad swoim życiem. Nie rozstaje się z notesem. Nienawidzi, gdy ktoś przestawia mu rzeczy lub wtrąca się w jego sprawy. Swój system organizowania otoczenia określa mianem linijkowego. Bo co jak co, ale porządek musi być.

Karolina Gumienna