Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

KULTURA W KAPCIACH. Optymistyczna piątka

Nadeszła kalendarzowa wiosna, za oknem coraz ładniej. Niestety póki co zamiast cieszyć się pogodą siedzimy w domu w przysłowiowych kapciach. Aby umilić sobie czas warto sięgnąć po filmy, które wleją w nas trochę pozytywnej energii. Zaprezentowane tytuły nie są dziełami wybitnymi, ale spełniają swoją główną funkcję, czyli... poprawiają humor. Zatem jeżeli macie gorszy dzień i dość siedzenia w domu albo po prostu szukacie miłej i lekkiej rozrywki, poniższe tytuły są dla was.

. - grafika artykułu
"Jestem na tak", fot. materiały dystrybutora

Moje wielkie greckie wesele (2002)

Zaczynamy od klasyki. Film, który był fenomenem i przez blisko rok nie schodził z kinowych ekranów (wątpię, by jeszcze kiedyś powtórzyła się taka sytuacja). Nia Vardalos zaskarbiła sobie nie tylko serca widzów, ale i krytyków. Poznajemy nieśmiałą Touly Portokalos, która stara się wieść normalne życie. Jednak mając najbardziej grecką rodzinę na świecie, po prostu nie może. Tym bardziej, że jej ukochanym zostaje facet bez greckich korzeni. To musi wywołać lawinę zabawnych zdarzeń. Grecy są tutaj pokazani w krzywym zwierciadle, jednak wszystko zrobiono z klasą i smakiem, dlatego uważam ten film wręcz za laurkę dla tego narodu. Zdaję sobie sprawę, że widział go każdy, ale może to jest czas, w którym warto go sobie przypomnieć?

Jestem na tak (2008)

Jak sam tytuł wskazuje, po tym filmie będziecie mówić światu "tak"! W roli głównej Jim Carrey, który pokazuje wszystko, co w nim najlepsze. Jego niepoważne miny i równie głupkowate gesty naprawdę śmieszą. W żadnym momencie nie przekracza granicy. Gra Carla Allena, pogrążonego w depresji bankiera, który unika wszystkich. Pewnego dnia spotyka dawno niewidzianego znajomego, który zabiera go na seminarium motywacyjne. Po jego zakończeniu bohater ma za zadanie na wszystkie pytania odpowiadać  twierdząco. Jak się domyślacie, wywołuje to lawinę zabawnych sytuacji. Jednocześnie pokazuje, ile można czerpać z życia, gdy choć troszeczkę otworzymy się na świat. Idealna odtrutka na życiową rutynę.

Larry Crowne - uśmiech losu (2011)

Niezwykle sympatyczna opowieść o prostym facecie, któremu nagle życie płata figla - zostaje zwolniony z pracy. Zamiast się załamywać postanawia pójść na studia, kupić skuter i poukładać sobie życie na nowo. Nie będę ukrywał, że głównym powodem, dla którego uwielbiam ten film, jest odtwórca tytułowej roli, czyli Tom Hanks. Nic nie poradzę, że go uwielbiam (jak chyba wszyscy). Niby nie ma tu nic nowego, gagi trochę oklepane, akcja raczej przewidywalna, a mimo wszystko ogląda się to znakomicie. Co ważne, po seansie nie mamy uczucia, że historia była przesłodzona. Do tego oprócz Hanksa na ekranie zobaczymy m.in. Julię Roberts czy Bryana Cranstona, którzy swoją grą nadrabiają scenariuszowe niedoróbki. Zapewniam, że ten seans bardzo poprawi wam nastrój.

Hotel Marigold (2011)

Takie zestawienie bez brytyjskiej komedii nie miałoby sensu. Obsada to prawdziwa aktorska śmietanka: Judi Dench, Bill Nighy, Tom Wilkinson, Maggie Smith, Ronald Pickup, Celia Imrie... To raczej oczywiste, ale podkreślę, że wszyscy wypadli znakomicie i są wartością dodaną. Bohaterowie to grupa emerytów, która z różnych przyczyn musi spędzić ostatnie lata w hotelu dla osób starszych, który mieści się w... Indiach. Zderzenie różnych charakterów i kultur doprowadza do szeregu zabawnych, ale i wzruszających zdarzeń. Dodatkowym atutem jest ukazanie jak piękna może być starość, jeżeli tylko na to pozwolimy. Przyjemny seans zarówno dla starszych, jak i młodszych widzów.

Mów mi Vincent (2014)

Na koniec wisienka na torcie. Ten film znalazł się w zestawieniu tylko z jednego powodu, a mianowicie Billa Murraya. Po prostu go uwielbiam i na sam jego widok się uśmiecham. Gra tu starego zrzędę bez kasy i przyjaciół. Na wszystkich nowo poznanych robi okropne wrażenie. Jak to w życiu bywa, splot różnych wypadków łączy losy naszego bohatera z synem nowej sąsiadki. Tytułowy Vincent zostaje dla chłopaka kimś na kształt mentora. Fabuła może nie jest oryginalna, ale dzięki genialnej kreacji Billa Murraya na seansie bawimy się fantastycznie. Jego postać jest tak niezwykle prawdziwa i naturalna, że nie sposób go nie lubić. Do tego ujmujący dzieciak świetnie zagrany przez Jaedena Lieberhera - ta dwójka tworzy naprawdę zgrany ekranowy duet. Gwarantuję też, że nie odejdziecie od ekranu w trakcie napisów, ponieważ będziecie zapatrzeni w śpiewającego Murraya.

Patryk Szczechowiak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020