Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

KOŁONOTATNIK. Jeżdżę jak dziewczyna

"Religijny fundamentalizm zawsze niósł tylko cierpienie, tortury i śmierć. Znamy to już z historii. Pamiętacie próbę wody? Podejrzaną o czary kobietę wiązano i wrzucano do wody. Jeżeli uratowała się, sąd uznawał ją za winną. Kiedy zaś tonęła, była niewinna i odzyskiwała szacunek..." - tak komentowała wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji Olga Tokarczuk. A piszę o tym dlatego, że jednym z punktów naszej ostatniej - przed zimową przerwą - wyprawy było Gorzuchowo. Wieś, gdzie kobiety płonęły na stosie. #StrajkKobiet.

. - grafika artykułu
Neorenesansowy pałac w Zakrzewie, fot. Monika Nawrocka-Leśnik

I ja uległam pokusie... wyprawy "hybrydowej". Do teraz nie mogę w to uwierzyć, ale wygrał rozsądek. Co prawda nie przejechałam trasy wirtualnie, ale z Poznania do Kiszkowa (40 km na północny wchód, kierunek Gniezno) podjechaliśmy samochodem. Prawie drugie tyle zrobiliśmy rowerem. Szybka przesiadka pod wieżą widokową przy Stawach Kiszkowskich i dalej już pedałujemy! Zanim włączymy piąty bieg, wspinamy się na punkt obserwacyjny. Nie ta pora - wiadomo, ale mamy nadzieję, że zobaczymy chociaż jeden ze 150 zaobserwowanych tam gatunków ptaków. Szybko jednak poddajemy się aurze i ruszamy. Brrr!

Prawo miecza

Z Kiszkowa (groblą między stawami, polną drogą), przez Brudzewko, Rybno Wielkie (tam wjeżdżamy na Szlak Kościołów Drewnianych, już jest asfalt) i Łagiewniki Kościelne (warto tam zwolnić ze względu na nieco zaniedbany, ale dumnie stojący przy drodze późnoklasycystyczny dwór, fasadą skierowany na północ, w którym na początku XX wieku była szkoła), dojeżdżamy do Gorzuchowa - wydawałoby się całkiem zwyczajnej i spokojnej wsi. To tam właśnie 30 września 1761 roku spalono żywcem dziesięć kobiet: Petronelę Kusiewę i jej córkę Reginę Kusiównę, Reginę Śraminę, Maryjannę owczarkę i jej córkę Katarzynę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę oraz starą Dorotę dziewkę pańską, oskarżone o uprawianie czarów. Dowody? Klęski i nieurodzaje. Podobno też konie płoszyły się na ich widok. Ale istnieje również hipoteza, że jedna z gorzuchowianek odrzuciła zaloty Szeliskiego, że była to zemsta kobieciarza.

Bracia Szeliscy - Bartłomiej, Jan i Tomasz, ówcześni właściciele Gorzuchowa, udali się z oskarżeniem do sądów w Gnieźnie i Pobiedziskach. Ale że nic tam  nie wskórali, pojechali do sądu w Kiszkowie, gdzie obowiązywało prawo miecza, który zdecydował się zbadać sprawę. Kobiety poddano torturom, więc przyznały, że "są w związku z diabłem i chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilkowyjskiej będącą". W księdze sądowej zapisano też, że "czarownice, zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej, a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły, za pomocnika przybrawszy...". Według wciąż żywej legendy jedna z oskarżonych rzuciła klątwę na mieszkańców Kiszkowa oraz samo miasto, które miało stracić prawa oraz nazwę. Co ciekawe, klątwa spełniła się 200 lat później. Prawa miejskie Kiszkowa znieśli pruscy zaborcy, a okupant niemiecki zmienił jego nazwę na Welnau. Obecnie w pobliżu miejsca, gdzie ogłoszono wyrok, znajduje się pomnik zielarki. Po drugiej stronie drogi, głębiej w lesie, tam gdzie rozegrał się ten dramat, postawiono z kolei krzyż. Kiedy tam byliśmy, kilka dni po Wszystkich Świętych, wciąż paliły się znicze. O zielarkach z Gorzuchowa Gnieźnieńska Grupa Filmowa zrobiła krótki dokument. Obraz w reżyserii Tomasza Góralczyka i Radosława Biskupskiego dostępny jest na platformie YouTube. A - prawie zapomniałam, z Kiszkowa do Gorzuchowa jest ok. 11 km!

Z gorzelni do oberży

Kolejnym punktem na naszej mapie było Waliszewo, wieś również leżąca na Szlaku Mitów i Legend Powiatu Gnieźnieńskiego. Docieramy tam, jadąc przez Zakrzewo i Dziećmiarki. Znów raczej płasko, droga wiedzie asfaltem. Ruch na szczęście nie jest duży. Na tych zaledwie (choć tego dnia był to nie lada wyczyn) 9 km zrobiliśmy dłuższy przystanek, bo nie mogłam sobie odmówić zrobienia kilku zdjęć. W Zakrzewie na niewielkim wzniesieniu znajduje się neorenesansowy pałac zbudowany w latach 60. XIX wieku dla rodziny Węsierskich (niestety przez listopadowy lockdown nie mogliśmy wejść do środka). Ten pięknie zachowany zespół uzupełniają znajdujące się po drugiej stronie skarpy budynki z kamienia i cegły. Zbudowano je w 1864 roku na planie litery T. Gorzelnia (widać ją z ulicy, podobnie jak olejarnię) nakryta jest dachem naczółkowym, natomiast pozostałe budynki (np. aparatownia i fermentownia) dachami dwuspadowymi.

W samym Waliszewie przy głównej drodze stoi z dzbanem czegoś z pewnością rozgrzewającego i zaczepia przejeżdżających Karczmarz z Czerwonej Oberży. Jego gościnność to jednak pozory, bo za plecami ma schowaną... siekierę. Legenda głosi, że mężczyzna zabijał i okradał samotnie podróżujących bogatych gości, a ich ciała zakopywał niedaleko karczmy. Dowodem na to miały być odnajdowane w pobliżu ludzkie kości. Jak się później okazało, mieścił się w tym miejscu wcześniej cmentarz. Dobrego imienia karczmarz nigdy jednak nie odzyskał. A oberża, po tym jak spłonęła w 1840 roku, nigdy nie została odbudowana.

Nie mamy już siły na więcej, dlatego szybko (tak przynajmniej mi się wydawało, choć czas wskazywał na coś innego) drogą nr 197 wracamy do Kiszkowa, kolejno mijając leżące na Szlaku Kościołów Drewnianych Sławno i Ujazd. Po 10 km (znów asfalt, dość szeroka droga, ale już nie tak przyjemna, bo ruch wzmożony) jesteśmy przy wieży (i samochodzie).

Tegoroczny sezon rowerowy zakończę stwierdzeniem, że jeżdżę jak dziewczyna. I jestem z tego dumna. Konsekwentnie robię to, co lubię, nie raz pokonuję własne słabości. Do zobaczenia na szlakach wiosną!

Monika Nawrocka-Leśnik

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020