Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Świat, którego nie ma

Rozmowa z Szymonem Góralczykiem, opowiadaczem baśni dla dzieci i dla dorosłych.

Szymon Góralczyk opowiada baśnie - grafika artykułu
Szymon Góralczyk opowiada baśnie

Natalia Grudzień: Zajmujesz się w Poznaniu mnóstwem rzeczy - organizowaniem festiwali, animowaniem czasu studentom i seniorom. Rozumiem twoją miłość to kitesurfingu, rozumiem fascynację Skandynawią, Afryką, a nawet Burtonem... Ale po co Ci do tego wszystkiego jeszcze opowiadanie dzieciakom baśni?

Szymon Góralczyk: Dzieciaki są świetne! Dzieciaki zaskakują, dają radość, są nieobliczalne i spontaniczne. Zawsze wymagają indywidualnego podejścia. Ujmując rzecz bardziej górnolotnie: baśnie, które im opowiadam, zawierają morał, który może być dla nich drogowskazem i pomóc im być dobrymi ludźmi. Liczę, że im się to w życiu przyda. Spotkanie z dziećmi daje też wielką frajdę. Kiedyś opowiadałem w przedszkolu polską baśń o Mikołaju, który pomógł orłom i w zamian dostał od nich pierścień, który spełniał trzy życzenia. Zapytałem dzieci, jakie mają marzenia i czego by sobie zażyczyły na jego miejscu. Odpowiedzi mnie totalnie zaskoczyły.

Aż się boję...

- Jedna dziewczynka powiedziała, że chciałaby, żeby była woda w kranie. Drugi chłopiec wolał "tjaktoj", a trzeci "kombajn". Nie wpadłbym na to, że można mieć takie życzenia, ale dało mi to wiele radości. Innym razem opowiadałem o trollach, które - kiedy dzieci są niegrzeczne - chowają im różne rzeczy i wyjadają jedzenie z garnków. W pewnym momencie dziewczynka wykrzyknęła: "To ja już wiem, kto schował mi książkę!". To są rzeczy, których nie uświadczysz na spotkaniu dla dorosłych.

Opowiadanie baśni dla dorosłych to Twój najnowszy projekt, który prowadzisz w Kluboksięgarni Głośna w każdy pierwszy wtorek miesiąca. Którą publiczność wolisz - dziecięcą czy dorosłą?

- Trudno powiedzieć, ale chyba mimo wszystko dorosłych. Baśnie dla dorosłych są trudniejsze i mają bardziej skomplikowaną puentę, przez co są dla mnie ciekawsze. Motywuje mnie też fakt, że mam do przekazania bardziej rozwiniętą myśl. Spotkanie z dorosłymi może być też dłuższe i można więcej od tej publiczności wymagać. Niektórych rzeczy dzieci po prostu nie zrobią, np. nie powtórzą całego wersu piosenki, bo nie zapamiętają tylu słów naraz.

Publiczność dorosła jest też bardziej wymagająca dla samego bajarza, a na tym mi zależy - więcej od siebie wymagając, można zajść dalej i osiągnąć wyższy poziom jakości w tym, co się robi. Z drugiej strony, dzieci są publicznością bardzo wdzięczną - pomachają na do widzenia, przybiją piątkę, są radosne i pozytywne. Każda publiczność ma swoje plusy.

Ale dorośli też żywo reagują na to, co robisz. Widziałam Cię ostatnio w akcji. Na sali było pełno studentów. Siedzieli w kucki, słuchali, klaskali, śmiali się i wyglądali na bardzo zadowolonych, mimo że opowiadałeś im o tym, jak czarownica zamienia dzieci w słonie, a nie o najnowszym modelu iPhone'a. Zastanawiałeś się, z czego wynika popularność tych spotkań?

- Częściowo pewnie z tęsknoty za dzieciństwem, za opowieściami, które kiedyś ktoś nam czytał. Częściowo pewnie też z ponadczasowości baśni - znajdziesz w nich wskazówki i uniwersalne prawdy. Baśnie mówią o marzeniach, o świecie, którego nie ma, ale który do rzeczywistości się odnosi. Są odskocznią od codzienności - można przy nich odpocząć od nadmiaru informacji i wrażeń, jakie przyjmujemy każdego dnia. Świat baśni jest nieco przyjemniejszy niż ten realny - wszystko jest w nim możliwe.

Opowiadasz baśnie skandynawskie, afrykańskie, arabskie i polskie. Są między nimi jakieś różnice?

- Poprzez baśnie możliwe jest zobaczenie, jak dana kultura funkcjonuje. Oglądałem ostatnio film Wiedźma wojny, którego akcja rozgrywa się w Afryce. W ogóle mnie nie zaskoczył swoją innością, właśnie dzięki temu, że znam baśnie afrykańskie. Nie dziwiły mnie magiczne karabiny zaklinane przez szamanów, bo w baśniach też na każdym kroku pojawia się magia. Podobnie z duchami zmarłych - były obecne w filmie, znam je również z baśni.

Czyli baśnie to narzędzie do poznawania innych kultur?

- Myślę, że raczej uzupełnienie. Najpierw trzeba się sporo naczytać. Niektóre baśnie bez kontekstu i bez wiedzy o danym kraju są mało czytelne.

Jest taka baśń afrykańska, w której wielki i silny nosorożec, zwinny szympans i pan mysz starają się o rękę czapli. Warunkiem jest przyniesienie miodu z wysokiego drzewa z ula pełnego pszczół. Udaje się to tylko małej i zwinnej myszy. Morał? Małe jest piękne. Tę baśń ułożyli Pigmeje! Dla dzieci baśnie są też uzupełnieniem tego, czego uczą się o różnych krajach na innych zajęciach.

Czym się różnią baśnie dla dzieci od baśni dla dorosłych?

- Baśnie dla dzieci są trochę bardziej plastyczne i mniej brutalne. Nie ma w nich tak dużo śmierci, nie ma wulgaryzmów i erotyzmu. Baśni, której bohaterami są: Bohaterski Rogaty Łeb, Bohaterski Kutas, Bohaterski Pierdziuch i Bohaterski Jądrzasty, nie opowiesz przecież dzieciom. W baśniach dla dorosłych możesz zawrzeć więcej wątków, jest w nich więcej złych postaci. Baśnie dla dzieci powinny być trochę krótsze, bo dzieci nie potrafią się skupić na tak długo. Chociaż dorośli też mają z tym problem. Wychowani na reklamach, jesteśmy przyzwyczajeni, że jest szybko, dużo, kolorowo, ale na pewno nie długo. Tymczasem baśnie to kilka do kilkunastu minut skupienia i uruchomienia wyobraźni. Dlatego też nie przynoszę na zajęcia z dziećmi rzutnika. Mógłbym im przecież pokazać, jak wygląda lew czy słoń, bo mogą tego nie wiedzieć. Ale nawet jeśli nie wiedzą, to wolę, żeby wyobraziły sobie swojego słonia.

Opowiadasz baśnie w bibliotekach i przedszkolach. Ruszyłeś też poza Poznań.

- Tak, m.in. do Kostrzyna, Lubonia, Jarocina. Planuję też poprowadzić spotkanie z baśniami w przedszkolu integracyjnym dla dzieci z różnymi typami niepełnosprawności. Wyzwaniem będzie ułożenie dla nich programu spotkania tak, żeby dobrze odebrały te baśnie. Zdam się na intuicję i chyba po raz pierwszy w życiu na swoje wykształcenie magistra fizjoterapii (śmiech). Myślę, że takie spotkanie będzie dla nich dobre. Może znajdą w baśniach źródło siły, żeby walczyć, żeby się starać. Chcę pomóc im marzyć.

Rozmawiała Natalia Grudzień