Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Śladami poznańskiej WOŚP

- Odbiorcy koncertów WOŚP to specyficzna kategoria widzów. Oni są otwarci na wszelkie gatunki muzyczne - jednakowo gorąco przyjmują gwiazdy i debiutantów, bez względu na reprezentowany gatunek muzyczny oraz poziom wykonawczy. To idea wspólnoty celu - pomocy  potrzebującym - mówią organizatorzy koncertów WOŚP w Poznaniu.

. - grafika artykułu
Andrzej Maszewski (w środku) podczas konferencji prasowej na temat 25. Finału WOŚP w Poznaniu, fot. materiały CK Zamek

Krzysztof Ranus, organizator koncertów WOŚP od 1993 do 2003 roku

Jak zaczął się dla Pana WOŚP?

Na początku lat 90. pracowałem w klubie Eskulap. Miałem kontakty z muzykami i agencjami, które  zajmowały się promocją muzyki. Zgłosiła się do mnie Katarzyna Kanclerz związana ze studiem Izabelin. Współpracowała z Jurkiem Owsiakiem, który pracował przy jarocińskim festiwalu. Rzuciła hasło zrobienia nietypowego koncertu. W latach 90. wszyscy zazdrościli Poznaniowi sali koncertowej, jaką wtedy była Arena. Umówiliśmy się, by przedyskutować możliwość zrobienia tam charytatywnego koncertu. Pani Kanclerz przyjechała w czerwcu i rzuciła hasło, że fajnie by było w poznańskiej Arenie zrobić duży koncert Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Wtedy jeszcze nikt nie czuł i nie rozumiał  tej idei. Pierwszy pozytywny impuls nastąpił ze strony ówczesnego Radia Merkury. Arenę udało się wynająć na warunkach, które nazwałbym  przyjacielskimi. Po tych ustaleniach, wziął to już w swoje ręce Jurek Owsiak. Uzyskał zgodę na zbiórkę pieniędzy. On i ludzie związani  z festiwalem jarocińskim znaleźli sposób na przekonanie dwudziestu kilku czołowych polskich wykonawców, by zgodzili się za koszty podróży przyjechać do Poznania i zagrać.

Sam koncert to osobna historia. W klubie Eskulap stworzyliśmy rodzaj studia i miejsca prób. Tam wszyscy biorący udział w koncercie: od Edyty Bartosiewicz, przez Kasię Nosowską z grupą Hey, po Acid Drinkers odbywali próby nad wspólnym wykonaniem hymnu Moja i twoja nadzieja.  Katarzyna Kanclerz chodziła między muzykami i "sterowała ruchem". Ja miałem przyjemność to wszystko obserwować z przestrzeni balkonu. Niezła przygoda. To były takie czasy, kiedy entuzjazm zmian w Polsce dotyczył  każdej sfery, również muzycznej.

Był entuzjazm, ale i niewiadoma...

Wielka niewiadoma. Nie do końca wiedzieliśmy, z czym się będziemy mierzyć. Ile ludzi przyjdzie, jaka będzie atmosfera na widowni. Zaufanie do tego pomysłu przekroczyło najśmielsze oczekiwania. Myśmy nie wyobrażali sobie takiego entuzjazmu. Arena została  wypełniona w stu procentach, a momentami mieliśmy nadkomplet.

Na rzecz gromadzenia, przechowania i policzenia zebranych pieniędzy przeznaczono w Arenie trzy pokoje. To było jeszcze przed denominacją. Z puszek, kartonów, worków wyrzucano pieniądze. Leżały na podłodze, pokrywały ją dywanem pieniężnym o wysokości 30-40 cm. Wśród tych banknotów siedzieli młodzi ludzie i je segregowali, pakowali. Tego były ogromne ilości, nie do wyobrażenia. Po zakończonej imprezie, pożyczonym od mojego ojca polonezem, przewoziliśmy worki do banku na placu Wolności. A tam czekali pracownicy, przerażeni tym, że muszą to wszystko przeliczyć.

Potem było trudniej?
Nie. Ta idea pomocy ludzi uwiodła. Była to wówczas jedyna impreza w Polsce, gdzie wszystkie media, bez względu na to, jaką opcję reprezentowały, działały wspólnie. Wszyscy starali się wspomóc WOŚP. Geniusz Owsiaka polegał też na tym, że namówił telewizję państwową do zaangażowania się w ideę: od promocji do realizacji samej transmisji zbiórek. Zaczęło się od muzyków rockowych, a zakończyło na pospolitym ruszeniu całego społeczeństwa. Występowała czołówka polskiej sceny rocka i bluesa. Z czasem wszyscy chcieli się tam pokazać. Dla młodych zespołów to była jedyna okazja grać na dużej scenie z dobrym nagłośnieniem i oświetleniem. No i co najważniejsze - przed taką publicznością.

Odbiorcy koncertów WOŚP to specyficzna kategoria widzów. Oni są otwarci na wszelkie gatunki muzyczne - jednakowo gorąco przyjmują gwiazdy i debiutantów. Bez względu na reprezentowany gatunek muzyczny oraz poziom wykonawczy. To idea wspólnoty celu - pomocy  potrzebującym. To był moment, gdy wszyscy grali do tej samej bramki.

.

Andrzej Maszewski, organizator finałów WOŚP od 2004 roku

Jak zaczęła się Twoja przygoda z WOŚP?

To są dwa poziomy. Pierwszy - prywatny - czyli obserwacja od pierwszego finału. Drugi to zawodowy - przyszedłem pracować do Zamku w 2003 roku w marcu, w związku z tym pierwszy mój finał to rok 2004.

To na początek od strony prywatnej...

Świadomość tego, że pojawiło się niezwykle interesujące zjawisko, towarzyszyła mi od razu.  Pamiętam energię pierwszego finału, studio telewizyjne, świeżą dla wielu postać, jaką był Jurek Owsiak. To była świeża Polska. Nowa Polska, w której wydawało się: "Ale fajne! Nareszcie można działać. Nareszcie można robić coś dobrego!". A robienie czegoś dobrego dla dzieci zawsze chwyta za serce. W związku z tym nie dziwię się, że taki był sukces.

Od 2004 roku Ty przejąłeś ster organizacji w Zamku. Jak to działało?

Zajmowałem się produkowaniem wydarzenia kulturalnego, czyli tego, by ludziom się chciało przyjść do Zamku. Od początku zależało mi na tym, by zadbać o wolontariuszy - o tych, którzy są najważniejsi. Oprócz tego, że było miasteczko na placu Mickiewicza, tak zwane mundurowe, stawialiśmy namiot, który miał być miejscem wytchnienia. Finał WOŚP to środek zimy, różnie bywa z pogodą, a my wychodziliśmy z założenia, że najważniejsi są ci, którzy po prostu biorą w tym udział ze swojej dobrej woli. Uczą się pewnych postaw, czynnie biorą udział w Orkiestrze i zbierają te pieniądze, potem je rzetelnie rozliczają. Oczywiście organizacja koncertów, Światełka do nieba, które stało się spektakularnym momentem wyścigu między miastami.

Choć uciążliwy był brak świadomości ludzi i tego rozróżnienia między tym, co robimy my, a co WOŚP. My w Zamku nie byliśmy sztabem, nie prowadziliśmy zbiórki. Pomagaliśmy, współpracowaliśmy wiele lat ze sztabem Politechniki Poznańskiej i innymi, ale zawsze pojawiały się jedna--dwie osoby, które pytały: "A jakie były koszty WOŚP? Ile dołożyliśmy Owsiakowi?". A to była działalność kulturalna, związana z misją Zamku, i jedno od drugiego było finansowo oddzielone. Zresztą wtedy znajdowanie sponsorów na imprezę, gdzie była telewizja, nie było problemem. Więc to nie publiczne pieniądze były dokładane do finału Wielkiej Orkiestry.

A które finały szczególnie zapadły Ci w pamięci?

Pamiętam ekscytację i nerwy związane z pierwszymi finałami, pamiętam wciąganie na fasadę Zamku uzbrojonego pirotechnicznie anioła, który pięknie rozpoczął pokaz sztucznych ogni na Światełku do nieba. Pamiętam tłumy pod Zamkiem - 30-40 tysięcy ludzi podczas finałowego momentu. Najbardziej jednak zapamiętam 18. urodziny Orkiestry. Jurek Owsiak rozpoczynał tamtą edycję właśnie w Poznaniu. O 8 rano na scenie pod Zamkiem pojawił się zespół Dżem i zagrał koncert. Potem wieczorem - na finał - jeszcze jeden. Ta energia i radość, że działamy wspólnie, to bardzo mi utkwiło w głowie. Poza tym poznałem mnóstwo świetnych osób.

Udział w wolontariacie ma ogromne znaczenie edukacyjne. Mam kontakt z chłopakiem, którego poznałem przez WOŚP, a teraz jest pielęgniarzem na oddziale covidowym, dokąd poszedł z pełną świadomością, gdy pandemia się zaczęła. To jest nie do przecenienia, gdy czujesz atmosferę tego pozytywu. Tego nie można oprzeć na sztucznym haśle, na hipokryzji. Ludzie, którzy w to uwierzyli, chcą tego dnia czynić dobro i nic im tego nie odbierze. Ten fenomen Orkiestry jest, będzie i się sprawdza. To, że Orkiestra jest teraz na granicy, to też dowód na to, że warto było przez te lata z nimi współpracować.

.

Tamara Briańska, szefowa sztabu Ławica, z WOŚP od 2017 roku

Czy covid powstrzyma Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy?

Na razie nie. Robimy tak, by - z zachowaniem wszelkich obostrzeń -, wszystko się działo jak zawsze. Liczymy, że epidemia nas nie zatrzyma. Na razie bardzo roboczo mogę powiedzieć, że będą warsztaty dla dzieci i dorosłych, koncerty, festiwal food tracków, maraton rowerowy, białe miasteczko, czyli miejsce, gdzie będzie można się przebadać. Hasło tegorocznego WOŚP to "Przejrzyj na oczy". Gramy dla zapewnienia najwyższych standardów diagnostyki i leczenia wzroku u dzieci, dlatego przyłącza się do nas Niewidzialna Ulica, czyli inicjatywa pozwalająca wejść w świat osób niewidomych. Będzie też gra miejska, która pomoże stworzyć mapę Poznania dla osób słabowidzących i niewidomych.

Faktycznie wygląda na to, że nic Was nie powstrzyma. Skąd ta energia? Co motywuje?

Chcemy pomagać. Pięć lat temu odnalazłam w sobie i znajomych potencjał, który trzeba wykorzystać, by właśnie pomagać. Te narzędzia pomagania, które daje nam fundacja WOŚP, są dostępne dla każdego. I tu każdy czuje się ważny. Kto bierze udział w jakikolwiek sposób - wrzuca pieniądze do puszki, wspiera, podpowiada sztabom różne rozwiązania... każdy widzi efekt swojego działania. To przekłada się na obecność licznych urządzeń w szpitalach. Zawsze znajdzie się ktoś, kto w jakiś sposób skorzystał z ich pomocy.

Przez te 30 lat były wspierane różne dziedziny medycyny. Dużą rolę odgrywa sam Jurek Owsiak, który ma niezwykłą charyzmę, dzięki której potrafi dotrzeć do wielkiego grona ludzi. Ale najważniejsze jest to, że doceniany jest każdy i każdy widzi, że jako kropelka w tym morzu znaczy i jest ważny.

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022