Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Psychologia, ezoteryka i jajecznica

- Muzyka to dla nas dobra forma zapisywania uczuć i wspomnień - mówi Bartłomiej Maczaluk. - Wydaje się ona niby dość abstrakcyjna, ale piosenki mają tekst, a w muzyce zawierają się emocje, klimat i przestrzeń. Można więc za jej pomocą oddać dużo rzeczy - dodaje Jakub Żwirełło. Jako zespół Wczasy* 5 listopada wydali drugi album To wszystko kiedyś minie.

. - grafika artykułu
Wczasy, fot. Nata Moszyńska

Jakiś czas temu zamieściliście na swoim kanale na YouTube trzy odcinki programu satyrycznego Beton Żwir Piasek Ziemia (BŻPZ). Jak doszło do ich powstania?

Jakub Żwirełło: Projekt już rozliczony, więc mogę o tym mówić! W czasie pandemii okazało się, że można dostać stypendium od Ministerstwa Kultury. Nigdy dotąd takimi rzeczami się nie interesowałem, ale gdy się dowiedziałem, że ludzie składają wnioski na różne bzdury, to pomyślałem, że my też możemy coś zrobić. Zwłaszcza, że po poprzednim programie ministerialnym widziałem, że różne firmy czy agencje dostawały po 100 tysięcy złotych na zorganizowanie koncertu online.

Napisałem projekt programu satyrycznego na sześć odcinków, nawiązujący do Komicznego odcinka cyklicznego, Za chwilę dalszy ciąg programu, a szerzej - ogólnie do lat 90. i bardzo amatorskiej telewizji kablowej, która w Stanach przybrała dość bzdurne formy. Dostaliśmy stypendium na trzy odcinki. I tak powstały Kurs obsługi Internetu, Kurs kucharski i Kącik ezoteryczny, a my zrobiliśmy sobie trochę żart z ministerstwa kultury. Pozdrawiamy pana Glińskiego.

Dlaczego do odcinka kucharskiego trafiła jajecznica?

J.Ż.: Bo to nasze popisowe danie. Zmasterował je zarówno Bartek, jak i ja. Uważamy, że nasz przepis jest po prostu najlepszy. Ale jeśli ktoś chce dyskutować w tej kwestii, to oczywiście zapraszamy

Bartłomiej Maczaluk: Każdy z nas robi je trochę inaczej. Ale lubimy nawzajem swoje wersje jajecznicy. Dla nas to, jak ktoś robi jajecznicę, jest bardzo ważną kwestią kulinarną!

J.Ż.: Dokładnie. Bo jak ktoś nie lubi jajek - to kurde, nie wiem. Dziwnie trochę się robi. Ale to już jego wybór. Odcinek o jajecznicy udało się nam nagrać ciągiem - powiedzmy, że jako master shot. Wszedłem też w interakcję z przypadkowym przechodniem, który akurat był nad Rusałką. Nie było to zupełnie wyreżyserowane. Podszedł do mnie gość i podpytał, jak robię jajecznicę - a sam opowiedział, jak robi jajka sadzone. Ta postać dodała do odcinka bardzo fajną, dodatkową warstwę. Jajecznica to jak dla mnie najlepszy z tych filmików.

B.M.: Moim zdaniem lepszy jest jednak Kącik ezoteryczny.

Skąd inspiracja do zmierzenia się z ezoteryką?

J.Ż.: To była mocno psychodeliczna improwizacja. Skupiliśmy się w niej na różnych rzeczach, a przede wszystkim zainspirował nas ruch 432 Herców w muzyce. Jest to grupa ludzi, którzy uważają, że jeśli będzie się właśnie w tej częstotliwości wykonywać i nagrywać muzykę, to otworzy się piąte oko czakry. I że tak powinno być. Kiedyś byliśmy też na szamańskiej imprezie w Warszawie. To wszystko więc już w nas niejako siedziało.

B.M.: Bardzo dobrze się przy tym bawiliśmy. Dodaliśmy do tego takie wątki jak ten, że termometry laserowe źle wpływają na szyszynkę czy wątki antycovidowe.

J.Ż.: I żarty z foliarstwa. Bo mieliśmy kilka zabawnych spotkań z ludźmi, którzy wierzą w różne teorie spiskowe i moce nadprzyrodzone, a z drugiej strony nie ufają lekarzom i medycynie.

O czym jest wasza nowa płyta?

J.Ż.: O emocjach i stanach,  które często przemijają.

B.M.: Ale nie tylko. Jest na niej też sporo obserwacji społecznych - a kawałki je zawierające jak Polska (serce rośnie) albo Biorę do siebie są zdecydowanie mniej emocjonalne.

J.Ż.: Choć są w nich emocje...

B.M.: Ale nie te najbardziej intensywne - romantyczne, które pojawiły się na tej płycie. To właśnie one jako pierwsze przychodzą mi do głowy. Kolejna rzecz to refleksja: "Nie martw się. To wszystko, o czym mówimy, te ciężkie sprawy, one kiedyś miną. Wszyscy umrzemy i przyjdzie spokój". Nie chodzi tylko o naszą śmierć, ale i o śmierć uczuć czy relacji.

J.Ż.: To wszystko kiedyś minie i wszystko się skończy. I te dobre emocjonalnie momenty, romantyczne relacje z ludźmi, czy złe chwile, które właśnie nadchodzą, też kiedyś miną. Na albumie odnosimy się również do naszej podróży wewnętrznej - naszych przeżyć w ciągu tych trzech lat. Słychać to jednak przede wszystkim w kompozycjach i muzyce, a niekoniecznie w samych tekstach. Może trochę jest o tym w Transie, który jest podsumowaniem pewnego okresu, który dla nas muzycznie był imprezowy, a także pozwolił na odcięcie się od pewnych rzeczy, w tym i od trudnej rzeczywistości.

B.M.: Dla mnie najważniejsze w muzyce jest to, aby słuchając jej dopisywać sobie na bieżąco nowe znaczenia - w zależności od nastroju i tego, co się dzieje w naszym życiu. Liczę więc na to, że dowiemy się, o czym jest ta płyta od słuchaczy.

Jak na nią reagują znajomi, którzy już dostali ją do posłuchania?

J.Ż.: Kawałek Tyle słów jest dla mnie piosenką romantyczną. Ale gdy puściłem go koledze, któremu urodziła się córka, to odebrał go zupełnie inaczej. Dla niego Tyle słów to rodzaj zapewnienia - coś, co może powiedzieć do swojego dziecka: "Nie martw się, te złe rzeczy miną. Jestem twoim ojcem, będę przy tobie i zajmę się tobą". Zwykle linijki piosenek podporządkowuje się do swoich stanów i sytuacji. Jak ktoś inaczej interpretuje kawałki, niż to sobie założyliśmy, to jest to chyba w tym wszystkim właśnie najfajniejsze.

B.M.: Czasem bywa to również bardzo zabawne. Przy okazji pierwszej płyty utwór Jesteś najlepszy był odbierany jako coachingowy i motywujący do działania, co nie było zupełnie naszym zamiarem.

J.Ż.: Właśnie w takim kontekście udostępniła ten utwór... jedna ze stron psychologicznych. Bardzo nas to bawiło, bo na płycie Zawody śmiejemy się z coachingu, korpo-tematów, wyścigów i motywowania się do tego, aby cały czas być lepszą wersją siebie. A tu nagle strona zachęcająca do takich rzeczy udostępnia nasz kawałek!

Czyli przegapili dowcip i wzięli piosenkę na serio.

J.Ż.: Spoko - dla każdego coś miłego! Może jakiś coach kiedyś puści Jesteś najlepszy na swoim spotkaniu motywacyjnym? Gdyby był to jakiś coach-celebryta, byłoby to dla nas dość zabawne osiągnięcie.

Ale jeśli wszystko i tak mija, to po co robić płytę?

J.Ż.: Dla siebie. Gdy pojawia się emocja, która pcha do wyjścia, to można za tym iść. My tak właśnie postępujemy. Teraz to jest po prostu nasze życie - spotykanie się ze sobą, rozmawianie, robienie piosenek, wyrzucanie z siebie emocji czy lęków. Najważniejsze to myśleć, że robi się to dla siebie, a nie dla odbiorcy. Bo jeżeli zaczyna się myśleć o odbiorze - trochę się przegrywa. A jeśli myśli się o tym, co samemu się czuje, to potem nic nie można sobie zarzucić, bo robiło się wszystko w zgodzie ze sobą i będąc wobec siebie szczerym.

B.M.: Robi się to także na pamiątkę. W muzyce zaklęte są wspomnienia. Gdy nagra się materiał i wraca do niego po pięciu-dziesięciu latach, to odnajdując czas, który już przeminął, można przeżyć ciekawe emocje. Więc niby wszystko kiedyś minie, ale nie do końca - bo już zostało zapisane.

Można to również potraktować jako formę pamiętnika z tamtych lat. A jako osoby, które nie są zbyt systematyczne i nie mają zwyczaju prowadzić na co dzień pamiętników, wpisując w nich swoje myśli, my musimy od czasu do czasu coś stworzyć.

J.Ż.: Potem piosenki stają się zbiorami codziennych obserwacji. Gdybyśmy byli innymi ludźmi, to mogłyby one też przybrać kształt pamiętnika albo innej formy wyrazu.

Opowiedzcie więcej o tych utworach z płyty, która mają bardziej społeczny charakter. W jakich kontekstach je komponowaliście?

J.Ż.: Kawałek Polska (serce rośnie) powstał z ponad dwa lata temu zanim prezydent powiedział, że LGBT to ideologia, a nie ludzie, zanim jeszcze wybuchły największe masowe protesty i ogólnopolski Strajk Kobiet. Napisaliśmy go chyba jeszcze przed protestami przeciwko zmianom w sądownictwie w 2019.

B.M. Był podyktowany narastającą frustracją, z którą, nie da się ukryć, każdy z nas musi się w naszym kraju mierzyć. Potem się okazało, że ten utwór oddaje też i późniejsze nastroje. Jego kluczowym elementem jest dla mnie linijka "Jedni klaszczą na raz, drudzy tańczą na dwa". Zawiera się w nim nasza obserwacja tego, że w Polsce każdy ciągnie w swoją stronę. Ludzie są już tak bardzo podzieleni, a ich opinie tak mocno się zradykalizowały, że trudno jest znaleźć wspólny grunt. Jest to jednak przewrotny tekst, bo odnosi się także do tego, że bardzo dużo ludzi w Polsce nie ma poczucia rytmu.

J.Ż.: Zaobserwowaliśmy to na dużych koncertach. Podczas gdy wokalista klaszcze na raz, to każdy widz robi to w inny sposób, niż on. Takie zjawiska wynikają też z tego, że w Polsce brakuje nawet podstawowej edukacji kulturalnej.

B.M.: Ze swoich czasów pamiętamy jeszcze, że w szkole prowadzono lekcje muzyki. Moim zdaniem granie na jakimkolwiek instrumencie oraz śpiew są, wbrew pozorom, istotnymi umiejętnościami, które dzieci powinny przyswajać od najmłodszych lat. Ale obecnie już nie uczy się ich muzyki. Inne formy sztuki też są zaniedbywane w polskiej edukacji.

J.Ż.: Jeśli ktoś w liceum chodzi na "humana", to może i jakiś film obejrzy. Ale reszta? Kogo w ogóle w Polsce jeszcze obchodzi kultura? Zainteresują się nią tylko nieliczni, którym rodzice coś pokażą, albo sami się tym zajmą. Większość na pytanie "Czego słuchasz?" odpowie "Radia. Tego, co leci".

Pozostałe linijki Polski... rozwijają tę kwestię choćby o ekologię czy podejście do mniejszości seksualnych. Mówimy w tej piosence też o ludziach, którzy na klatówie nie mówią sobie dzień dobry, bo choć mieszkają od dziesięciu lat w jednym budynku, to nie widzą żadnego sensu, by witać się z sąsiadem. Czy o "pięknych" blokowiskach. Nie wiem, kto w tym kraju decyduje o tym, że bloki są tak brzydko pomalowane, a szyldy sklepów straszą. Z drugiej strony trochę już o tym słyszałem... Moja kuzynka jest architektką i opowiadała mi o konkursach na plastyka miejskiego. Wszyscy narzekają na to, dlaczego plastycy miejscy nie ogarniają tego, jak wyglądają miasta. Ale plastyk miejski dostaje tak marne pieniądze, że nikt nie chce za nie pracować. I wszystko zamyka się w błędnym kole. Wygląd budynków jest też pokłosiem szarych czasów. Nasi rodzice żyli w szarości, to teraz wszystko przemalowują sobie na pastele.

Na nowym albumie pojawia się gościnnie kilka osób.

J.Ż.: Nie chodziło nam o to, aby robić, że się tak wyrażę, "featów na jebnięcie" czy zaprosić kogoś, kto pociągnie nas do góry. Woleliśmy zrobić kawałki z ludźmi, z którymi przez te trzy lata od Zawodów spędziliśmy fajne chwile, dobrze się dogadywaliśmy i mieliśmy podobny vibe. Na płycie jest nasza przyjaciółka Gosia Zielińska z zespołu Rycerzyki. Pojawia się też Iwona Skwarek, z którą nagraliśmy dla Estrady Poznańskiej utwór Czy wiesz już? Dziewczyny z Enchanted Hunters mieszkają w Warszawie, ale często się spotykaliśmy, graliśmy razem na festiwalach i przeżyliśmy fajne chwile. Eurodanek to najlepszy realizator dźwięku w Polsce. To moja niepodważalna opinia. Oczywiście można z nią polemizować! To nasz kolega, któremu kiedyś puściliśmy ten kawałek, gdy przyjechał do Poznania - i poczuliśmy, że może go z nami zrobić. Czyli są trzy featy damskie i jeden męski. Wszystkie te współprace wyszły naturalnie, bez myślenia i kalkulowania. Efekty ludziom się spodobały i nie było żadnych tarć.

Rozmawiał Marek S. Bochniarz

*Wczasy - działający w Poznaniu zespół muzyczny współtworzony przez Bartłomieja Maczaluka i Jakuba Żwirełło. Zadebiutował w 2017 roku epką 1000 problemów, a latem 2018 roku wydał LP Zawody w Thin Man Records. Na debiucie Wczasów można usłyszeć echa polskiej zimnej fali w stylu Lecha Janerki, Variété i Siekiery, ale również przebojowy synth-pop/new romantic inspirowany latami 80. 5 listopada 2021 ukaże się ich drugi album To wszystko kiedyś minie.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021