Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Prowokować!

Rozmowa z Eugeniuszem Skrzypczakiem, prezesem poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich

Eugeniusz Skrzypczak - grafika artykułu
Eugeniusz Skrzypczak

Architekci w Wielkopolsce zrzeszają się od 1886 r. W przyszłym roku poznański oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich planuje obchody 125 rocznicy. W jaki sposób?

Sprecyzujmy: 1886 to rok, w którym architekt Jan Rakowicz doprowadził do powstania Towarzystwa Technicznego w Poznaniu. W związku z jubileuszem planujemy cykl różnych wydarzeń pod hasłem Architekci i ich miasto, architekci i ich domy. Chcemy pokazać Poznań jako przykład miasta, które powstało z wielu ośrodków. Do XVIII wieku była to przecież swego rodzaju konurbacja: Śródki, Chwaliszewa, miasta lokacyjnego i okolicznych osad. Potem nastał czas XIX-wiecznej twierdzy, która scaliła to wszystko w jeden organizm. Chcemy ukazać tę różnorodność, a także dzieło i postaci architektów, którzy na Poznaniu odcisnęli silne piętno: Stübbena, Zielińskiego, Czarneckiego i innych. Ale przez pryzmat czasów minionych chcemy mówić też o teraźniejszości i przyszłości.

Przedstawicie spojrzenie poznańskich architektów na przyszły kształt miasta?

Pokażemy "miasto wirtualne" - projekty budynków, które powstały pewien czas temu, przedstawiały je media - wbito nawet łopatę, a potem wszystko zamarło. Jednocześnie nie przeceniałbym roli architektów w tworzeniu przyszłego kształtu miasta. To nie oni piszą scenariusz dla Poznania, tylko - zgodnie z obowiązującym prawem - władze samorządowe. Chcemy urządzić więc nie tylko pokazy czy wykłady o architekturze i planowaniu dla nas samych, ale adresować je także do radnych, urzędników i ludzi młodych, niekiedy słabo znających zasady planowania oraz przestrzeń, w której żyją.

Czy stowarzyszenie zechce odgrywać silniejszą rolę także wewnątrz: w coraz bardziej zatomizowanym środowisku architektów?

Tak, choć jest to trudne, bo niekiedy SARP, krytykując pewne plany zabudowy, uderza w prywatny interes swoich członków. Dobrze więc, że dużo mówi się w tym roku w mediach o kreowaniu dobrej przestrzeni publicznej. To pomaga nam w wyrażaniu sądów na temat tego, co dzieje się w mieście.

Co więc jest w Poznaniu dobrego, a co Panu przeszkadza?

Dobra jest bogata i wielowątkowa historia, która zmaterializowała się w przestrzeni i architekturze: nie tylko zabytkach, ale i policentryczności miasta oraz klinach zieleni opartych o doliny rzek, przy których rósł Poznań. Ważne jest też oddziaływanie XIX-wiecznej fortecy, "zaniechanej ikony" miasta. Bardzo istotne są założenia urbanistyczne Stübbena: ring, Sołacz, tereny zielone. Atutem jest zwarte, czytelne w odbiorze śródmieście. Innym, przygasłym nieco czynnikiem rozwojowym są targi. Nie każdemu miastu trafia się tyle unikalnych i pozytywnych zjawisk, które tworzą jego tkankę.

Jednak niektóre obszary miasta obecnie podupadają. Co trzeba więc wzmocnić w pierwszej kolejności?

Poznań trzeba w kilku miejscach "załatać". Zarówno w ścisłym centrum, w wyjątkowo zaniedbanym rejonie ul. Solnej, jak i na obrzeżach śródmieścia. Wielkim wyzwaniem są oczywiście Wolne Tory i rejon za dworcem - obszar jak po wybuchu atomowym. To tam powinna powstawać wysoka zabudowa, a nie na obrzeżach ringu Stübbena, który usiłuje się teraz palikować wieżowcami przesłaniającymi sylwetę centrum. Skocznia (budynek mieszkalny Atanera - przyp. red) przy ul. Kutrzeby to zbrodnia wobec Wzgórza Św. Wojciecha i przekreślenie całej wcześniejszej polityki planistycznej. Myślenie, że wysoki budynek to prestiż i nowoczesność jest nieporozumieniem. Madryt, Budapeszt i kilka innych znanych metropolii nie mają przecież wieżowców, a są wielkomiejskie.

A Poznań ma cechy wielkiego miasta? Co powinno tworzyć taki jego charakter?

Na pewno nie kolejne centrum handlowe Metropolis przy ul. Hetmańskiej na przedłużeniu tej dworcowej wyrwy w mieście. To bowiem świetne miejsce, by stworzyć wielkomiejską dzielnicę, która mogłaby powstać jako konsekwentne założenie urbanistyczne, a nie zabudowywane po kolei działki. Dzisiaj, niestety, do tego właśnie sprowadza się współczesna urbanistyka. Zresztą, przestrzenie publiczne Poznania, jego wielkie gmachy i gabaryt, ich wielowątkowość - są wielkomiejskie. Przestrzeń pomiędzy nimi jest jednak mało wysmakowana w porównaniu z wieloma miastami Europy. Mała architektura: posadzki, ławki, ogrodzenia są często eklektyczne, drobnomieszczańskie i niejednorodne. Nawet w zabytkowym miasteczku portugalskim można zobaczyć dobrze wpisane w kontekst nowoczesne ławki i małą architekturę o jakości u nas niespotykanej! Święty Marcin to przecież zlepek różnych chodników, słupków, barierek. Lepszy detal zmieniłby go nawet bez znacznych ingerencji w obecny kształt ulicy. Poza tym w mieście straszą różne wyrwy: przy ul. Wronieckiej, na pl. Wiosny Ludów, Piekarach, parkingi w centrum miasta, śmietniki. Drażni mnie to o wiele bardziej, niż np. kwestia Arsenału na Starym Rynku, który, moim zdaniem wymaga tylko inteligentnego liftingu. Zobaczymy jednak, jakie będą wyniki konkursu na jego przebudowę, w którym SARP pełni funkcję konsultanta. To zastanawiające, że niektórzy chcą by Arsenał, który powstał w duchu swego czasu, był historyzujący, a jednocześnie sprzeciwiają się budowie zamku Przemysła w takiej właśnie formie. Ja jestem za.

Stary Browar udaje w dużej części dawne formy, a nie jest Pan jego wielkim entuzjastą.

Nie jestem pewien, na ile właściwa jest ta eklektyczna konwencja. Całość oceniam jednak bardzo pozytywnie, chyląc czoła przed niezwykłą mnogością znakomitego detalu. To dobra współczesna przestrzeń. Są też jednak i inne ciekawe nowe i nagradzane realizacje: biblioteka Wydziału Filologii UAM czy Wyższa Szkoła Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa przy ul. Kutrzeby, dobre obiekty UAM na Morasku, wreszcie wybitne, wcześniejsze obiekty modernistyczne: Okrąglak, AWF, Urząd Wojewódzki, Dom Weterana na Szelągu.

A jaka architektura nam się w Poznaniu stanowczo nie udaje?

Za trudną do odrobienia stratę uważam wymazanie ze świadomości i przestrzeni miasta stadionu im. Szyca (dawniej 22 Lipca), przy jednoczesnej, bardzo nieudanej logistycznie lokalizacji Stadionu Miejskiego dla drużyny Lecha. Poza tym, każdemu miastu ton nadaje zabudowa mieszkaniowa. A w Poznaniu to często porażka, choć są oczywiście nieliczne wyjątki. Za największe nieporozumienie, które traktuję w kategoriach zupełnie osobistych, uważam jednak oddanie mieszkaniówce południowego klina zieleni - to katastrofa.

Następny w miarę okrągły jubileusz wielkopolskich architektów za pięć lat. Jakich zmian na lepsze życzy Pan sobie przez ten czas?

Wielkie marzenie to intensywne prace nad całościowym zagospodarowaniem Wolnych Torów, poddanych całościowej planistycznej analizie. Chciałbym też, by Warta została wreszcie odzyskana dla miasta. By wrócił temat odnowy jej starorzecza, wbrew tym, którzy twierdzą, że to nieopłacalna fanaberia. To byłby zysk dla Poznania, tylko w innej, dłuższej perspektywie. Cieszyłbym się też z uzupełnienia zabudowy ringu Stübbena, choć przeciwny jestem wysokim budynkom, a w szczególności Koronie Tower Liebeskinda. Grunt, by w Poznaniu zaczęło się wreszcie więcej "dziać". Jan Gehl, specjalista od rewitalizacji miast mawia, że w mieście bywa tak, iż "nie dzieje się nic, bo się po prostu nie dzieje". Trzeba więc to działanie silniej prowokować. I cały czas budować świadomość tego, czym miasto mogłoby i powinno być. Ona jest najważniejsza.
Rozmawiał Jakub Głaz