Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Nie stawiam jeszcze kropki nad "i"

- Myślę, że nie trzeba zamykać sobie drogi żadną nagrodą, tylko należy patrzeć stale do przodu. Z przeszłości należy jedynie wyciągać wnioski służące przyszłości, co pielęgnować, a czego unikać. Mam jeszcze dużo pomysłów, które chciałabym zrealizować na tyle, na ile mi życie pozwoli - mówi Agnieszka Duczmal*, dyrygentka i założycielka Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus oraz laureatka prestiżowej nagrody Diamentowej Batuty.

. - grafika artykułu
Agnieszka Duczmal, fot. Jacek Mójta

Kilka tygodni temu otrzymała Pani prestiżową nagrodę Polskiego Radia za wybitne osiągnięcia w dziedzinie dyrygentury - Diamentową Batutę. Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas gali wręczenia nagrody i z powodu znalezienia się w gronie jej laureatów?

Moi poprzednicy byli wspaniałymi dyrygentami i znaleźć się w tym gronie to prawdziwy zaszczyt. Jestem trzynastą osobą i pierwszą kobietą, która otrzymała to wyróżnienie. To była szczególna chwila, a samą galę zorganizowano skromnie, acz bardzo elegancko. Na widowni zgromadzili się muzycy i ludzie darzący mnie i moją orkiestrę ogromną sympatią i uznaniem. Koncert po wręczeniu Batuty był dla nas wyjątkowym przeżyciem. Choć nie jesteśmy już związani etatowo z Polskim Radiem, to istniejemy jako współfinansowana przez nie instytucja kultury, a nasze z nim związki sięgają 1 października 1977 roku.

To ukoronowanie współpracy z Polskim Radiem, lecz zanim ta współpraca została nawiązana, orkiestra istniała już 11 lat. Jak wyglądały jej początki?

Orkiestra powstała podczas moich studiów, więc siłą rzeczy muzykami były moje koleżanki i koledzy, studenci różnych lat. Później nasze życia zaczęły się zmieniać: kończyliśmy studia, musieliśmy zacząć pracować i muzycy znaleźli się w różnych miejscach Polski. W pierwszych latach skład orkiestry był ruchomy, a ten obecny zaczął się formować po otrzymaniu etatów w Polskim Radiu. Przez kolejne lata tworzyliśmy już obecny kształt orkiestry.

W jednym z wywiadów opowiadała Pani, że postanowiła zostać dyrygentem po wysłuchania Figli Dyla Sowizdrzała Richarda Straussa. Poemat Straussa to dzieło stworzone na ogromną orkiestrę, tymczasem Pani poświęciła się pracy z orkiestrą kameralną. Dlaczego?

Całkowicie nie zerwałam kontaktów z dużą orkiestrą, ponieważ pracowałam w filharmonii i w operze, a co jakiś czas prowadzę koncerty z dużymi orkiestrami. Na kameralistyce skupiłam się z kilku względów. Po pierwsze miałam możliwość stworzenia tej orkiestry i wybrania jej drogi. Mogłam realizować swoje wyobrażenie kolorytu zespołu. Praca z orkiestrą kameralną daje możliwość bardziej wnikliwego spojrzenia w partyturę, jej zinterpretowania i przygotowania. Do orkiestry symfonicznej przyjeżdża się na kilka dni, w których trakcie opracowujemy cały program koncertu. Otrzymuje się wtedy, brzydko mówiąc, "gotowy produkt": konkretny kształt orkiestry, którą zastajemy. Każda orkiestra ma swój język, brzmienie i oblicze. Nasze wyobrażenie, które chcemy zaprezentować podczas koncertu, trzeba dopasować do indywidualności danej orkiestry. Z kolei tutaj, w orkiestrze kameralnej, jesteśmy w jednej drodze tworzenia. Ponadto świetnie się nawzajem z muzykami znamy, więc wiem czego mogę oczekiwać. Dzięki temu mogłam opracowywać utwory dla tej orkiestry i jej muzyków, bo mam w głowie wyobrażenie jej brzmienia.

Wróćmy do współpracy z Radiem, której owocem są między innymi tysiące minut nagrań. Jaki wpływ na Amadeusa miała współpraca z Polskim Radiem i skąd takie Państwa zaangażowanie w nagrywanie muzyki?

Wszystkie orkiestry radiowe powstawały po to, żeby rejestrować muzykę zarówno dla celów archiwalnych jak i dla bieżącej anteny. To ich podstawowa rola. Praca z mikrofonem to dla muzyków fantastyczna nauka. Mikrofon jest wymagający i uczy dyscypliny. Nasza orkiestra ma dodatkowo specyficzne warunki pracy. Nie pracujemy w studio radiowym, w którym próbujemy i nagrywamy, lecz musimy to studio wynająć. Dla nas jest nim Aula Uniwersytecka w Poznaniu. Przed nagraniem musimy przygotować utwór w 100 procentach, żeby po wejściu do studia w jednym określonym czasie dokonać nagrania. Nie możemy usiąść przy mikrofonie, próbować i nagrywać kawałkami, jak czynią to niektóre orkiestry. Przygotowujemy utwór całkowicie podczas prób i w sposób sprawny go rejestrujemy. Reżyserzy dźwięku twierdzą, że jesteśmy najszybciej nagrywającą orkiestrą!

Oprócz nagrywania Amadeus odbył też wiele zagranicznych tournée. Co artystom daje podróżowanie i do jakich wspomnień z wyjazdów wraca Pani najchętniej?

Wspomnień jest takie mnóstwo, że nawet trudno powiedzieć, które są najciekawsze. Podróże koncertowe to spotkania z publicznością różnych nacji i o różnych sposobach odbierania i reagowania na prezentowaną muzykę. Tak naprawdę stwierdzamy, że można pobudzić do okrzyków i standing ovation wszystkich słuchaczy. Spotkaliśmy się z tym i w Japonii, i w Wielkiej Brytanii, i w Niemczech. Innymi słowy, nawet w krajach, o których mówi się, że publiczność jest tam bardziej zrównoważona i niechętna do entuzjastycznego okazywania swoich odczuć. Okazuje się, że jeżeli prezentujemy muzykę na najwyższym poziomie i z odpowiednią emocją, to jesteśmy w stanie porwać każdego słuchacza.

Z zagranicznymi koncertami wiąże się też fakt, że była Pani pierwszą kobietą, która dyrygowała w mediolańskiej operze - La Scali. Zawód dyrygenta był bardzo zmaskulinizowany, a obecnie coraz więcej kobiet osiąga sukcesy w tej dziedzinie. Jak z Pani perspektywy wygląda ta zmiana? Czy ma Pani wrażenie, że Pani praca się do niej przyczyniła?

Mam tego świadomość. Wiele dyrygentek z różnych krajów przekazuje mi podziękowania za to co zrobiłam. Jedna z amerykańskich dyrygentek określiła to tak, że pomogłam kruszyć te szklane ściany. W pewnym sensie torowałam drogę młodszym paniom, które postanowiły działać w tej, jak wszyscy byli kiedyś przekonani, męskiej profesji. Wie Pan, życie toczy się swoim rytmem i w wielu zawodach kobiety mają coraz więcej do powiedzenia, coraz więcej je widać na stanowiskach, które do niedawna były przypisywane tylko mężczyznom. Myślę, że sufrażystki też przyczyniły się do tego; utorowały paniom drogę do zajmowania miejsc nie tylko w domu. Nie jesteśmy gorsze od panów: jesteśmy inteligentne, mamy wielką wyobraźnię i wiele do przekazania. Powiedziałabym nawet, że w wielu wypadkach nasze usytuowanie w roli życiowej bardziej nas wzbogaca niż mężczyzn, którzy pewnych doświadczeń są pozbawieni.

Mówiła Pani o młodszych dyrygentkach, lecz Amadeus wspiera też kompozytorów i instrumentalistów stojących na początku artystycznej drogi. Jak ważną częścią działalności orkiestry jest to wsparcie i co młodzi artyści mogą dać Amadeusowi?

Każdy młody człowiek na początku swojego działania staje przez zamkniętymi drzwiami i nie wie jak je otworzyć, żeby móc się pokazać. Jeżeli my, którzy mamy już te drzwi otwarte, nie pomoglibyśmy im, to wiele talentów zginęłoby bezpowrotnie. Naszą ważną misją jest pomoc młodym ludziom. Od wielu lat zapraszam do koncertów i nagrań młodych muzyków i wręcz nagminnie nagrywamy nie tylko starszych polskich kompozytorów. Życie później pokaże, który z nich oprze się wszystkim przeciwnościom i da większą wartość w dziedzinie sztuki.

Wróćmy jeszcze do gali Diamentowej Batuty. Zagraliście Państwo podczas niej Divertimento F-dur Mozarta, Serenadę na smyczki Czajkowskiego i Orawę Kilara. Czym był podyktowany wybór takiego repertuaru?

To był wspólny pomysł pani dyrektor Drugiego Programu PR - organizatora koncertu -  Małgorzaty Małaszko i mój. Chciałyśmy pokazać kamienie milowe naszego repertuaru, które zyskały szczególną ocenę i charakteryzują się interpretacją rzadko spotykaną w innych zespołach. Nasz sposób wykonywania utworów Mozarta uznany został przez niemieckich krytyków za wzorcowy i stąd wzięła się propozycja nazwy Amadeus. Serenada Czajkowskiego ma niepowtarzalną interpretację. Opowiadamy w tym utworze różne historie inaczej niż pozostałe zespoły. Na koniec Orawa Wojciecha Kilara, o której wykonaniu kompozytor powiedział, że nie chciałby słyszeć żadnej innej interpretacji. Myślę, że wszyscy byli zadowoleni z takiego wyboru.

Orkiestra Amadeus funkcjonuje już ponad 50 lat. Jak po tylu latach w tak niewielkiej grupie zachować świeżość oraz chęć i radość ze wspólnej pracy?

Skład zespołu czasem się zmienia, bo lata płyną i wymiana pokoleń musi nastąpić. U nas dzieje się to niezauważalnie. Nowa osoba, która dochodzi do zespołu, musi dostosować się do nas w sposób błyskawiczny, muzyka ma być dla nas nie tylko pracą zawodową, ale dawać radość słuchaczom. Żeby dawać radość komuś innemu, trzeba samemu cieszyć się tym co się robi. Wyznajemy zasadę, że nie ma koncertów ważnych i nieważnych. Gdziekolwiek gramy - czy w małej miejscowości czy w najsłynniejszej sali - gramy dla tych ludzi, którzy przyszli nas słuchać, bo oni są dla nas najważniejsi. Ponadto dobraliśmy się w taki sposób, by muzyka prywatnie nie była dla nas obojętna. Dlatego potrafimy cieszyć się z tego co razem robimy. Podczas prób nie odgrywamy tylko zapisu nutowego, ale angażujemy się na tyle na ile to możliwe bez publiczności. Gdybyśmy na próbach byli obojętni, to zaangażowanie podczas koncertu byłoby sztuczne. Emocje zawarte w utworze są bardzo istotnie. Musimy w nie wnikać od samego początku. Wtedy kompozycja nabiera barwy i życia.

Bardzo istotna też jest atmosfera w zespole. Zwracamy uwagę na to, abyśmy byli pozytywnie do siebie nastawieni, tolerancyjni, mieli poczucie humoru. Dzięki temu atmosfera sprzyja pracy. Unaocznia się to potem podczas koncertów. Słyszymy wielokrotnie od melomanów, iż rzuca się w oczy to, że się lubimy i lubimy ze sobą grać. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ, gdy spotyka się większa grupa ludzi, nie jest prosto stworzyć taką atmosferę i sprawić, by dobro i piękno którymi się zajmujemy były widoczne.

Mówiliśmy o przeszłości i teraźniejszości, zostaje nam przyszłość. Czy Diamentowa Batuta będzie kropką nad "i" czy przed Panią dalsze plany i projekty?

Mam nadzieję, że kropką nad "i" jeszcze nie! Gdzieś na górze mamy zapisane przeznaczenie, na które nie mamy wpływu, więc to nie ode mnie zależy. Myślę, że nie trzeba zamykać sobie drogi żadną nagrodą, tylko należy patrzeć stale do przodu. Z przeszłości należy jedynie wyciągać wnioski służące przyszłości, co pielęgnować, a czego unikać. Każda nagroda jest jakby kluczem do kolejnych wyzwań.  Mam jeszcze dużo pomysłów, które chciałabym zrealizować na tyle, na ile mi życie pozwoli.

Rozmawiał Paweł Binek

*Agnieszka Duczmal - dyrygentka, założycielka i dyrektor Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus. Laureatka krajowych i międzynarodowych konkursów dyrygenckich, tytułu La donna del mondo przyznawanego pod patronatem UNESCO oraz Złotego Fryderyka za całokształt pracy artystycznej. Jako pierwsza kobieta dyrygowała w mediolańskiej La Scali. Z orkiestrą Amadeus dokonała licznych nagrań radiowych, telewizyjnych i płytowych oraz odbyła wiele podróży artystycznych. Współpracowała również z innymi orkiestrami w kraju i za granicą. W 2021 roku uhonorowana prestiżową nagrodą Polskiego Radia - Diamentową Batutą.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021