Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Nie ma życia pozaksiążkowego!

Olcha Sikorska, dla wielu Olszyna, Olszynka, Ola, zawsze z książką na pierwszym planie. Wielokrotnie nagradzana, najbardziej znana jako inicjatorka pierwszych w kraju Targów Książki dla Dzieci i Młodzieży w Poznaniu, niestrudzona popularyzatorka osiągnięć polskich twórców w tej dziedzinie.

. - grafika artykułu
Olcha Sikorska, fot. Piotr Frydryszek

Nie tak często zawód łączy się z pasją...

Ale ja miałam to szczęście. Jako polonistka rozpoczęłam pracę w Państwowym Wydawnictwie Naukowym. Przeszłam wszystkie szczeble - od korektorki, redaktorki po dyrektorkę w PWN-ie. Za moich rządów ukazał się m.in. "Słownik gwary miejskiej Poznania", natychmiast wykupiony. Zabiegamy o ponowne, rozszerzone wydanie. Może teraz, na fali wielkiego zainteresowania językiem poszczególnych regionów i miast, będzie łatwiej. Główny ciężar walki o "Słownik" wzięło na siebie Wydawnictwo Miejskie Posnania, a ja jestem życzliwym duchem...

Na emeryturę przeszłaś po 38 latach pracy. Na pamiątkowym zdjęciu z tej uroczystości w 1997 roku widać uśmiechniętą panią dyrektor PWN z naręczem kwiatów, właściwie niezmienioną do dziś.

Bardzo dziękuję za komplement, jedno jest pewne - szczęśliwie przeszłam w stan emerycki i dzięki temu mogłam więcej czasu poświęcić Polskiemu Towarzystwu Wydawców Książek, Towarzystwu Opieki nad Zabytkami, różnym konkursom i realizacji marzeń.

Wiem, że najważniejszą dla Ciebie sprawą stała się literatura dla dzieci, jej poziom i popularyzacja.

Dziś już zatarła się w pamięci sytuacja lat 90., kiedy naprawdę zagrożony był byt książki dla najmłodszych. Upadały wydawnictwa, prasa, a tymczasem rynek zalała literatura - delikatnie mówiąc - niewysokiego lotu. Beznadziejne ilustracje, kiepskie tłumaczenia, w ogóle koszmar. Postanowiłam wtedy walczyć z tą tandetą, wiedząc, że mamy przecież znakomitych autorów i ilustratorów książki dziecięcej: Tuwim, Brzechwa, Ficowski, Kulmowa, Wawiłow, Chotomska, Papuzińska, Musierowicz, Waśniowska...

Lista ilustratorów byłaby równie długa.

Znać te nazwiska to jedna rzecz, ale co trzeba zrobić, żeby znów zajaśniały swoim blaskiem? Wymyśliłam więc Spotkania z Książką dla Dzieci i Młodzieży właśnie u nas, w Poznaniu. Pierwsze odbywały się w Zamku, potem przeniosły się na Targi. Chodziło mi o stworzenie dobrej, wyjątkowej atmosfery wokół książki dziecięcej, o pokazanie, jak ważna jest w edukacji dziecka, w rozbudzaniu wyobraźni, kształtowaniu języka, w otwarciu na świat. A nie mogłabym tego dokonać bez autorów, ilustratorów, księgarzy, nauczycieli i rodziców, a przede wszystkim młodych czytelników. Trzeba było oczywiście pozałatwiać formalności, zbudować program, pozyskać fundusze i sprzymierzeńców.

W Poznaniu mówi się, że jeśli Olcha nie przekona kogoś swoimi racjonalnymi argumentami, to będzie je do skutku ponawiać w różnych okolicznościach, aż dopnie swego.

Faktem jest, że udało mi się niejedną batalię wygrać w ten właśnie sposób. Od samego początku mogłam liczyć na zrozumienie przyjaciół z Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, na Centrum Kultury Zamek, Międzynarodowe Targi Poznańskie, ZAIKS, Bibliotekę Raczyńskich, w ogóle ludzi książki, którzy umieli docenić tę inicjatywę. Pojawili się też naukowcy z różnych dziedzin - pedagodzy, psychologowie, literaturoznawcy... To już cała historia. Gromadzę różne dokumenty, nagrania, zdjęcia, listy gratulacyjne, podziękowania. Na przykład od Pierwszych Dam: prezydentowej Kaczyńskiej i Komorowskiej, Fundacji "Cała Polska czyta dzieciom" etc. Powinnam to teraz uporządkować i opisać. Ponieważ nie jestem już komisarzem Targów - kierownictwo przeszło w ręce Katarzyny Kamińskiej, dyrektor Wydawnictwa Miejskiego Posnania, mam więc nadzieję, że zrealizuję i ten zamysł. Na razie koncentruję się na bieżących sprawach. Właśnie zakończył się kolejny targowy konkurs literacki adresowany do dzieci i młodzieży z całej Polski. Niestety Poznań i Wielkopolska jakoś mizernie się w niego wpisują, nie wiem dlaczego. Przyszło ponad 600 prac, czekają mnie jeszcze związane z tym sprawozdania, dyplomy, nagrody etc.

Jurorki konkursu - w tym roku jest to "List do ulubionego pisarza"- chwalą sobie miejsce spotkań, czyli Twój gościnny dom: zawsze pachnąca kawa, herbata, paluszki z czarnuszką i nie tylko. A w czasie Targów jest tu bardzo sympatyczny hotelik dla współorganizatorów imprezy.

No, jakoś musimy sobie pomagać, bo pieniędzy nie za dużo, na hotelach można trochę zaoszczędzić! Zresztą moi przyjaciele, wypróbowani "w bojach", traktują Targi jako nasze wspólne przedsięwzięcie. Podsuwają pomysły, martwią się, gdy pojawiają się problemy, podsuwają rozwiązania. Takiej postawie sprzyja np. "Wieczór wydawców" - spotkanie przy winie i zawsze wyśmienitej kuchni pani Marii Królskiej. Krąży wśród gości taki wierszyk: "U pani Marii serce szczerozłote, nakarmić głodnego zawsze ma ochotę". Łączymy więc w jedno strawę dla ducha i ciała. I tym również przyciągamy gości.

Stałym uczestnikiem Targów jest słynny Bohdan Butenko.

To wypróbowany przyjaciel. Zaprojektował nam plakat i logo. Zawsze wzrusza mnie też pani profesor Joanna Papuzińska, literaturoznawczyni i autorka uroczych książek dla dzieci, która przyjeżdża do nas mimo różnych dolegliwości związanych z wiekiem. Obie te osoby zostały zresztą wyróżnione Pegazikiem, naszą targową nagrodą. Pierwszy Pegazik trafił do bardzo już chorej Emilii Waśniowskiej. Dobrze, że zdążyliśmy jej go wręczyć.

Tegoroczna, XVII już impreza rozpocznie się w piątek 1 marca, a w przeddzień, wzorem ostatnich lat, odbędzie się Czwartek Literacki w pałacu Działyńskich poświęcony Joannie Kulmowej, która, jak wiadomo, pisała nie tylko dla dzieci. To stosunkowo niedawna Twoja inicjatywa, realizowana wspólnie z Biblioteką Kórnicką.

Zapraszamy na ten wieczór serdecznie, a potem na Targi. Widok roześmianych dzieci odejmuje lat. Jestem tego chyba najlepszym przykładem. No, może gwar jest trochę męczący, ale coś za coś. I jak zawsze będzie można obejrzeć znakomite wystawy. Zaprezentowaliśmy już wielu mistrzów ilustracji: Wilkonia, Stannego, Szancera, Gaudasińską, ale też artystów dopiero rozpoczynających karierę. Wystawy, które premierę mają w Poznaniu - najpierw na Targach, potem w Centrum Kultury Zamek, odwiedzają później wiele ośrodków w kraju. Udało mi się także ściągnąć do nas zagranicznych gości z Czech, Węgier i Litwy.

Książki to temat numer jeden w Twoim życiu, ale nie jedyny.

Dumna jestem, że mogę w Towarzystwie Opieki nad Zabytkami wspomagać historyków sztuki, urbanistów i w ogóle ludzi, którym zależy na upamiętnianiu osób i wydarzeń związanych z Poznaniem. Naszym staraniem powstał np. piękny pomnik Klemensa Janickiego, znakomitego renesansowego poety, tuż przy Starym Rynku, na Kramarskiej, i epitafium Przemysła II w katedrze.

Poznań nie jest Twoim rodzinnym miastem.

Mieszkam tu jednak dostatecznie długo, żeby traktować go jak swoje miejsce na ziemi. Wiem, że trzeba o nie dbać na różne sposoby. Np. wymyśliłam kiedyś Kwadranse Ratuszowe - po koziołkach artyści w odpowiednich do sytuacji strojach przedstawiali najmłodszym poznańskie legendy. Liczy się przecież nie tylko to, co materialne, czego można dotknąć, sfotografować, ale i słowo, które brzmi krótko, lecz przecież zapada w pamięć, urozmaica miejską przestrzeń.

Miłość do słowa, książek, kwiatów, pięknych przedmiotów wyniosłaś z rodzinnego domu?

Tak. Moja mama nie wyobrażała sobie życia bez czytania, bardzo ładnie pisała i mówiła do ostatnich, bardzo sędziwych lat, a mnie od dziecka zwracała uwagę na dykcję i dbała, żeby mi - broń Boże! - nie zabrakło lektur. Jak widzisz, marzenie mojej mamy spełniło się chyba w 200 procentach. Wszędzie książki, książki, książki. I marzenia też wokół nich się koncentrują.

A to aktualne?

Wieczór poezji starych poetów.

Jeszcze trochę, a się zmaterializuje. Widzę tu na stoliku tomiki Szymborskiej, Miłosza, Staffa, Kulmowej. Ten ostatni jest już nawet otwarty i czytam w nim: "Dłużej niż kamień i metal trwać będą lotne słowa. Skrzydła poetów".

rozmawiała Grażyna Wrońska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019