Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

FWD: dzisiaj wszystko może być dziełem sztuki

Rozmowa z Ewą Mrozikiewicz* i Marią Ancukiewicz**, właścicielkami galerii FWD:.

. - grafika artykułu
Ewa Mrozikiewicz i Maria Ancukiewicz, fot. Agata Oleynova Photography

Na początku żałowałam, że nie udało nam się porozmawiać, kiedy otwierałyście galerię. Ale z drugiej strony, po półtora roku, tym bardziej jest o co pytać. Co u was słychać? Jak się ma raczkujące już FWD:?

Maria Ancukiewicz: Dobrze się mamy. Przez to półtora roku intensywnie uczyłyśmy się, jak robić wystawy i tak naprawdę cały czas zdobywamy nowe doświadczenia.

Ewa Mrozikiewicz: Każde działanie daje niesamowicie dużo, także jeśli ktoś się waha i nie wie czy otwierać galerię, niech po prostu to zrobi. Tylko tak można się tego nauczyć. My dopiero teraz łapiemy równowagę i rozkręcamy się organizacyjnie.

Czyli na studiach niestety tej umiejętności nabyć nie można?

M.A.: Najważniejsza jest praktyka. Jeżeli ktoś na studiach dużo działa, to może się tego nauczyć.

Półtora roku działalności z pewnością pozwoliło Wam na zweryfikowanie początkowych założeń, może również na sprofilowanie galerii?

E. M.: Strzałem w dziesiątkę była z pewnością lokalizacja. Wybrałyśmy Pasaż Różowy z różnych powodów, ale jak się okazało to miejsce stanowi też świetny kontekst do każdej wystawy. Pasaż cały czas prowadzi dialog z galerią, a galeria z nim.

I tak samo się dzieje? To taka wartość dodana?

M.A.: To był eksperyment. Wiedziałyśmy, co prawda, wybierając to miejsce, że ma potencjał. Ale zaskoczyła nas jego skala. Każda wystawa nabiera dzięki temu dodatkowego wymiaru.

Jednym z waszych założeń było odejście od klasycznego kuratorowania wystaw. Pomysł się sprawdził?

M.A.: To, że artyści i kuratorzy często pracują pro bono, to niestety cały czas standard. Ale mamy nadzieję, że kiedyś się to zmieni. Mówiąc jednak o odejściu od kuratorstwa w klasycznej formie, myślałyśmy o robieniu eksperymentów kuratorskich, a nie prostych wystaw tematycznych.

Co teraz można zobaczyć w FWD:?

E. M.: Wystawa, którą można oglądać do 8 czerwca nosi tytuł "We want happy paintings". To hołd dla Boba Rossa, amerykańskiego coacha malarstwa, który przez ponad dekadę nagrywał program telewizyjny i opowiadał ludziom, jak malować piękne krajobrazy. Ross miał miliony fanów w Ameryce, ale jego sława dotarła również do Polski. Ludzie go lubili za spokojny ton głosu, piękne afro, ale co najważniejsze, po obejrzeniu jego programu, każdemu wydawało się, że malowanie obrazów jest naprawdę proste. Wskazówki, jakie dawał Ross wykorzystali też zaproszeni przez nas artyści i w czasie wernisażu, na żywo tworzyli obrazy. Od chłopaków - Jacka Krajewskiego, Błażeja Duchnika, Tomka Marka i Jakuba Stachurskiego, wszystko się zaczęło, bo podobny performance zrobili wcześniej we własnym mieszkaniu.

Ta wystawa ma podobno motywować.

M.A.: "We want happy paintings" zadaje pytanie o to czy artystom potrzebny jest coaching i czym w ogóle jest coaching w sztuce.

Czy bez wprowadzenia kuratora, oglądający poradziłby sobie z odczytaniem jej przesłania? Pytam o to w kontekście szerzej pojmowanej sztuki współczesnej, którą częściej - jak myślę, się czuje niż rozumie.

M.A.: Sztuka to nie tylko przyjemność, ma też mówić o rzeczach ważnych. W związku z tym trzeba posiadać jakąś wiedzę... Oczywiście istnieje wiele dzieł sztuki współczesnej, które nie wymagają komentarza.

E. M.: Kurator w takim przypadku jest bardzo potrzebny. I jego zadaniem jest nadawanie kontekstu, mówienie o problemie i umieszczanie wokół niego prac. Same chcemy, żeby zwiedzający czuli się w naszej galerii komfortowo. I dlatego staramy się, żeby prace były należycie zaprezentowane, a ponadto każdorazowo ekspozycji towarzyszy zrozumiały i zwięzły tekst kuratorski.

Służycie pomocą, ale z tego, co mówicie, wizyta na wystawie wymaga przygotowania.

M.A.: Wystawę odbiera się wtedy bardziej świadomie. Bo ze sztuką jest jak z każdą inną dziedziną. Każdy zna podstawy matematyki, ale już mechanika kwantowa jest dla zaawansowanych.

E. M.: Na wystawie najważniejszy jest kontakt z odbiorcą. Jedni chcą, żeby im coś opowiedzieć, a inni wolą o wystawie poczytać w domu.

I w ten sposób unikniemy pomyłek, nie pomylimy dzieła sztuki z przedmiotem codziennego użytku?

M.A.: Istotny jest kontekst. Sztuka współczesna nie może być użyteczna, mimo że nawet mop  może stać się częścią rzeźby. Nie śmieszą mnie i nie dziwią sytuacje, w których zwiedzający podziwiają np. okulary pozostawione przez kogoś na parapecie. Jeśli dostrzegli w tym wartość, to fajnie. Jeśli natomiast muzealna sprzątaczka degraduje czyjeś dzieło, omyłkowo je wyrzucając, to też jest ciekawa reakcja i sygnał dla artysty.

E. M.: W FWD: nasz galeryjny mop za sprawą Maćka Chorążego na miesiąc stał się dziełem sztuki, a potem znowu powrócił do swojej pierwotnej roli. Dzisiaj wszystko może być dziełem sztuki i warto z tej wolności korzystać. 

Myślicie, że sztuka nadal łagodzi obyczaje? Póki co, skandalu żadnego w FWD: nie było...

M.A.: Nie jesteśmy na szczęście narażone na wywołanie skandalu, bo prowadzimy prywatną galerię. W naszej przestrzeni możemy robić, co chcemy. Jesteśmy u siebie. Poza tym bardzo dobrze dogadujemy się z zaproszonymi artystami. Czasem dajemy im wolną rękę, ale równie często dyskutujemy o tym, co chcieliby pokazać.

E. M.: Najczęściej same wychodzimy z inicjatywą współpracy. Najczęściej już po pierwszym spotkaniu z artystą czujemy jak będzie układać się wspólne działanie. Musimy poczuć nawzajem "chemię".

Jesteście u siebie... i za swoje. FWD: to dalej kosztowne hobby czy może myślicie o jakieś działalności komercyjnej?

E. M.: Jeżeli ktoś mnie pyta - jaka byłaby moja praca marzeń, to odpowiadam mu, że już taką mam. Teraz staramy się założyć fundację, żeby móc zdobywać dodatkowe fundusze.

M.A.: To jednak zabierze nam trochę swobody. Publiczne pieniądze trzeba spożytkować w konkretny sposób, a potem to wszystko rozliczyć. Brak pieniędzy nas ogranicza, ale fundusze z zewnątrz też są ogranicznikiem...

Jakie plany macie na wakacje?

E. M.: Jeszcze w czerwcu zapraszamy na wystawę, którą przygotowujemy z pobliską czytelnią książek artystycznych Ostrøv. Obie inicjatywy łączy romantyczna idea oddolnego działania non profit. Konkretów ekspozycji wolimy na razie nie zdradzać.

M.A.: W same wakacje jednak galeria będzie raczej nieczynna. Chcemy ją przygotować na nowy sezon. To czas na malowanie. I realizację kolejnych pomysłów. We wrześniu planujemy zorganizować wystawę, której budulcem będzie specjalnie dla nas napisany bot.

rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

*Ewa Mrozikiewicz: artystka, animatorka, dziennikarka i kuratorka. W 2015 obroniła dyplom magisterski w zakresie strategii kuratorskich i promocji kultury na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Od 2013 roku organizuje swój autorski program kuratorski "Wyobraźnia Utrudnia Życie". Kuratorka w Centrum Sztuki Współczesnej przy Starym Rynku w Poznaniu. Od stycznia 2016 prowadzi galerię FWD: w Poznaniu.

**Maria Ancukiewicz: artystka, kuratorka, krytyczka. W 2015 obroniła dyplom magisterski w zakresie strategii kuratorskich i promocji kultury na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Jej praca teoretyczna: "Aktywna publiczność w historii wystaw: próba monografii" wygrała główną nagrodę w konkursie na najlepszą pracę teoretyczną UAP i została wydana drukiem. Publikowała teksty w "Magazynie Sztuki", dwutygodniku "Priv", a także "Czasie Kultury". Od stycznia 2016 prowadzi galerię FWD: w Poznaniu.