Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Dzieci nie noszą masek

Rozmowa z Dorotą Kędzierzawską, reżyserem, jurorem rozpoczynającego się 2 grudnia w Poznaniu festiwalu Ale Kino! 

Dorota Kędzierzawska, fot. archiwum Centrum Sztuki Dziecka - grafika artykułu
Dorota Kędzierzawska, fot. archiwum Centrum Sztuki Dziecka

Aleksandra Glinka: Pani filmy pojawiają się na festiwalu Ale Kino! już od kilkunastu lat. W 1996 r. Wrony zdobyły uznanie jury we wszystkich kategoriach, w 2006 otrzymała Pani Platynowe Koziołki, w zeszłym roku film Jutro będzie lepiej dostał specjalne wyróżnienie jury międzynarodowego oraz przyznawaną przez jury dziecięce nagrodę Marcinka dla najlepszego filmu aktorskiego. Na konferencji prasowej festiwalu Jerzy Moszkowicz wspomniał, że wielokrotnie próbował Panią zaprosić do Poznania, ale Pani odmawiała. Dlaczego?

Dorota Kędzierzawska: Bardzo lubię festiwal Ale Kino!, ale nie mogłam do tej pory wziąć w nim udziału, ponieważ zazwyczaj miałam w tym czasie zaplanowane już wcześniej wyjazdy. W tym roku wreszcie się uda.

Dlaczego robi Pani filmy z udziałem najmłodszych aktorów?

- Nigdy nie zakładałam tego, że będę robić filmy o dzieciach, ale już na pierwszym roku szkoły filmowej zrobiłam dokument o dziewczynce, która mieszkała w centrum Łodzi i nigdy w życiu nie była w teatrze, w kinie czy nad morzem. Zafascynowała mnie jej fantastyczna wyobraźnia. Jej cioteczny brat zagrał w Jajku - moim drugim filmie. Opierał się on na niecodziennym zdarzeniu: jadąc tramwajem w stanie wojennym, zobaczyłam z okna chłopca, który na ulicy prowadzi kurę. Być może odruchowo zwracam uwagę na dzieci bardziej niż na dorosłych. Kiedy kończyłam szkołę, ktoś mi wymawiał, że znalazłam sobie łatwy temat, że filmy o dzieciach to sposób na łatwe kino. Nie podoba mi się traktowanie dzieci przez pryzmat tego, że mniej wiedzą czy mniej umieją. Myślę, że gdybym robiła filmy o ludziach starszych, moje kino byłoby inaczej postrzegane. Ciągle panuje przekonanie, że filmy o dziecku nie są takie ważne. A dzieci są bardziej otwarte, nie noszą masek, które zakładają dorośli.

Nakręciła pani tylko jeden film o dorosłych, czyli Nic.

- Nic i Pora umierać, choć rzeczywiście bohaterka Pory ma w sobie dużo prostej, dziecięcej energii. Dorośli bardziej się kryją, część z nich zapomina o tym, jak wyobrażali sobie swoje życie. Trochę rezygnuje z siebie, podczas gdy dzieci mają w sobie więcej energii.

I rezygnują z marzeń już jako dorośli?

- Myślę, że tak. Większości ludzi wydaje się, że nie są w stanie pokonywać przeszkód, a dzieci nie znają żadnych barier, granic.

Gdyby chłopcy z Jutro będzie lepiej byli starsi, pewnie nie wyruszyliby w świat w poszukiwaniu lepszego życia... Aktorzy w tym filmie - Oleg i Jewgienij Ryba - zostali przez Pani asystenta wypatrzeni podczas zabawy na ulicy w Dniepropawłowsku, Karolinę Ostrożną z Wron zobaczyła Pani, kiedy grała w gumę na toruńskim rynku.

- Odkrywanie dziecka jest dla mnie dziką frajdą. Zazwyczaj te dzieci nie są ani wygadane, ani pewne siebie. Z zewnątrz wydają się cichymi myszkami, ale gdy się na nie zwróci uwagę, otwierają się, rozkwitają przed kamerą. Dla mnie jest to praca dużo ciekawsza niż z dziećmi po kółkach teatralnych czy doświadczeniach telewizyjnych, które przyjmują dorosłą pozę. Dzieci-amatorzy bardzo chcą pracować, to dla nich frajda. Jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, jak ważną rolę pełnią w filmie i jak wiele od nich zależy.

W Pani filmach panuje niemal baśniowa atmosfera, jednak punktem wyjścia dla opowieści są całkiem rzeczywiste problemy społeczne. Czy uważa Pani, że te filmy mogą zmieniać świat?

- Nie wiem, czy świat, ale na pewno wpływają na widzów i to jest dla mnie niesłychanie miłe. Ważne jest też to, że widzowie utożsamiają się z bohaterami. Są świadomi, że nie są sami ze swoją niewiedzą i bezsilnością wobec świata. Filmy mogą dodać im siły.

Rozmawiała Aleksandra Glinka