Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Tekst się liczy

- Dziś nie jest czas, żeby załatwiać sprawy piosenką. Ale przeraża mnie myśl, że mogłoby jej zabraknąć - mówił na spotkaniu wokół tomu Nie gódź się Patti Smith, autor przekładu jej wierszy Filip Łobodziński.

fot. materiały organizatora - grafika artykułu
fot. materiały organizatora

Patti Smith jest jedną z najsłynniejszych kobiet rocka, jednocześnie jej twórczość wciąż pozostaje elitarna. - To nie są przeciętne teksty piosenek - mówił na spotkaniu w Teatrze Nowym Filip Łobodziński. - To nie jest Zenek Martyniuk. To nie jest nawet Muniek Staszczyk czy Pablopavo, Staszewski albo Kasia Nosowska. To zupełnie coś innego. Ten "flow", który się w niej uruchamia, ma swoje źródło w rzetelnej poezji. Takiej, o której uczymy się w Polsce na języku polskim, we Francji na lekcjach francuskiego, w krajach anglosaskich na języku angielskim. To Arthur Rimbaud, John Keats... - wyliczał. 

Na tom Nie gódź się, który blisko rok temu ukazał się nakładem Biura Literackiego, składa 70 wierszy, 19 rękopisów i 12 portretów Patti Smith. Dziwni posłańcy, jeden z wierszy, pojawia się w dwóch wariantach: publikowanym i nagranym w czasie sesji. Tytułowi "posłańcy" to duchy niewolników, które chcą przekazać coś ważnego. - Patti Smith w czasie sesji poczuła, że wstąpiła w nią inna osoba. Czarnoskóra Amerykanka, matka, może już babcia przez usta Patti Smith zaczęła wykrzykiwać swój protest. Ale nie przeciwko białym, tylko młodym czarnym, którzy przestają pamiętać o "czarnej historii Ameryki". I dają się uwieść błyskotkom, crackowi... - opowiadał Łobodziński. Zdaniem tłumacza, ale też dziennikarza i muzyka, jest to świetny przykład modelu pracy artystki, która często improwizuje, również na koncertach. - Ona nie odtwarza piosenek w takiej wersji, jak są na płycie. Ona potrafi tak nagle, tak z powietrza, jak freestyle'owi raperzy, zaśpiewać tekst zupełnie inny. Taki, który się nigdy nie powtórzy - dodał. 

Gość "Czytnika" już pod koniec podstawówki, może był to początek liceum, zdał sobie sprawę z tego, jak ważny w piosence jest tekst. Zaczął zwracać uwagę na to, kto go pisze, szukać twórców, którzy wykonują własne utwory. Wśród nazwisk, które miały na niego wpływ byli m.in. Czesław Niemen i Marek Grechuta, później też Bob Dylan. Ten urzekł Łobodzińskiego w filmie nagranym podczas słynnego koncertu na rzecz Bangladeszu w latach 70., którego organizatorem był George Harrison, jeden z Beatlesów. - Wychodzi facet w dżinsowej kurtce. Kojarzyłem jakieś dwie, trzy melodie. Znałem je z radia. Nie wiedziałem nawet, że dwie z nich, tylko z tekstami polskim autorów, śpiewa Maryla Rodowicz - mówił.

Łobodziński przyznał, że zobaczył wtedy i usłyszał coś niebywałego. - Człowiek ten śpiewa głosem nieefektownym dla czternasto-, piętnastolatka. To nie jest głos, o którym się mówi - wspominał. - Dylan ma głos, ale używa go w specyficzny sposób. Z pewną manierą, kamienną twarzą wypowiada tony słów, a publiczność siedzi zafascynowana - opowiadał dalej. Tłumacz wierszy Smith (a również utworów Dylana) przepisał wtedy z książki pożyczonej od kolegi kilkaset stron z tekstami późniejszego Noblisty i zaczął na dobre się w nich zanurzać. - Zrozumiałem, że piosenka może czemuś służyć. Pomieszać w głowie, w tym dobrym sensie - wspominał swoje początki z twórczością Dylana. 

Czy uwolnione od muzyki teksty pozwalają na przeniesienie ich w inny obszar? Czy stają się poezją? - Te teksty po polsku mogą się wydawać niełatwe. Ale jeśli znajdziemy do nich klucz, to dają się czytać. Można wydobyć z nich to, czego muzyka już im nie doda. Tę literackość. Bronią się jako teksty literackie, teksty kultury - mówił. Zdaniem Łobodzińskiego czytanie tego rodzaju tekstów bez muzyki jest o tyle świetne, że można  je czytać po swojemu. Żadna melodia się nie narzuca. 

Łobodziński opowiedział także o trosce Smith, która przekłada się na poetyckość jej tekstów, o jej zaangażowaniu, buncie i niezgodzie np. na inwazję amerykańską na Irak. - Duża część utworów Smith ma swoje historyczne podglebie - mówił tłumacz. - Ona szturcha i mówi - hej, nie bądźcie leniwi, nie uważajcie, że tak już musi być - dodał. Jego zdaniem Smith zmusza do zadawania pytań i to, co robi, nie jest buntem dla samego buntu. - Tacy wariaci są nam czasem potrzebni, choć świat jest dużo bardziej brutalny i cyniczny niż wydaje się być z manifestów, tekstów i intencji Patti Smith - mówił. - Ważne, żeby czasem przypomnieć, że są jeszcze wartości. Że należy czasem spojrzeć na czysty świat, nawet jeśli jest tylko wyobrażony. I porównać go z tym, co mamy, żeby tego syfu i gówna było mniej. 

Monika Nawrocka-Leśnik

  • spotkanie z Filipem Łobodzińskim wokół tomu Nie gódź się Patti Smith, z cyklu "Czytnik"
  • Teatr Nowy
  • 24.01

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020