Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Melodie, o których chce się pamiętać

W piątek wieczór, wybrałam się do Filharmonii na gościnne spotkanie z Mistrzami Muzycznych Krajobrazów. Zastanawiałam się przed kilkoma dniami, czy będzie ono tak pełne wrażeń, jak zapowiadali organizatorzy. Całe szczęście, z czystym sumieniem, mogę przyznać im rację.

. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Koncert poprowadził Paweł Sztompke, dziennikarz i krytyk muzyczny, który jak zawsze doskonale odnalazł się jako niezwykle elokwentny i przyjemny w odbiorze przewodnik po zaplanowanej na wieczór podróży. Nie omieszkał wspomnieć również sentymentu, jakim obdarza Poznań, między innymi ze względu na jego fantastyczną wiolinistykę. Nakreślając kontekst połączenia Il Prete Rosso i Króla Soundtracków, powiedział nie tylko o wiążących ich, włoskich korzeniach, ale także o potędze ich talentu. Choć żyli i tworzyli w kompletnie innych czasach, zamysłem cyklu Mistrzowie Muzycznych Krajobrazów jest właśnie zderzanie przedstawicieli muzyki klasycznej z twórcami zajmującymi się muzyką filmową, która - jak podkreślił Sztompke - w ostatnich latach podbija serca coraz to większego grona publiczności.

Zaczęliśmy od baroku. Cztery pory roku nie tracą na aktualności, a ich ilustracyjność jest niezmiennie inspirująca. Naturalnie, mogłaby przemknąć niezauważenie, gdyby nie kunszt muzyków Orkiestry Kameralnej Filharmonii Narodowej, którą od skrzypiec prowadził jej kierownik artystyczny, Jan Lewtak. Partię solową w tych legendarnych skrzypcowych koncertach odegrał równie legendarny Konstanty Andrzej Kulka, wirtuoz. Trudno było mi nie odpłynąć na moment myślami w te fantastyczne wydarzenia, w których brał udział, sceny, na których występował, publiczność, którą porywał na przestrzeni swojej ponad 60-letniej kariery...

Te wszystkie doświadczenia doprowadziły do efektu, który mogliśmy podziwiać w piątkowy wieczór. Efektu niemalże nienagannego wykonania utworów współtworzących muzyczne dziedzictwo epoki baroku - zarówno Kulki, jak i Orkiestry. Zespołowi zdecydowanie nie mogę niczego zarzucić; ich interpretacja nie była jedną z tych, która wpędziłaby do grobu radykalnego wyznawcę wykonawstwa historycznie poinformowanego. Choć ciężko było mi się pozbyć wrażenia chwilowych (dosłownie kilku) nieczystości, momenty idealnie poprowadzonych tematów czy perfekcyjnie zrealizowanych równoległych przebiegów mi to rekompensowały. Znów - nie mogłam powstrzymać się od nieco pobocznej myśli - co stanie się z tym dziedzictwem za kolejne 300 lat? Nowoczesne technologie rozwijają się z niespotykaną dotychczas prędkością, co niewątpliwie ma swoją wartość; pytanie tylko - czy dojdziemy do momentu, w którym niemalże każda przestrzeń naszego życia ulegnie cyfryzacji? Czy uznamy, że to, co było dla nas normą przez tak wiele lat - jak na przykład żywe spotkanie ze sztuką - może dzięki digitalizacji zostać przeniesione na wyższy, "lepszy" poziom?...

Podsumowując część pierwszą, Orkiestra oddała hołd Vivaldiemu w sposób, który utwierdził publiczność, że swoją grą artyści reprezentują poziom, któremu wiele zespołów może chcieć   (czy wręcz powinno) dorównać. I choć osobiście chciałabym móc choć raz między częściami musieć powstrzymać się od gorących oklasków (panująca między nimi cisza wśród zgromadzonych słuchaczy to nie oznaka dezaprobaty, a doskonałej znajomości filharmonijnego savoir-vivre), również i ja odczułam satysfakcję.

W drugiej części włoszczyzny, jak określił z uśmiechem repertuar wydarzenia jego prowadzący, przenieśliśmy się do minionego wieku, w którym powstały najpiękniejsze i najbardziej rozpoznawalne kompozycje Ennio Morricone. Na wstępie Sztompke podkreślił związek Morricone z Nino Rotą, włoskim kompozytorem muzyki filmowej, którego twórczość reprezentowała włoski neorealizm. Wspomniał również o gatunku spaghetti westernów, w których często grywał nie tak popularny jeszcze wtedy Clint Eastwood, a do których muzyka stanowiła sporą część dobytku artystycznego Morricone. W tej części moją uwagę w największym stopniu skradły doskonale przygotowane, bardzo świadome swoich partii solistki: Joanna Monachowicz (obój, rożek angielski), Maria Lewicka (flet, flet piccolo) oraz Danuta Kojro-Pawulska (klawesyn, fortepian). Partie solowe wykonała także Magdalena Schabowska (sopran), której towarzyszyła żeńska część Poznańskiego Chóru Kameralnego, przygotowana przez Bartosza Michałowskiego. Z uśmiechem na twarzach publiczności spotkała się również obecność klimatycznie przebranych solistów: Krzysztofa Bednarczyka (trąbka) i Witolda Lewickiego (harmonijka ustna).

Zaprezentowane przez artystów interpretacje Morricone udowodniły jego zmysł i talent do tworzenia przepięknych linii melodycznych, których poprowadzenie, jakkolwiek będące wyzwaniem, daje ogromną satysfakcję i tym, którzy je wykonają, i tym, którzy ich słuchają. W zaproponowanym repertuarze znalazły się zarówno soundtracki ze wspomnianych już westernów, jak i melodie z filmów Zawodowiec, Dawno temu w Ameryce, czy Misja. Orkiestra momentami wręcz unosiła się nad ziemią, płynąc po wymyślonych przez Morricone ścieżkach, które na stałe wpisały się już w kanon muzyki filmowej. Wspaniale, że zarówno on, jak i Vivaldi, zostawili po sobie spuściznę, dzięki której możemy dziś przeżywać tyle uniesień.

Marta Szostak

  • Vivaldi - Morricone. Mistrzowie muzycznych krajobrazów
  • Aula UAM
  • 6.05

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022