Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Ślad filiżanki kawy na obrusie

Przepiękną oszczędność i niezwykłą intymność w opowiadaniu historii daje czytelnikom Mikołaj Grynberg w książce Poufne. Ten zbiór czegoś na kształt obrazków, migawek z życia co chwilę chwyta odbiorcę i nie pozwala zbyt łatwo iść dalej.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Mogłabym napisać, że Poufne to książeczka. I to by się broniło. Ma bowiem 153 strony niedużego formatu. Tyle że w przypadku Mikołaja Grynberga objętości czy liczba znaków - to wszystko jest bez znaczenia. Bo o Poufne równie dobrze można napisać, że to kolejne dzieło autora. I to się też obroni. Tak wielka w treści, tak wspaniale skonstruowana jest to książka.

Na pozór dostajemy kilkanaście opowieści z życia rodzinnego. Jest dziadek - lekarz, który lubi poflirtować, a nie pogardzi też gdy flirt rozwinie się w coś więcej. Babcia, rodzice, synowie, wreszcie ich znajomi, a potem dzieci. Jest tak, jakbyśmy raz na jakiś czas mogli zajrzeć w ich życie. Zobaczyć to, co zazwyczaj Poufne. Trochę jak przez uchylone drzwi pokoju. W głębszej warstwie książka Grynberga to fragment świata niepodobnego do żadnego innego - świata ocalonych rodzin żydowskich, którym przyszło żyć w Polsce po II wojnie światowej. Jest tu drżenie rąk, a przez nie ślady filiżanki kawy na obrusie. Jest graniczący z obłędem lęk, gdy ktoś tylko chwilę spóźnia się na niedzielny rodzinny obiad. Są szkolne nieporozumienia z patriotycznymi pieśniami - i gdy piszę te słowa, widzę od razu, jak mizernie brzmią w porównaniu z mistrzostwem opowieści Mikołaj Grynberga.

Bo tak - uwaga! - nieraz można się uśmiechnąć albo i śmiać w głos, gdy się Poufne czyta. Ale nie dajcie się zwieść. To emocjonalna huśtawka, z wielkimi możliwościami. Za chwilę będą więc łzy (których zresztą na kartach książki też nie brak), będzie jeden i drugi głębszy wdech, będzie przymknięcie oczu, a wreszcie - chwila zadumy. I to jest kolejny poziom mistrzostwa prozy Grynberga. Nie tylko potrafi snuć piękne opowiastki, ale jeszcze opowiada tak, że chwyta nas to podczas czytania a to za gardło, a to za serce, a co najmniej za kubrak.

Można przez Poufne przefrunąć w jeden wieczór, ale stanowczo odradzam. To kolejna książka do bardzo powolnego czytania, książka, w której delektować można się chwilami niemal każdym zdaniem. I tym, co ze sobą niesie. Każe się ta proza zatrzymać i mocno zastanowić. Nie pozwala na obojętność, zmusza do refleksji. Jednocześnie wciąż będąc takimi niby tylko okruchami codzienności, które dane nam było zobaczyć. Żeby nie powiedzieć: podejrzeć.

Poufne przypomina chwilami Przyjaciela Sigrid Nunez czy Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy. I nie chodzi tu (jedynie) o podjęty przez autorów temat przemijania czy tego, co czują ci, którzy zostali. Na pierwszy rzut oka to książki nieduże w objętości, a gdy wchodzimy w nie coraz głębiej, niczym w las, zdanie po zdaniu - dzieła pokazujące mistrzostwo swoich twórców. "Chodziła na pogrzeby oglądać cudze łzy" - to tylko jedno zdanie z Poufne, otwierające jedną z opowieści. Czyż nie jest perłą? Na pozór krótki, proste zdanie oznajmiające, a niesie ze sobą tyle treści, tyle podtekstów! Zdania u Wichy i Grynberga są przepięknie oszczędne, przemyślane, dopięte na ostatni guzik. Zamiast kilku - zawsze jedno, będące samą esencją tego, co twórca chce nam przekazać.

Mikołaj Grynberg nie tylko pisze, jest także, jeśli nie przede wszystkim, fotografem. Podobnie jest z Marcinem Wicha, który para się w życiu zawodowym głównie grafiką. Chwilami wydaje się, że ten ogląd świata poprzez obraz daje obu autorom swego rodzaju supermoc w panowaniu nad słowem, której brak wielu pisarzom. Dla czytelnika to zawsze uczta, konstruowana w myśl prostej zasady less is more.

Aleksandra Przybylska

  • Mikołaj Grynberg, Poufne
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020