Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Euforia w cieniu traumy

Każdy, kto choć raz był młody, znajdzie w Hard Land coś z własnych doświadczeń. Czy będzie to poczucie beztroski z czasów, gdy nie trzeba było zabiegać o ubezpieczenie, czy też raczej ból odrzucenia lub pierwsze z wielkich rozczarowań - to już kwestia indywidualna. Benedict Wells zaprasza nas w sentymentalną podróż do prowincjonalnego Grady w Missouri A.D. 1985. Najlepsze w tej książce jest jednak to, co nie stara się być amerykańskie.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Zgodnie z założeniami cyklu Ja tu tylko czytam spośród przeczytanych nowości wyławiamy te, które naszym zdaniem zasługują na szczególną uwagę, po czym tłumaczymy czytelnikom, dlaczego. W przypadku Hard Land wyszło zgoła inaczej. Na skutek pewnych zawirowań w paczce od Wydawnictwa Poznańskiego dostałem bowiem nie reportaż Kanska. Miłość na Wyspach Owczych Chylaszek, lecz powieść Benedicta Wellsa. Pamiętając jednak, jak ucieszyła mnie powieść Gabe'a Habasha, Nazywam się Stephen Florida (też WP), postanowiłem wziąć na tapet kolejną pozycję z kategorii coming of age.

Kanska. Miłość na Wyspach Owczych to prawdopodobnie książka o seksie. I o tym w dużej mierze jest też Hard Land, gdyż jedno z wielkich pytań, które stawia powieść, brzmi: czy i kiedy bohater odbędzie inicjację seksualną? Drugie, dotyczące tego, co stanie się z jego chorującą matką, jest niestety pytaniem retorycznym. Książkę otwiera potężne, godne klasyki, zdanie: "Tego lata zakochałem się, a moja matka zmarła". Na starcie wiemy zatem, że wszystkie opisane wydarzenia naznaczone są tragedią.

Bohaterem-narratorem powieści jest szesnastoletni Sam Turner cierpiący na zaburzenia lękowe, niepozorny, zakompleksiony i samotny. Typ marzyciela, który w wolnym czasie spaceruje po cmentarzu. Jest uczniem szkoły średniej w Grady (Google pokazał mi tylko liczne Grądy), konserwatywnym miasteczku gdzieś w pobliżu St. Louis, znanym wyłącznie z tego, że wydało na świat jednego z epigonów Walta Whitmana, laureata ważnej nagrody poetyckej za tom Hard Land. I to właśnie ta wielokrotnie cytowana pozycja staje się kluczem do interpretacji przedstawionych wydarzeń, finalnie wiedzie do przewrotnej (albo zaskakującej w swojej prostocie?) pointy.

Pamiętnego lata nasz czuły narrator zakochuje się w dwa lata starszej Kirstie i rozpoczyna pracę w upadającym kinie jej ojca. Tam zaznajamia się z resztą paczki - Cameronem i Hightowerem. Później rodzą się przyjaźnie i napięcie seksualne, jest w pełni młodzieżowo, jak w Uczniowskiej balandze - dzikie przejażdżki i imprezy. Ale też wymioty i zaburzenia pamięci naznaczone poczuciem wstydu. Nieustannie przygrywa muzyka z epoki - Billy Idol, Michael Jackson czy The Beat (na ostatnich stronach znajdziemy nawet soundtrack, taka to filmowa książka), bohaterowie mówią cytatami z ówczesnych przebojów kinowych... i wychodzi to niestety nieco sztucznie. Tak, rozumiem konwencję. I mam też swoją własną.

Przedstawieni nastolatkowie, choć ich losy bawią i angażują, żyją w skansenie Grady w Grądach. Mamy tu co prawda uniwersalny motyw wymierającego miasteczka i dydaktyzm zwracający uwagę na problem nietolerancji, jednak czy w 1985 roku nic ciekawego nie działo się ani w Ameryce, ani na świecie? Ludzie w tym wieku interesują się rzeczywistością, nie tylko muzyką, choćby po to, by móc się przeciw niej buntować. A tak czuję, że te lata 80. są pretekstowe. Są fantazją na ich temat. I nie chodzi wyłącznie o playlistę. O ile łatwiej bowiem napisać historię o młodych ludziach pozbawionych telefonów komórkowych! Ktoś jest w danym czasie nie tam, gdzie być powinien, a przecież nie można go o tym fakcie poinformować. To rodzi poważne konsekwencje, narasta konflikt tragiczny i napędza bieg wydarzeń. Ale do brzegu - nie mogę pozbyć się wrażenia, że gdyby Niemiec, Benedict Wells, umiejscowił akcję w Niemczech, byłoby to wszystko bardziej wyraziste i nie wymagało tylu uwiarygodniających rekwizytów.

Odpowiedzialność rozmywa narracja pierwszoosobowa. Chłopiec, opowiadając z perspektywy czasu o przełomowych wakacjach, podczas których musiał nagle dorosnąć, zawęża swój horyzont do relacji z przyjaciółmi, rodzicami i siostrą. Opowieść jest dla niego autoterapią. Okej. Ale tu pojawia się problem języka. Bohaterowie, 16-18 latkowie, skarżąc się na fakt, że żyją w pruderyjnej mieścinie... sami są jak to miasto. Wpływ środowiska? Ale to już przesada. Nie przeklinają, na seks mówią seks, na przyrodzenie fallus, na podniecenie - erekcja. Na 370 stronach trzykrotnie pojawia się brzydkie słowo. Dwa razy dla żartów, raz po angielsku. Albo więc z naszego narratora straszny kłamczuszek i z perspektywy lat wszystko wygładza, albo Wells (bo nie oskarżam tłumacza, Viktora Grotowicza o całkowite oderwanie się od stylu Wellsa) kręci kino niedzielne. Jeszcze jedna kwestia językowa - bohaterowie mówią do siebie hi, shit, chodzą na party, ukończyli elementary school, rzeka to river a strzelba to rifle. Na samym końcu mamy, ekhem, special thanks i credits. Przypomina mi to postaci Masłowskiej, które wróciły z Anglii i tam to był life. Albo Pezeta z utworu Slang 2. Jeśli i tak było w niemieckim oryginale, to jeszcze zabawniej.

Czy zatem mogę polecić Hard Land? Ależ tak! Równolegle do romansu Sama i dziewczyny z sąsiedztwa rozgrywa się drugi, lepiej rozegrany wątek. Dotyczy relacji chłopca z odchodzącą matką, a później - przepracowywania traumy. I to właśnie w tych fragmentach Wells, gdy porzuca filmowe cliché, jest najbardziej autentyczny, a jego proza - przejmująca. W pamięć wbija się powracający termin "eufancholia", stan jednoczesnego szczęścia i smutku wynikającego ze świadomości przemijania wszystkiego, co dobre. I refleksja, że nie mamy prawa wymagać od innych, by wspólne chwile znaczyły dla nich tyle samo, co dla nas samych.

Nie wątpię, że Hard Land może przynieść sporo otuchy zagubionym, wyalienowanym czytelnikom. Powieść jest po prostu budująca, bije od niej jakaś pochwała stoicyzmu i wiara w lepsze jutro, mimo świadomości jednokierunkowości upływu czasu. Za głównego bohatera trzyma się kciuki, chociaż trudno nie traktować go protekcjonalnie. I równie trudno chociaż przez chwilę nie zazdrościć mu tych 16 czy 17 lat.

Jacek Adamiec

  • Benedict Wells, Hard Land
  • Wydawnictwo Poznańskie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022