Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ETHNO PORT. W najlepszym stylu

Lockdown miał też swoje plusy. Niejako zmusił organizatorów Ethno Portu do zaproszenia zespołów z Polski, a także tych szczególnie bliskich Wielkopolsce. Wreszcie zauważyliśmy, że nie zawsze trzeba sięgać daleko, ponieważ reinterpretacje naszej muzyki tradycyjnej są rewelacyjne.

. - grafika artykułu
Ethno Port - dzień 1, fot. Adam Jastrzębowski

Pierwszy dzień Ethno Portu to dwa zupełnie odmienne koncerty. Ta dychotomia nie wynikała tylko z repertuaru, lecz również z przewidywalności oraz totalnego zaskoczenia. Wydaje mi się jednak, że był to jeden z lepszych dni we wszystkich ethnoportowych edycjach.

Cudo!

Sutari na deski festiwalowej sceny wróciło po pięciu latach, tym razem z premierą płyty Siostry rzeki. Koncert ten to synonim zwiewności, wniknięcia w przyrodę i dostrzeżenia jej odbicia w muzyce. W muzycznych narracjach słychać było szelest wiatru, rwącą wodę potoku i śpiew ptaków. Sutari na chwilę zatrzymało czas i oderwało nas od codziennego biegu. Osobiste opowieści i wspomnienia artystek zespołu przeplecione zostały tradycyjnymi opowieściami. Choć swoje teksty opierają głównie na tekstach tradycyjnych, jak same wspomniały, można było usłyszeć ich dodatkową narrację zestawioną ze wspomnieniem przeszłości.

W swojej twórczości Sutari dotyka nie tylko tematów można by rzec oczywistych dla kultury tradycyjnej jak miłość czy praca, ale idzie o krok dalej, śpiewając m.in. o menstruacji. Transowość i napięcie tego utworu rozbudziło zmysły, które najpierw ukołysane były jego subtelnością. Podczas koncertu pojawiły się pieśni z różnych regionów etnograficznych Polski - były weselne pieśni z Lubelszczyzny, ale i te wielkopolskie. Przełomem był utwór Siostra. "Cudo!" - usłyszałam od osób siedzących obok mnie. Tak, to było cudo. Od warstwy muzycznej, poprzez tekst, aż po swobodę i delikatność Sutari.

W twórczości grupy słychać ewolucję w doborze repertuaru. Pierwsza, bardzo tradycyjna płyta, przypominała raczej wiejskie muzykowanie. Najnowsza płyta zespołu to wyrażenie własnego stylu zbudowanego na podwalinach muzyki tradycyjnej. To subtelność i kalejdoskop dźwiękowych przestrzeni, jaskrawość wschodów i zachodów słońca. I choć dziewczyny z Sutari wykorzystują w swojej grze instrumenty typowe dla polskiej muzyki tradycyjnej: skrzypce, sukę biłgorajską, baraban, basy, to wydaje mi się, że ich piękna harmonia głosów mogłaby istnieć bez dodatkowych instrumentów. Echo odbić wokalnych tworzy wspólną muzyczną narrację, wypełnioną ogromną brzmieniowością. Obie artystki wykorzystują jednak takie techniki gry na instrumentach, by brzmieć jak najbardziej tradycyjnie: burdon w basie, czy rytmicznie uderzenia w baraban imitujące bicie serca.

Zwieńczeniem tego, że ludzie nie mogą żyć bez kultury tradycyjnej, a kultura tradycyjna bez nich był podwójny bis Sutari. Publiczność nie chciała wypuścić artystek ze wspólnej, pięknej opowieści odbywającej się na zamkowym dziedzińcu.

Techno orkiestra

Drugi koncert od początku stanowił zagadkę. Początkowo wśród publiczności nastąpiła konsternacja - intensyfikacja przeżyć i próba odnalezienia się w zupełnie innym repertuarze. Potem był już tylko żywioł. Przeszłość, czyli najlepszy okres rozwoju orkiestr dętych, została połączona ze współczesnym techno. Publiczność bujała się na krzesłach, po każdym utworze dając wyraz swego zadowolenia okrzykami i gromkimi oklaskami. Wesele na scenie z wykorzystaniem syntezatorów i efektów, przywoływało na myśl bałkańskie festiwale. Koncert ten był wspaniałym dancingim bez dancingu. Free jazz, improwizacja oraz fuzja instrumentów dętych, zdefiniowały pierwszy dzień Ethno Portu.

Wszystkie utwory pochodziły z najnowszej płyty Fanfara Awantury, która swoją premierę będzie miała w listopadzie: Walcerek, Polka techno dziadek, Lewa lewusieńka, to tylko niektóre z tytułów godnych zapamiętania, ponieważ każdy zagrany utwór dosłownie wyrywał publiczność z krzeseł do tańca. Fanfara Awantura po raz kolejny zdemitologizowała mit orkiestry dętej z mażoretkami, ukazując jej nowe oblicze na miarę czasów współczesnych.

Czasem tylko brakowało mi więcej motywów przewodnich, bo struktury utworów były do siebie dość podobne. Kompozycje wymagały od muzyków ogromnej koncentracji, a przede wszystkim siły. Koncert miał w sobie potężną dawką ekspresji, na co publiczność reagowała z olbrzymią ekscytacją. Świetnie dobrane światła w Sali Wielkiej dopełniły ten doskonały muzyczny obraz. Na scenie pojawił się cały kalejdoskop instrumentów dętych: trąbka, flugelhorn, sakshorn, tuba, różne rodzaje saksofonów, klarnet, perkusja, perkusjonalia oraz instrumenty elektroniczne.

Fanfara Awantura została pożegnana kilkukrotnymi owacjami na stojąco. Na bis zabrali jeszcze nas wszystkich na Bałkany. Tam czułam się już jak na serbskim festiwalu w Gucy - oszołomiona bałkańską muzyką. Na najwyższą uwagę zasłużyła tu solówka Kacpra Grzanki. To koncert, którego chyba nikt się nie spodziewał, a który zapisze się jako jeden z najbardziej oryginalnych widowisk podczas trzynastoletniej historii Ethno Portu. Takiej oryginalności próżno szukać gdziekolwiek!

Tego wieczoru Sutari ukołysało nas do pięknego snu, z którego Fanfara Awantura skutecznie nas rozbudziła. Liryzm spotkał się więc z ekspresją. Na zakończenie pierwszego festiwalowego dnia, już podczas potańcówki, wydawało się, że wszyscy wróciliśmy do starych dobrych czasów. Były piski, okrzyki, wirowania i zatracanie się w chwili, a przede wszystkim muzyka je prowokująca. A i dystans społeczny wydawał się jakby mniejszy...

Katarzyna Nowicka

  • Ethno Port 2020 - koncert Sutari i Fanfara Awantura
  • CK Zamek
  • 4.09

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020