Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Ekologia jest modą

- Nie chcę pisać wierszy, w których będę przede wszystkim ja. Chcę, żeby był w nich ogólnie człowiek - powiedział w czasie środowego wieczoru poetyckiego Marcin Ostrychacz, "ojciec" czterech kotów i autor trzech tomików wierszy.

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów / R. Mejza

Aleksander Wieczorek otwierając spotkanie odczytaniem Domu - pierwszego wiersza z ostatniego tomiku Ostrychacza Cielenie Lodowca - zauważył, że choć poeta zawarł w tym zbiorze swoje wcześniejsze odczucia i odniesienia do rzeczywistości, to zarówno ten utwór jak i pozostałe z tomu doskonale wpisały się w czas pandemii i towarzyszące mu zjawisko substytucji. Autor odniósł się w nich do wszystkich tych zagrożeń, z którymi dziś tym silniej musimy się mierzyć. - Jesteśmy tacy mali - wobec przyrody, natury i tego, co się dzieje - stwierdził.

- A wydaje nam się, że jesteśmy tacy wielcy - dopowiedział gorzko poeta. - To było jedno z głównych założeń. A potem wydarzyło się to, co miało miejsce i obudziliśmy się w świecie z filmów z tanim scenariuszem z lat dziewięćdziesiątych czy dwutysięcznych. Wiersze powstawały od czasu, gdy skończyłem przedostatni tomik w 2016 roku, aż do 2020 roku. Najnowszym wierszem w tej książce jest Czyńcie sobie ziemię podległą. Powstał już po pracach redakcyjnych - podmieniliśmy po prostu jeden utwór z moim redaktorem Patrykiem Szajem - tłumaczył poeta.

Miasto przyszłości miastem pandemii

Co ciekawe w Cieleniu lodowca, w utworze Strefa, pojawia się Wuhan, lecz trochę na zasadzie proroczego przypadku, bo wzmianka dotyczy projektu najnowocześniejszych wieżowców, które miały powstać na ziemi. Stąd w wierszu czytamy: "55 tysięcy mrówek w jednym budynku Next Tokio| kilometrowe Wieże Feniksa oczyszczają Wuhan z miazmatu". - Śledziłem ten temat, trafiłem do Wuhan, a ten projekt mi się bardzo spodobał. To miasto przyszłości. Później się okazało, że nietoperze roznoszą tam wirusa... - wspominał autor.

Zapytany o to, czy czuje się poetą ekologicznym, Ostrychacz odpowiedział: - Ekologia moim zdaniem nie jest dobrym słowem [w kontekście Cielenia lodowca - przyp.red.] - raczej miłość do natury i dzikiej przyrody. Dla mnie ekologia jest modą. Zatraciła swój sens i ma działać na zasadzie rozgrzeszenia. Wszyscy moim zdaniem mamy grzech pierworodny ekologiczny, rodzimy się w cywilizacji i nie jesteśmy w stanie żyć w zgodzie z naturą. Wszystko co robimy, pośrednio jest związane z coraz mocniejszą eksploatacją naszej planety, wycinaniem lasów, niszczeniem ekosystemów. Lasy oczywiście rosną i są sadzone, ale z roku na rok pierwotna, dzika natura stale się kurczy. Moja książka bezpośrednio mówi o końcu tego świata - końcu dzikości, tego, co kiedyś, przez dziesiątki tysięcy lat, spowijało cały świat - wyjaśnił. Dodał przy tym, że naturę traktuje jako coś wyższego, na równi z bóstwem, czymś mistycznym i niepojętym, co nas przenika i do czego ostatecznie wrócimy.

Ostatnie wersy Strefy brzmią tak: "Nasz dom się oddala za bulajem | kosmicznego promu. | Znika w antracycie nasz głośny |dom małp". - "Zmieńmy piece", "segregujmy śmieci" - oczywiście, jest to istotne. Są to jednak tak małe kropeczki, że tak naprawdę nic to nie zmieni. Sytuację mogą zmienić jedynie wielkie traktaty podpisywane przez imperia. Ale myślę, że to raczej nie nastąpi - to zbyt optymistyczny scenariusz - stwierdził smutno poeta.

Nie mamy przyjaciół w naturze?

Bardzo krótki wiersz Ostrychacza, w którym wyraża troskę o naturę - Zwrotka - składa się z pięciu wersów: "Przestwór wspomina ptaki. | Gleba wspomina lasy. | Woda wspomina ryby. | Nas nikt nie wspomina. | Wszystko chce nas zapomnieć".

Pytany o miejsce człowieka wśród innych zwierząt, autor odpowiedział: - Mam cztery koty i to są moje dzieci. Najpierw dam kotom jeść, a dopiero potem sobie. Skoczyłbym za nie w ogień. Ale to trochę wypaczone podejście. Chyba powinniśmy się trzymać najbardziej swojego gatunku, bo od niego pochodzimy. Powinniśmy też żyć w symbiozie. U różnych plemion przywiązane na sznurku małpy iskają ludzi. Małpy są też zjadane, co było praktykowane w tych plemionach od dziesiątek tysięcy lat i jest naturalne. W innych częściach świata małpy są bóstwami. To wszystko się przenika i miesza ze sobą. Czy jest możliwa przyjaźń człowieka z innymi stworzeniami? Musielibyśmy to rozpatrywać na takiej zasadzie, czy przyjaźń nie jest terminem stworzonym przez aparat pojęciowy człowieka - tak jak zło, dobro, etyka, bóg, planeta, grawitacja. Wydaje mi się, że jest możliwa przyjaźń do pewnego momentu - gdy zwierzę próbuje przetrwać i kieruje się instynktem.

Nasz czas jest ograniczony

Aleksander Wieczorek przyznał, że czytając poezję Ostrychacza dostrzegł w niej wieszczenie końca świata i stąd przypomniał mu się postapokaliptyczny film science fiction Jestem legendą. W fabule wirus przemienił ludzi, a zwierzęta przejęły powierzchnię świata, który powrócił do natury.

- U mnie koniec świata jest metaforyczny. To nie jest koniec adekwatny, gdy nic po nas nie zostanie. Nasz gatunek, jak każdy inny, kiedyś się skończy, bo jest to nieuchronne. Nie możemy żyć miliony lat - chyba, że wyewoluujemy w inne istoty, skolonizujemy Marsa czy inną planetę. Czas każdej planety też jest ograniczony - przyznał.

Duże wrażenie na zebranej publiczności zrobiło odczytanie pod koniec spotkania wiersza Ostrychacza Czyńcie sobie Ziemię podległą. Jego tytuł, jak refren, stale powraca w tekście:

"Czyńcie sobie Ziemię podległą -

rżnijcie gaje, śpiewowi ptaków

przeciwstawiając mechaniczny noys.

(...)

Czyńcie sobie Ziemię podległą -

niewolnicy słońca, wszak sam Ojciec

wam ją uczynił jako domostwo.

Pofarbujcie ogromną łąkę kolorem bordowym,

w cieniu uduchowionego Katmandu,

podczas festiwalu Gadhimai, która zażądała

stu tysięcy byków na ucztę

zamkniętą dla śmiertelnych."

- Tytuł był trochę pstryczkiem w stronę słów arcybiskupa Jędraszewskiego. Często ten wers słyszałem przy aferze z Puszczą Białowieską. Chciałem przedstawić, jak tę ziemię czynimy sobie podległą. Dawno temu ludzkość nie mogła się obyć bez zwierząt, skór, kości, tłuszczu. Tłuszcz fok czy wielorybów napełniał lampy w miastach. To była energia, wcześniejszy prąd. Rozumiem to - nie mieliśmy wyjścia. Ale teraz mamy mnóstwo alternatyw. Według mnie upamiętnianie krwawych zachowań naszych przodków jest nieuzasadnione i powinno zostać odsunięte na bok, a nie w dalszym ciągu kultywowane. Przed napisaniem tego wiersza trochę pogrzebałem w Biblii i znalazłem tam: "Nie może twój wół i twój osioł pracować jednego dnia". Zawsze jedno z nich musi odpoczywać. Podejrzewam, że ta zasada nie jest w naszych czasach respektowana - skwitował poeta.

Marek S. Bochniarz

  • spotkanie poetyckie z Marcinem Ostrychaczem
  • Galeria Jerzego Piotrowicza Pod Koroną
  • 3.03

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021